Kenma powoli uniósł sklejone powieki i jęknął, czując obezwładniający ból głowy. Wyostrzył mu się wzrok, a promienie słońca otuliły jego twarz. Podciągnął się delikatnie do góry, opierając o chłodną ścianę. Z trudem obrócił głowę i niemal krzyknął, gdy zobaczył, że obok niego leży brunet. Otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Dopiero w tamtym momencie zdał sobie sprawę, że ma na sobie jedynie bokserki, podobnie jak drugi chłopak. Zaczerwienił się i sięgnął po koszulkę, która leżała za jego łóżkiem od nie wiadomo kiedy. Kuroo poruszył się lekko, mrużąc zmęczone oczy. Ich spojrzenia się skrzyżowały i oboje nie wiedzieli, co powinni dalej zrobić. Trwali tak do czasu, gdy telefon Kenmy wydał z siebie głośny dźwięk. Blondyn podskoczył lekko, szukając wzrokiem urządzenia. Odebrał połączenie, nie patrząc, kto dzwoni.
— Halo?... Mhm, nie śpię już... Dobrze, pa — odpowiedział, po czym się rozłączył.
Rozmasował pulsujące skronie, a potem drgnął gwałtownie, dopiero rozumiejąc, kto dzwonił i dlaczego. Obrzucił Kuroo ponaglającym spojrzeniem, a sam niemal wyskoczył z łóżka.
— Moi rodzice będą tu za pięć minut. Boże... Ubierz się, a ja ogarnę dom — jęknął Kenma, patrząc na niego z roztargnieniem, jakby przypomniał sobie, że ta sytuacja jest kłopotliwa.
Kuroo spojrzał na niego zmęczonym, skacowanym wzrokiem, a on potrafił myśleć tylko o tym, że nie ma na sobie koszulki i leży w jego łóżku.
— Jeszcze pięć minut — mruknął Kuroo, przekręcając się na drugi bok.
— Nie mamy tyle czasu! — wrzasnął Kenma, sprawdzając godzinę. — Cholera, już dwunasta!
Zbiegł po schodach, niemal się nie przewracając. Skontrolował sytuację i uznał, że nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Zebrał puste butelki oraz ubrania porozrzucane po podłodze i wbiegł z powrotem na górę. Wrzucił dowody zbrodni pod łóżko, po czym potrząsnął chłopakiem, podając mu jego ubrania. Kuroo niespiesznie się ubrał, ziewając cicho. Zmrużył oczy, przypatrując się porannemu wizerunkowi Kenmy. Miał rozbiegany wzrok, rozczochrane włosy, znoszoną koszulkę i szare bokserki. Przypomniał sobie wtedy, co omal nie wydarzyło się poprzedniego wieczoru i poczuł na swoich ustach ciepło słodko—gorzkiego oddechu. Przejechał dłonią po włosach, po czym przyciągnął Kenmę, żeby usiadł na kołdrze. Ten popatrzył na niego, rumieniąc się lekko.
— Dzięki za wczorajszy wieczór — powiedział Kuroo, rzucając mu ciepłe, poranne spojrzenie. — Jeśli kiedyś chciałbyś to powtórzyć, mów śmiało.
Kenma nie wiedział, co konkretnie miał na myśli Kuroo. Grę, w której powoli pozbywali się ubrań i wstydu, picie, które zaprowadziło ich do momentu, z jakiego ciężko będzie im wybrnąć, czy wieczorne zbliżenie, które, pomimo upływu czasu, nadal przyprawiało go o uczucie gorąca. Potrząsnął lekko głową, odganiając od siebie przyjemne myśli. Popatrzył na bruneta niejednoznacznym spojrzeniem, łapiąc z nim elektryzujący kontakt wzrokowy. Ich kolana niemal się stykały, ale nie poruszyli się ani o milimetr, jakby bali się konsekwencji tej odległości. Kenma chciał coś powiedzieć, ale wtedy skrzypnęły na dole drzwi i oboje wstali na równe nogi.
— Kurde, to moi rodzice. Otwórz okno i wyjdź przez nie. Pod nim jest balkon. Powinieneś dać radę uciec przez ogród, ja odwrócę ich uwagę — poinstruował Kenma. — A, i postaraj się nie zabić tam.
— Martwisz się o mnie? — zapytał Kuroo, unosząc brew z uśmiechem.
— Martwię się o potencjalne zwłoki w moim ogrodzie — sprostował Kenma, ale rzucił mu ciepłe spojrzenie i wyszedł z pokoju, zamykając drzwi.

CZYTASZ
Sceniczny blask | kuroken
Fanfictiongdzie kenma próbuje zostawić za sobą przeszłość, a kuroo wciąż nie jest pewny, czy ma jakąś przyszłość jednak wszyscy mają dwie twarze, trochę innych w sobie i siebie w innych. [ 2020/ ??? ]