Independence or death

181 11 3
                                    

TW// KREW, ŚMIERĆ





Szybciej.

Szybciej.

Szybciej!

Wysoki brunet krzyczał na siebie w myślach. Stał pośród porozrzucanych ubrań, butelek i broni. Zestresowany wrzucał wszystko do plecaka co miał pod ręką. Musiał uciekać, nie miał innej opcji. Jego czerwony płaszcz królewski był pomięty. Okulary przeciwsłoneczne zsuwały się z nosa. Korona, dla której zrobił okropne rzeczy nikogo nie obchodziła, była żałośnie przekrzywiona. Oddał wszystko dla władzy. Stracił przyjaciół, kraj, honor. Zyskał kawałek starego złota, na który nikt nie zważał , wbrew początkowej umowie. Nie myślał o niczym, chciał jedynie przeżyć. Był już prawie spakowany, gdy natrafił na stary materiał, byle jak zawinięty. Poczuł się jakby czas stanął w miejscu. Wiedział co to jest. Bał się na to spojrzeć.

Nie.

Nie.

Nie będziesz na to patrzył.

Powiedział do siebie po czym wrzucił do plecaka. Gdy chciał już zamykać go, drzwi do domu otworzyły się i do mieszkania wpadła kobieta. Jej włosy były mokre od potu i krwi. Ręce miała pokaleczone. Potwarzy spływała jej czerwona ciecz z czoła. Mundur, który miała na sobie przeżył swoje lata świetności. Cały podarty nie prezentował się tak dostojnie jak dawniej. Malowały się na nim świeże plamy po krwi i błocie. Chłopak dobrze wiedział skąd go ma. Miał taki sam, który jednego dnia zamienił na szaty królewskiej zmiął go wyrzucając go z zasięgu swoich oczu. Jedyna różnica była taka że jej był ciut jaśniejszy, podchodzący pod bardzo delikatny fiolet. Jednak teraz był praktycznie nie widoczny. Wiedział jaki ma kolor bo widział go wcześniej.

Nic nie mówiąc podeszła do chłopaka, który stał jak zamurowany.

— Słuchaj mnie uważnie bo powiem to tylko raz — powiedziała cedząc ze wściekłością każde słowo — Ufałam ci jak bratu, jednak ty nas zdradziłeś Eret. Nienawidziłam cię, brzydziłam się tobą i tym co zrobiłeś. Jednak gdy wbiegłeś do tej głupiej jaskini błagać o przebaczenie Wilbura- przebaczyłam ci. Mimo że odebrałeś mi to co najważniejsze. Każdego dnia się zarzekałeś, że jesteś wierny, że nas nie zdradzisz, że kochasz l'manberg i nas całym sercem. Mówiłeś że życie poświęcisz. I co?! GDY MAMY SZANSE NAODZYSKANIE OJCZYZNY UCIEKASZ JAK TCHÓRZ — krzyczała — FUNDY, TOPIEPRZONE DZIECKO WALCZY, ZAMIAST CIEBIE!

— Niki wysłuchaj mnie — zaczął, jednak przerwała mu

— Nie obchodzi mnie żadne twoje słowo — jej głos był teraz nadzwyczaj spokojny, jednak zimny jak lód i ostry jak stal. Podeszła do niego.

It was never meant to be powiedziała prawie szeptem, patrząc mu się prosto w oczy po czym wbiła mu nóż w brzuch. Krew trysnęła na jej mundur i twarz. Spłynęła jej strumieniem z dłoni. Nie obchodziło jej to.

Patrzyła jak zszokowany łapie na narzędzie starają się je wyciągnąć. Zamiast tego przewrócił się z nim. Okulary mu pękły. Płaszcz nasiąkł krwią. Korona spadła mu z głowy, krusząc przy tym czerwone szafiry jakie się na niej znajdowały. Odwróciła się i poszła w stronę drzwi. Zanim wyszła z zimnym wyrazem twarzy dodała

Independence or Death i wyszła trzaskając drzwiami






Unfinished symphony // dream smp shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz