Drewniana figurka

418 22 3
                                    

Rozdział 7

Gdy wróciliśmy, wskazówki zegara dobijały do godziny czwartej nad ranem. Byłam zmuszona ponownie wdrapać się na parapet aby dostać się do swojego pokoju. Dziękowałam w duchu, że okno wychodziło na podwórze i nikt nie mógł dostrzec moich poczynań. 

Po wydarzeniach mających miejsce w nocy, również nie mogłam zmrużyć oka. Nieśmiały uśmiech błądził po moich ustach, a przed oczami rozgrywały się sceny, których byłam wcześniej częścią. Wszystko wydawało się tak odległe i niewyraźne, że przez moment wydawało mi się, że było tylko snem. 

Zasnęłam dopiero po około kolejnej godzinie przewracania się z jednego boku na drugi. To poskutkowało tym, że wstałam dopiero po godzinie jedenastej co zazwyczaj mi się nie zdarzało. A babcia doskonale o tym wiedziała.

O godzinie jedenastej dwanaście stanęłam przed lustrem w łazience, ubrana w szlafrok i ciepłe kapcie. Włosy były potargane od nocnej jazdy na łyżwach. Gdy wróciłam nie miałam siły na doprowadzenie ich do odpowiedniego stanu. Pod oczami odznaczały się cienie, a czubek nosa był nieco zaróżowiony od lekkiego kataru, którego najwyraźniej się nabawiłam. 

Pociągnęłam nosem, przemyłam zmęczoną twarz dłonią i gotowa na konfrontacje, wkroczyłam do kuchni. 

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się do siedzących przy stole krewnych. 

- Dzień dobry. Wstała na obiad? 

Sięgnęłam po czerwony kubek i wstawiłam wodę na herbatę. 

- Trochę się zasiedziałam nad książką. 

Skłamałam i odniosłam wrażenie, że dobrze o tym wiedzą. Wydało mi się to najwygodniejszą opcją. Nie chciałam odpowiadać, dlaczego, gdzie, po co i z kim wychodziłam. Poza tym babcia mogłaby się martwić. 

- Nie siedź tak długo. To niezdrowe. 

Babcia serdecznie się uśmiechnęła i postawiła na stoliku talerzyk z rogalikiem, dając mi tym samym znak bym usiadła, co uczyniłam. Wuj czytał prasę, popijając przy tym kawę. Posmarowałam pieczywo dżemem wiśniowym  i wgryzłam się w jego kawałek, odczuwając potworny głód. 

Spojrzałam za okno doszukując się śladów mojej nocnej eskapady. Na szczęście prószący delikatnie śnieg przykrył wgłębienia jakie pozostawiłam, wymykając się przez okno. Słońce delikatnie przebijało się przez chmury, przez co dzień wydawał się spokojniejszy i przyjemniejszy. 

- W Opatówku jest dzisiaj wyprzedaż garażowa. Ktoś jeszcze to organizuje? - mruknął wuj odkładając prasę i dopijając swój napój. Ujęłam gazetę w wolną rękę i zlustrowałam wzrokiem artykuł. 

- Stara willa. Zapewne mają tam dużo ciekawych antyków. - przełknęłam kęs rogala, przypominając sobie dworek obok, którego wielokrotnie przejeżdżałam. Stara posiadłość wydawała się być dziwnie tajemnicza i wyjęta z sprzed stu lat. Zupełnie nie pasowała do otoczenia, w którym się znajdowała. Lubiłam taki klimat. 

- Chciałaś powiedzieć staroci? 

Uniósł kącik ust do góry. 

- Antyków brzmi bardziej... wykwintnie? - zaśmiał się i sięgnął po paczkę papierosów.

- Nie masz ochoty tam ze mną pojechać?

Wuj Edmund przystanął w pół kroku, sięgając po jeden z tytoniowych wyrobów i spojrzał na mnie nieprzekonany. Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się najszerzej jak byłam w stanie, chcąc go przekonać do tego pomysłu. Wujowi nigdy nie było po drodze do zakupów, zwiedzania czy innych tego typu. Trzymał się od tego z daleka i odwiedzał takie miejsca tylko kiedy faktycznie musiał. Byłam więc z góry skazana na porażkę.

PS: Nie zapomnij o mnie [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz