📸 eighteen 📸

485 39 16
                                    

TW: rozdział zawiera scenę erotyczną — jest mało opisowa, ale wolę to zaznaczyć. ostrzegam też, że za idiotyczne komentarze dotyczące bottomów i topów, wystrzelę was w kosmos. 

      Kenma musiał boleśnie przyznać, że jego umiejętności radzenia sobie z trudnymi sytuacjami były na dosyć niskim poziomie.

      Gdy sam źle się czuł, po prostu w czymś przepadał — zamykał się bez słowa w swoim pokoju i pośród miękkich koców oglądał kreskówki, mrużąc oczy przez ciemność świata i ostry błysk ekranu lub grał w gry na telefonie do rana, ignorując natarczywe wiadomości Oikawy, a czasami zwyczajnie rozpływał się w myślach, w czymś na granicy snu i mętnych wspomnień. Ale Kuroo... był inny i jeszcze niedawno wydawało mu się, że wcale się nie smuci, a wszystkie przebłyski przygnębienia topi w kolorowych drinkach i matowych ustach klubowych dziewczyn. A teraz był z nim, szedł do jego domu zmarnowany, przypominając nędzną szmacianą laleczkę, w jego spojrzeniu ziała pustka. Kenma wątpił, że nałogowe oglądanie anime cokolwiek w tym przypadku zmieni i czuł się nie na swoim miejscu, bo zwykle nie musiał się martwić samopoczuciem innych — Oikawa dokładnie wystudiował udawanie, że nie potrzeba mu żadnego wsparcia, jego mama wciąż była tylko zła lub rozczarowana, a tata bywał przygnębiony tak często, że niemal zrosło się to z jego osobowością, taki już po prostu był. Zwykle to nad Kenmą wszyscy się trzęśli, zresztą nie bez powodu, musiał się zgodzić, że przez większość czasu jedynie dodawał bliskim zmartwień i problemów, a oni znosili to nad wyraz kochanie.

      Kuroo zapadł się w miękkim fotelu bez słowa, a w domu było tak cicho, jakby nikt w nim nie przebywał. Kenma rozejrzał się niepewnie, szukając wzrokiem czegoś, co mogłoby mu podpowiedzieć co powinien zrobić w takiej sytuacji. Chciałby, żeby Kuroo wydał jakiś dźwięk — krzyczał z wściekłości, powiedział mu, żeby sobie poszedł albo szepnął, żeby został czy po prostu się rozpłakał, zwyczajnie, jak małe dziecko pozwolił, żeby leciały perłowe łzy, żeby wsiąkły w obicie siedzenia. Ale Kuroo trwał tylko w tej jednej pozycji i milczał ze zwieszoną głową. Za oknem chmurzyło się i wiatr wył cicho, jakby smucił się razem z nimi.

      Kenma czuł się okropnie, bo nie wiedział jak się zachować, a przecież Kuroo zawsze wiedział, co mu powiedzieć, jak go pocieszyć, kiedy przytulić, kiedy krzyczeć razem z nim. Kuroo był najlepszy — czuły, troskliwy, wyrozumiały, nigdy by go nie skrzywdził, odgadywał jego myśli zanim w ogóle pojawiły się w jego głowie. Czemu Kenma tego nie potrafił? Czemu ciągle był taki egoistyczny, pozwalał się sobą zajmować jak małym dzieckiem, kołysać i tulić? Czemu, zamiast pomóc Kuroo, myślał tylko o tym, że jest mu niewygodnie w tej sytuacji?

      Kenma podszedł do fotela, klękając przy oparciu i złapał delikatnie dłoń chłopaka, zamykając ją w ciepłym uścisku. Nabrał cicho powietrza i spojrzał w jego ciemne oczy.

— Kuroo, chcesz o tym porozmawiać? Jestem słaby w pocieszaniu, ale może poczujesz się lepiej, gdy mi opowiesz? — zapytał, a kącik ust Kuroo drgnął lekko. — Chyba, że nie chcesz, nie musisz się zmuszać — dodał szybko, wciąż nie odwracając od niego wzroku.

      Kuroo pochylił się i musnął lekko jego usta, zdobywając się na delikatny, zbolały uśmiech.

— Mógłbyś zrobić mi herbatę?

      Kenma pokiwał głową i poszedł nastawić wodę. Nie spuszczał jednak wzroku z chłopaka, który z fotela też rzucał mu nieśmiałe spojrzenia. Kuroo był silniejszy niż Kenma i sam zbierał się w całość, sklejał pęknięcia i goił rany, aż w końcu znów błyszczał, znów się uśmiechał i był najcudowniejszą wersją siebie, ukutą z białego marmuru, gładką pod czułym dotknięciem dłoni. Kuroo w ciszy przeżywał swoje upadki, płakał przy zgaszonym świetle, rękę zaciskając na ustach, żeby nie wydać żadnego dźwięku, uśmiechem odpierał bolesne słowa i wciąż skupiał się bardziej na innych. Łatwo było go kochać, pozwalać mu się kochać, trzymać się go kurczowo, oddawać mu swoje zmartwienia, dawać się leczyć z niepewności. A Kenma nadal po prostu uciekał i smutek zamieniał w złość, aż cały się chmurzył i grzmiał.

Sceniczny blask | kurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz