Sylwester

743 30 13
                                    

Rozdział 21

W ostatni dzień roku długo nie wychodziłam z łóżka. Leżałam owinięta kołdrą ze wzrokiem utkwionym w pomalowanej na biało ścianie, wsłuchując się w kolejną kłótnię rodziców. Ich głosy były stłumione, bardziej ciche niż zazwyczaj i byłam pewna, że starali się zachowywać mniej głośno by racja nie leżała po mojej stronie. Przecież w ich mniemaniu byli dobrym małżeństwem. 

Długo kręcili się po domu wypominając sobie przez kogo będą spóźnieni. Oboje powinni wyjść z domu dziesięć minut temu, jeżeli chcieli zdążyć na umówione godziny u fryzjerów. Sylwestrową noc mieli spędzić na jednym z balów organizowanym przez Wrocławskich doktorów. Ich trzydziesty pierwszy grudnia wyglądał za każdym razem w taki sam sposób. Długie suknie, sztywne upięcia, garnitury i stukające się lampki szampana w towarzystwie skinień głową, mających znaczyć szacunek. Nazajutrz usiądą w salonie przy filiżance kawy i zaczną wytykać wszelakie błędy, które były dla nich niedopuszczalne. Jak co rok. 

Z pokoju wyszłam kilka minut po czternastej, kiedy drzwi wyjściowe zatrzasnęły się za plecami rodziców, a ich samochód opuścił podjazd domu z charakterystycznym warkotem silnika. W piżamie i o bosych stopach zeszłam na dół, krzywiąc się za każdym razem, kiedy moja skóra spotykała się z zimnymi płytkami. Zaczesałam kosmyk włosów wymykający się spod uścisku gumki i nastawiłam wodę na herbatę. Do tostera wrzuciłam dwie kromki chleba. 

Śniadanie w postaci grzanek z konfiturą truskawkową zjadłam siedząc w salonie. Rodzice nigdy nie pozwalali mi tego robić, w obawie przed poplamieniem jasnej kanapy lub dywaniku. Prychnęłam na tą myśl i popiłam kęs ziołowym naparem. Posiłek spożywałam w towarzystwie pustej produkcji telewizyjnej, która leciała na losowym kanale jaki wybrałam. Nie skupiałam się na jej fabule myślami będąc dziesiątki kilometrów od własnego ciała. 

Jak wyglądałby ten dzień gdybym zamiast tu, nadal była u babci? Czy czułabym się w ten sam beznadziejny sposób co teraz i czy ogarniałaby mnie panika na myśl o nowym, nadchodzącym roku który wiązał się z wieloma nowymi wyrzeczeniami? Czy czułabym się równie samotna? 

Przekręciłam telefon w dłoni kilkukrotnie, rozmyślając nad wszelakimi za i przeciw dotyczącymi wiadomości do Adama. Był już moment, w którym wystukiwałam na klawiaturze życzenia noworoczne w okienku z jego imieniem, ale usunęłam ją po chwili namysłu, obiecując sobie, że zadzwonię do niego później. Bardzo chciałam usłyszeć jego głos o północy. Rozdzieliłby on stary rok od nowego, a ja przez ułamek sekundy mogłabym cieszyć się, że w nim jest. 

Wyłączyłam telewizor pilotem, kiedy drzwi domu się otworzyły, a w korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Były zbyt ciche jak na moich rodziców, co wprawiło mnie w niepokój. Odstawiłam kubek z niedopitą i chłodną już herbatą na korkową podkładkę i na palcach podeszłam do drzwi. Wychyliłam głowę na hol i wypuściłam głośno powietrze. 

- Wystraszyłaś mnie. - chrypnęłam. 

Rozalia zrzuciła płaszczyk z ramion i odwiesiła go na wieszak. U jej stóp leżała torba. 

- Spodziewałaś się włamywacza? Miałby tutaj co ukraść. - odparła i podeszła bliżej mnie. Pachniała mroźnym powietrzem i zapachem do samochodu. Przytuliłam ją na przywitanie i cicho się zaśmiałam. 

- Jesteś wcześniej. 

- Nie miałam co robić w domu. - wzruszyła ramieniem i zlustrowała mnie od góry do dołu. Skuliłam się pod jej spojrzeniem.  - Dlaczego jesteś jeszcze w piżamie? Już po piętnastej. 

Obie zerknęłyśmy w kierunku wiszącego na ścianie w salonie zegarka. Czas uciekał szybko, a ja po raz kolejny nie zdawałam sobie z tego sprawy. 

PS: Nie zapomnij o mnie [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz