Wigilijny wieczór

329 17 2
                                    

Rozdział 15

Moje nozdrza atakował intensywny zapach gotującego się barszczu, a ja czułam jak wysoka temperatura powoli odcina mi dopływ powietrza. Okna w kuchni parowały od panującego w środku żaru, a kropelki wody urządziły sobie wyścig po jego szybie. Zegar na ścianie wskazywał godzinę piętnastą, a my byliśmy w samym środku przygotowań do wieczerzy wigilijnej. 

Woda przyjemnie bulgotała, w garnkach z uszkami i pierogami, ryby smażyły się skwiercząc, a cała reszta jedzenie czekała w kolejce na swoje miejsce na palnikach gazówki. Dźwignęłam garnek wypełniony szkarłatną cieczą i odstawiłam go na korkowej podkładce, by po chwili postawić na gaz zupę grzybową, za którą niekoniecznie przepadałam. Wuj Edmund doprawiał ostatnie kawałki karpia, a babcia pilnowała by ułożone na rozgrzanej patelni płaty ryb, nie przysmażyły się zbyt mocno. 

Cała symfonia zapachów wypełniała pomieszczenie, a ciepło będące wynikiem ciągłej pracy gazówki oraz grzejników atakowało moje nozdrza. Wypuściłam głośno powietrze. Policzka piekły mnie od rumieńca, który się na nie wkradł. Szczypnęłam palcami materiał koszulki i powachlowałam nim, chcąc nieco się orzeźwić. Upiłam łyk wody ze szklanki i przepłukałam nim usta. Rozejrzałam się po kuchni, chcąc upewnić się czy zrobiłam wszystko co do mnie należało. 

- My sobie tutaj poradzimy. Zajmij się nakryciem do stołu.- babcia posłała mi promienny choć lekko zmęczony już uśmiech. Odwzajemniłam go i skinęłam głową. 

Stół w saloniku nakryty był już białym, świątecznym obrusem. Zielone serwetki starannie złożone w trójkącik odznaczały się na jego tle, a niewielki świecznik czekał tylko na płomień ognia, dzięki którym rozjarzyłby się i oświetlił pokój.

Choinka stojąca w kącie przyjaźnie migotała, wprawiając mnie w świąteczny nastrój. Tutaj powietrze było lżejsze i bardziej rześkie, a ja głęboko się nim zaciągnęłam. Podśpiewując pod nosem, płynące z niewielkiego radyjka stojącego na półce, kolędy rozstawiałam talerze i miseczki na odpowiednich miejscach na stole. Sztućce ułożyłam tak, jak nauczyła mnie babcia kilka lat temu: widelec po lewej stronie talerza, łyżka i nóż po prawej. Mała łyżeczka nad porcelanowym spodkiem. Trzy małe kawałki opłatka, ułożyłam równo na talerzyku obok gałązki świerku, która miała służyć dekoracji.

Dłonią wygładziłam niewidoczną zmarszczkę na obrusie i przyjrzałam się pomieszczeniu. Prawie wszystko wyglądało tak jak za każdym razem, który pamiętałam z dzieciństwa. Nawet igliwie pachniało w ten sam sposób. 

Przemknęłam do swojego pokoju chwilę po godzinie szesnastej, wcześniej upewniwszy się, że w kuchni nie potrzebują już mojej pomocy. Zamknęłam za sobą drzwi, kiedy Zyzio leniwym krokiem wkroczył do pomieszczenia. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, który przez cały czas leżał na poduszce łóżka. Kilka nieodczytanych wiadomości. Wszystkie od znajomych z Wrocławia z życzeniami świątecznymi. Żadna od Adama. 

Głośno westchnęłam i kliknęłam ikonkę wiadomości. 

Do: Adam

Wesołych świąt! Niech będzie to magiczny i najwspanialszy czas spędzony z najważniejszymi dla Ciebie osobami!

Przez moment wahałam się czy ją wysłać. Nie otrzymałam od Adama, żadnej wiadomości od sobotniego wieczora i miałam dziwne wrażenie, że prędko się to nie zmieni. Nie byłam pewna czy po prostu nie miał czasu, czy to ja zrobiłam coś źle. Ta myśl wracała do mnie jak bumerang i za każdym razem przyprawiała o krótki, nerwowy oddech. 

Przez kilka minut wpatrywałam się w ekran w oczekiwaniu na odpowiedź, lecz kiedy jej nie otrzymałam, westchnęłam głośno i odłożyłam telefon na jego miejsce na poduszce. Zyzio obserwował mnie zaniepokojonym wzrokiem, a ja uśmiechnęłam się jakby chcąc go przekonać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i pogłaskałam po łebku. 

PS: Nie zapomnij o mnie [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz