Grzane wino

327 22 0
                                    

Rozdział 11

Zegar wskazywał godzinę dziewiątą osiem, kiedy leżałam pod ciepłą kołdrą i wpatrując się w sufit, analizowałam wczorajszy dzień. Chwilę później babcia zastukała w drzwi mojego pokoju, otworzyła je i zerknęła czy aby na pewno mnie nie budzi. Kiedy rzuciłam jej zaspany jeszcze uśmiech i mruknęłam ciche: Dzień dobry, zaprosiła mnie na śniadanie.

Po wczorajszym wieczorze spędzonym w kościółku, w gronie wielu znajomych babci ludzi, ona zdawała się być szczęśliwsza i pełniejsza energii. Po powrocie zasiedziała się w kuchni trochę dłużej niż zazwyczaj, a w piątkowy ranek wstała nieco wcześniej.

Cieszyłam się widząc ją tak ożywioną i radosną. Jej samopoczucie wpłynęło też na jej wygląd. Siwe pasma włosów wydawały się być odrobinę gęstsze, już nie takie przyklapnięte jak dwa dni wcześniej. Na twarzy zdawało się być o dwie zmarszczki mniej, a i oczy miały nieco intensywniejszy odcień. Mimo moich początkowych obaw, to wyjście naprawdę dobrze na nią wpłynęło i nie żałowałam, że przystałam na jej propozycję. 

Wycisnęłam jedną czekoladkę z kalendarza adwentowego i przewiązując sznurek szlafroka wokół bioder, udałam się do kuchni. Wuj już od godziny był w pracy, więc jak co dzień, zjadłyśmy go w swoim skromnym towarzystwem. Zyzio siedział pod stołem z kawałkiem szynki, którą po kryjomu mu podałam. 

- Dzisiaj również wybieram się do pani Aldony. - odparła babcia, siorbiąc łyk gorącej kawy z cynamonem. Upiłam łyk swojej herbaty i kiwnęłam głową.

- Odprowadzić cię? 

- Jeśli to dla ciebie nie problem. Wyjdziemy zaraz jak uporamy się w kuchni. 

Przez moment nie odpowiadałam analizując co należało do naszej dzisiejszej listy zadań. Babcia zawsze lubiła mieć gotowe wszystko wcześniej, tak by święta odpowiednio celebrować i nie martwić się szykowaniem jedzenia. Wydawało mi się więc, że prawdopodobnie dzisiaj zarobimy ciasto na uszka i pierogi, które nadziejemy wcześniej przygotowanym farszem, a następnie zalepimy. Babcia będzie mogła je bez problemu zamrozić i ugotować tuż przed Wigilią. 

Około godziny dziesiątej piętnaście zebrałyśmy brudne talerzyki i kubki. Odstawiłyśmy je gdzieś na bok i kiedy babcia przygotowywała składniki na ciasto, ja umknęłam do pokoju by zmienić piżamę na jedne z cieplejszych ubrań. Wróciłam do kuchni, zakasując rękawy ulubionej bluzy. Babcia podała mi jeden z fartuszków, który przerzuciłam przez szyję i zawiązałam gdzieś na plecach. Pachniał nieco inaczej niż zwykle. Zlustrowałam swoją sylwetkę i uśmiechnęłam się na widok fartuszka, który teraz prezentował się na mnie, a jeszcze tydzień temu okrywał ciało Adama. Stał dokładnie w miejscu, w którym stałam teraz ja. Nachylał się nad rozwałkowanym ciastem i wykrawał z niego świąteczne kształty. Uśmiechał się przy tym z miną jedenastoletniego chłopca, jakiego pamiętałam. 

Pokręciłam głową odpychając od siebie te myśli i związałam włosy w niedbały kucyk na czubku głowy. 

- Zrobisz ciasto na uszka? - babcia podsunęła mi torebkę mąki. - Potrafisz, tak? - kiwnęłam niepewnie głową. 

- Nigdy wcześniej nie robiłam, ale wiem mniej więcej co, jak i do czego. - uśmiechnęłam się co babcia odwzajemniła. 

- Rób to co ja. 

Postawiła przed sobą miskę, dwa razy większą od tej, którą dała mnie. Domyśliłam się, że jej zadaniem będzie przygotowanie ciasta na pierogi, które było niemalże identyczne jak te na uszka. Ta mała różnica w składnikach sprawiła jednak, że postanowiłyśmy wyrobić je osobno. 

PS: Nie zapomnij o mnie [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz