[ ostatni pocałunek ]

103 5 0
                                    


                — KENNEDYYYY! — krzyknął głos zza jej drzwi frontowych, gdy pakowała się na jutrzejszy wyjazd. Zaśmiała się, gdy pojęła, kim był jego właściciel. Otworzyła drewnianą powłokę, a jej oczom ukazał się Josh.

— Wiesz, że mam dzwonek, prawda? — Parsknęła śmiechem, wpuszczając go do środka.

— Och, wiem — odparł i wszedł do zabałaganionego salonu. — Woah, myślałem, że się pakujesz, a nie wyprowadzasz.

Zabrał czapkę z poduszki i usiadł na kanapie.

— Odwal się.

— Tylko żartuję! — Zaśmiał się. — Okej, co wkładać do tej torby?

— Jeszcze nie wiem, nie wyniosłam wszystkiego z pokoju — powiedziała, wyrywając pusty bagaż z jego dłoni.

— To nie jest wszystko? — zapytał zszokowany.

— Ta... — mruknęła, przeszukując swoje ubrania.

— Landon leci z nami? Jest tutaj?

— Tak, tym razem leci do Utah — odpowiedziała tonem pełnym ulgi. — I nie, poszedł gdzieś. Spakował się już jakiś czas temu.

— Och.





                Czas upłynął, a Kennedy i Joshua już prawie skończyli pakowanie.

— Została jeszcze jedna walizka. — Dziewczyna odetchnęła z ulgą.

— Tak! — Zaśmiał się Josh, nadal składając jej ubrania.

Kennedy patrzyła na niego, myśląc o tym, jak bardzo za tym tęskniła. Jak bardzo tęskniła za spędzaniem czasu z Joshem bez żadnych dramatów ani problemów.

— Josh? — zaczęła nagle.

Brunet podniósł wzrok.

— Tak?

— Pamiętasz, kiedy zabrałeś mnie na obserwowanie gwiazd?

— Oczywiście. To był najlepszy dzień w moim życiu.

Uśmiechnęła się do niego.

— Ten dzień był cudowny, ale dla mnie jest drugim najlepszym.

Joshua popatrzył na nią rozczarowany.

— Och. — Westchnął, starając się nie brzmieć na urażonego. — Jaki dzień był dla ciebie najlepszy?

— Ten po nagraniach. — Kennedy zaczęła bawić się kosmykiem włosów, by nie brzmieć na aż tak zdenerwowaną. — Ten, kiedy oglądaliśmy „Titanica" z Sofią. I wyszła po jedzenie. A my...

Całowaliśmy się — powiedzieli jednocześnie, przez co na niego popatrzyła. Josh również na nią patrzył.

— Masz rację... — stwierdził, zbliżając się do niej.

Kennedy parsknęła śmiechem.

— Tak. Wtedy nie mieliśmy żadnych problemów, żadnych dramatów, byliśmy szczęśliwi.

Joshua się do niej uśmiechnął.

— Gdybyśmy tylko mogli powtórzyć ten dzień. — Pochylił się.

— Tak... — Ona również zbliżyła się do niego.

Ich usta się zetknęły. Pocałunek był powolny i pełen znaczenia. Ich serca biły, jakby lada chwila miały wyskoczyć z ich klatek piersiowych. Siedzieli tam, całując się, pośród porozrzucanych ubrań, które musieli spakować przed nastaniem następnego dnia.

Josh ułożył dłonie na jej talii, nadal nie przerywając pocałunku. Pociągnął ją na siebie. Pieszczota stawała się coraz bardziej namiętna.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.

Joshua i Kennedy praktycznie stuknęli się głowami. Oboje jęknęli i się zaśmiali. Kennedy popatrzyła na Josha, nadal z niego nie schodząc.

— Lepiej otworzę — powiedziała cicho.

— Nie musisz... — zauważył, trzymając jej talię.

— Właśnie, że muszę, Josh. — Zaśmiała się, nim złożyła ostatni pocałunek na jego wargach i podeszła do drzwi.

Gdy je uchyliła, ujrzała Sofię i Emmę.

— Josh tu jest? — spytała Emma, wpadając do środka i popychając Kennedy na bok. Zauważyła bruneta siedzącego na podłodze. — Wiedziałam!

— Pomaga mi się spakować.

— Mhm, jasne.

— Pomaga ci się spakować? — dodała sarkastycznie. — Wygląda na to, że jeszcze nic nie zrobiliście.

— Rozproszyliśmy się! — powiedzieli oboje w tym samym czasie, na co dziewczyny się zaśmiały.

— Mhm, niby czym?

Joshua spanikował.

— TO NIE WASZA SPRAWA! — pisnął głosem o pięć oktaw wyższym niż normalnie.

Emma i Sofia zaczęły śmiać się jeszcze bardziej.

— Tak, tak, śmiejcie się, ile tylko chcecie.

BETWEEN US ━ JOSHUA BASSETTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz