ROZDZIAŁ 40

168 7 1
                                    

- To nie potrzebne.

- Mattheo nie denerwuje mnie! Musimy wyjąć do gówno z twojego brzucha, nie możesz chodzić z tym do końca życia!

- Isa, nie powinniśmy jeszcze.

- A kiedy chcesz to zrobić, co? Kiedy będzie z późno? Kiedy będziesz już martwy?!

- Martwy to ja będę jak mi to zróbcie!

- Lestrange, przysięgam na Merlina, że zaraz będziesz martwy przeze mnie!

Między nami zapadła cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy wyczekująco, ale nikt nie chciał się odezwać. Jest źle, a my pogarszamy sprawę kłótnią.

- Przepraszam - powiedzieliśmy jednocześnie.

Uśmiechnęłam się do niego a on odwzajemnił gest. Jest bardzo trudno. Brunet się denerwuje bo chce w końcu wstać z łóżka, a z drugiej strony boi się pozbyć narzędzia. Zdaje sobie sprawę, że nigdy nie wstanie jeżeli go nie wyjmiemy a jednak cały czas się upiera. On nie widzi tu żadnego dobrego rozwiązania, a ja widzę tylko jedno - to którego najbardziej się boi.

- Matt, obiecuje że nie będzie tak źle. Jeśli się zgodzisz to za parę dni w końcu staniesz na nogi i wrócisz do normalnego życia, a nie leżenia całych dni na łóżku. Wolisz leżeć tu i niedługo umrzeć?

- Właściwie leżenie tu i nic nie robienie... - skarciłam go spojrzeniem. To zdecydowanie nie jest czas na żarty. - Chce w końcu wyjść z tego pokoju...

- Czyli?

- Dawaj tu Snape'a.

- Dziekuję.

Szybko ruszyłam w stronę drzwi. Trochę się denerwowałam ale wiedziałam za będzie dobrze. Snape robił nie takie rzeczy, więc teraz to będzie dla niego pestka.

- Isabel?

Odwróciłam się w stronę chłopaka, który patrzył na mnie przestraszonymi oczyma. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Robił mnóstwo rzeczy które były bardziej niż niebezpieczne, a nigdy nie wyglądał w ten sposób.

- Zostaniesz ze mną? Jak on tu przyjdzie.

- Jeżeli tylko chcesz słońce.

Brunet uśmiechnął się na moje ostatnie słowo. Nigdy nie mówiliśmy do siebie takimi zdrobnieniami, a pojawienie się tego słowa w takim momencie widocznie podniosło go na duchu.

- Dziękuję - szepnął tym razem on opadając na poduszki, a ja wyszłam z pokoju przemierzając korytarz.

***

Zapukałam do drzwi które wskazał mi jeden z mężczyzn na korytarzu. Nigdy nie byłam pod pokojem Snape, który podobno i tak rzadko kiedy w nim bywał. Był nauczycielem w Hogwarcie i szpiegiem który musiał pilnować Albusa. Biorąc pod uwagę to jak szalony i pokręcony jest szanowny pan dyrektor nie należało to do najprostszych zadań.

- Panna Evans, co Panią tu sprowadza?

- Mattheo zgodził się w końcu na wyciągnięcie noża. Przyszłam Pana...

- Poprosić o pomoc - dokończył za mnie.

- Dokładnie.

Mężczyzna patrzył chwilę na mnie po czym wrócił na chwilę do pokoju nie zamykając za sobą drzwi.

Wychyliłam się lekko zaglądając do środka. Pomieszczenie było mniejsze od tego w który mieszkałam ja, ale tak jak wcześniej wspomniałam, mężczyzna nie spał tu za często.

W pokoju było wszystko co miałam ja, tylko trochę mniejsze. Oprócz tego znajdował się dodatkowy, dość duży kredens z dębu, który nijak tu nie pasował. Na nim stały kociołki i fiolki z różnymi składnikami. Część z nich znajdowała się zapewne w licznych szufladkach.

Promise || D.M.[W TRAKCIE POPRAWY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz