Oikawa nie spał ostatnio najlepiej, bo, choć czuł zmęczenie, nie chciały mu się skleić powieki, sen nie nadchodził, myśli nie przestawały krążyć po głowie. W dodatku miewał koszmary, których nie rozumiał i z których coraz trudniej było mu wrócić do rzeczywistości, jaka ostatnio zdawała się go oblepiać. Spokojne noce mącił mu również rwący ból, którego istnienie robiło się bardziej uciążliwe niż dotychczas. Poranki nie były dla niego łaskawe, czuł, jakby dopiero co pożegnał śmierć i wrócił do swojego słabego, zranionego ciała. Leżąc na plecach, wpatrując się w błękitny sufit, próbował rozciągnąć nogę, w jakiej wczorajszego wieczoru dostał nagłego skurczu, gdy wykonywał swoją gimnastykę przed snem. Z trudem zwlekł się z łóżka, mając wrażenie, że każdy kolejny krok może być tym ostatnim. Niemal żałował, że umówił się z Iwaizumim na poranne bieganie, lecz przełknął swoje drobne cierpienie wraz ze środkami przeciwbólowymi, które coraz częściej traktował jak śniadanie.
Minął bez słowa kuchnię, obiecując sobie, że wróci do regularnych posiłków, gdy występ dobiegnie końca i już nie zostanie żaden widz, dla którego mógłby grać swoją rolę. Rześkie powietrze sprawiło, że poczuł się nieco lepiej, jakby mniej przyćmiony, bardziej rozbudzony.
— Iwaa — powiedział z uśmiechem, przytulając delikatnie chłopaka na powitanie.
— Hej, jak kolano dzisiaj? — zapytał Iwaizumi, dotykając lekko wrażliwej części jego nogi.
— Świetnie, wydaje mi się, że trochę odpoczynku faktycznie pomogło — skłamał gładko, nie ukazując choćby najmniejszej oznaki bólu.
Iwaizumi zmrużył oczy, patrząc na niego sceptycznie, ale ostatecznie westchnął i tylko pogłaskał delikatnie jego kolano.
— Wiesz, że musisz się oszczędzać przed występem...
— Dałbyś już spokój, przecież umiem o siebie zadbać — mruknął Oikawa, zaczynając biec ich stałą trasą.
Czując na sobie niepewne spojrzenie, zagryzł wargi, na których osiadło mu kolejne kłamstwo, a spojrzenie zaszło mu płaczliwą mgłą, bo, równie mocno jak kochał swojego chłopaka, pragnął tańczyć, nie zważając na ból, jaki przyjdzie mu znosić. Taniec był czymś, co znał od zawsze, był jak pierwsze wypowiedziane słowa, pierwsze wdechy powietrza do płuc, pierwszy, niezależny od niego, powód, dla którego warto było oddychać. Był dla niego niczym życie — bolesne, ale pełne miłych momentów, chwilami rozczarowania i słabości, ciągłym powtarzaniem od nowa, rutyną, która sprawiała, że nigdy nie przestawał próbować. I zdawał sobie sprawę, że wciąż przekracza granice, że sięga po coś, co być może mu się nie należało, że jest gotów na wiele wyrzeczeń, ale już od dawna nie potrafił inaczej, choć niejeden raz się starał.
Nie mógł znieść spojrzenia Iwaizumiego, pełnego troski i miłości, które posyłał mu, gdy nie potrafił wyrazić tego słowami. Choć próbował, nie był w stanie go zrozumieć, poczuć tego pragnienia, które oblepiało ciało szatyna każdego dnia po przebudzeniu — pragnienia, by postawić choćby kilka kroków, by usłyszeć dźwięk znanej mu melodii, do której pamięta układ, wtopić się w muzykę, współgrać z blaskiem sceny, zrobić jeszcze jeden obrót, skłon, wyskok. Taniec wymagał oddania, bólu i poświęcenia, w zamian dając piękny efekt, delikatność, zachwyt, a Tooru Oikawa już dawno temu zaprzedał swoją duszę, oddając kolejne elementy siebie, by stworzyć najcudowniejszy obraz, na jaki kiedykolwiek byłoby go stać.
***
Kenmę Kozume przestały dręczyć koszmary już jakiś czas temu, choć niepokojące myśli nadal nawiedzały jego umysł, powracając, gdy akurat zostawał sam. Ostatni wieczór spędził jednak wśród innych rozmyślań — bardziej przyjemnych i przyziemnych, niż mogłoby się wydawać. Choć często zdarzało mu się uciekać w wymyślone wspomnienia, roztrząsać sprawy, jakie w żaden sposób od niego nie zależały, a on nie zależał od nich, teraz rzeczywistość wydała mu się znacznie bardziej ciekawa. Kuroo Tetsurou był realną osobą, nie żadnym wytworem wyobraźni czy mętnym przewidzeniem, a jego pocałunki smakowały jak kawa z cukrem, jego dłonie dotykały skóry Kenmy tak delikatnie, a miał wrażenie, że nadal je na sobie czuje. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu, a jednak pozostało to ziarenko niepokoju, które stale sprawia, że nie można postawić kolejnego kroku.
CZYTASZ
Sceniczny blask | kuroken
Fanficgdzie kenma próbuje zostawić za sobą przeszłość, a kuroo wciąż nie jest pewny, czy ma jakąś przyszłość jednak wszyscy mają dwie twarze, trochę innych w sobie i siebie w innych. [ 2020/ ??? ]