ROZDZIAŁ 11

411 13 0
                                    

Kwiecień. Do sumów coraz bliżej, przez co większość uczniów chodzi spiętych. Nikomu nie zbiera się na wychodzenie na dwór, niektórzy tak jak ja nie przychodzą na niektóre posiłki, bo po prostu nie mają na nie czasu. W dobie brakuje godzin tak jak przypuszczałam. Zarywałam większość nocy przez co wyglądałam jak chodzący trup. Z resztą nie tylko ja. Blaise i Draco wyglądali podobnie. Z całego naszego grona najlepiej wyglądała Pansy. Jej nie zależało tak samo na ocenach jak naszej trójce, więc uczyła się mniej i nie ze wszystkiego w przeciwieństwie do nas.

Siedziałam właśnie przy swoim biurku, chociaż teoretycznie powinnam być właśnie na kolacji. Czasami z chłopakami widząc że któregoś z nas nie ma, przynosiliśmy ze sobą coś do jedzenia, żeby nie paść w czasie nauki. I na to właśnie liczyłam. Że któryś z chłopaków siedzi właśnie w Wielkiej Sali i przyniesie mi jabłko czy coś równie drobnego.

Póki co musiałam zająć się nauką jakże wdzięcznej transmutacji. McGonagall strasznie nas goni i żeby nam ułatwić zadaje mnóstwo zadań i referatów na które mamy o wiele za mało czasu przez co ledwo wyrabiam się z terminami.

Starałam się właśnie przyswoić formułę jednego z zaklęć kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

- Proszę - rzuciłam szybko i wróciłam do powtarzania odpowiedniego ruchu różdżką.

- Hej Isa - usłyszałam w drzwiach głos należący do blondyna.

Od momentu kiedy zajął się mną po incydencie u Umbridge mamy świetny kontakt. Zdarza się że idziemy razem do biblioteki żeby pomóc sobie nawzajem w nauce i inne tego typu rzeczy.

- Jak idzie? - zapytał kładąc jabłko przyniesione z kolacji na moim biurku.

- Okropnie. Ta transmutacja to jakaś porażka - przyznałam.

Wszystko szło mi lepiej, nawet ta głupia numerologia.

- Właśnie widzę. Pozwól że ci pokażę - pokiwałam tylko głową na tak. Było widać że ewidentnie potrzebuje pomocy.

Chłopak stanął za mną i podparł się jedną ręką o mebel a drugą łapiąc za rękę w której trzymałam różdżkę.

- Zamiast ze złością machać różdżką jak dziecko patykiem, musisz wykonać ruch łagodnie i z gracją. Spróbuj tak - Malfoy ruszył mają ręką w odpowiedni sposób i spojrzał na mnie. - Tak swoją drogą, zamienianie zwierząt w kielichy było na drugim roku.

- Nie był byś sobą gdybyś nie dodał jakiegoś komentarza, prawda?

- Możliwe - wzruszył ramionami - No dalej - kiwnął głową na kota śpiącego przede mną.

- Vera verto - szepnęłam i wykonałam ruch zgodnie z wskazówkami jakie dał mi Malfoy.

Ku mojemu zdziwieniu kot zmienił się w idealny kielich, bez żadnego ogona czy uszu jak to było wcześniej.

- No widzisz. Jak widać jestem świetnym nauczycielem.

- Faktycznie - przyznałam z lekka zdziwiona.

Nie sądziłam że mój problem leży w złym ruchu, raczej wymowie formuły.

- Dostanę coś w nagrodę? - zapytał nadstawiając policzek w moją stronę.

- Możliwe - przyznałam cmokając go.

- Po za tym, mogłabyś pomoc mi w astronomii jutro po lekcjach? Te głupie mapy nie chcą wyjść tak jak powinny.

- Jasne, przyjdź jutro do biblioteki. A teraz zmiataj do siebie, bo już późno - to nie tak że było późno. Po prostu okropnie mnie rozpraszał, a ja miałam jeszcze co nieco do zrobienia.

Promise || D.M.[W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz