Rozdział 10, czyli rozlana woda

84 4 0
                                    

Niedługo potem rozstałyśmy się z Dianą. Ona wróciła do mieszkania, a ja pojechałam na osiedle Tonnie. Miałyśmy pójść na spacer, ale ze względu na korki podróż dłużyła się niemiłosiernie. Słuchałam muzyki przez cholernie poplątane słuchawki, jedna z resztą już się psuła. Jadąc w tym irytująco powolnym autobusie myślałam nad tą imprezą znajomych ze starej klasy. Ktoś mógłby znowu mnie rozpoznać jako DeadFace, a inni mogą pytać o powody przeniesienia się do innej szkoły. Ale będę tam z Tonnie. To męczy mnie najbardziej. Mogę zrobić coś nie tak, co może negatywnie wpłynąć na moją ofiarę. Z drugiej jednak strony, mogę zranić w jakiś sposób Dianę. Od samego początku nie chciałam. Chciałam by pozostała przy życiu od momentu, w którym ją zobaczyłam. Od momentu, w którym jej kurewsko piękne szmaragdowe oczy na mnie spojrzały. Oparłam głowę o szybę. Niebawem będę musiała wysiąść. Westchnęłam cicho myśląc zarówno o Dianie jak i Tonnie. Teoretycznie nie czułam do nich nic, obie miały być tylko wsparciem przy celu jakim było czyjeś morderstwo. Diana jednak zaczęła mnie do siebie coraz mocniej przyciągać. Musiałam stłumić te wrażenie. Teraz muszę idealnie udawać zainteresowanie blondynką by wszystko poszło jak należy.
Niedługo potem wysiadłam z autobusu, a do przebycia miałam jeszcze około dziesięciu minut piechotą. W słuchawkach, a raczej jednej, po prawa nagle przestała działać rozlegały się dźwięki utworu „All I Want" autorstwa Kodaline. Szłam stosunkowo powoli, jak na samą siebie. Sprawdziłam czy napewno mam w kieszeniach wszystko co powinnam. Tak też było. Brakowało mi jedynie..
Kurwa! Krzyknęłam zirytowana. Zgubiłam kominiarkę. Do cholery. To nie jest kwestia tego, że ją straciłam. To kwestia znaku „DeadFace tu była" do cholery..
W prawdzie losowy przechodzień, nawet gdyby przechwycił taką kominiarkę, mógłby stwierdzić, że był to jakiś fan DeadFace, bo i tacy ludzie się zdarzają, ale jeżeli ktoś mnie rozpoznał a maska będzie dowodem? Cholera jasna! Łzy napłynęły mi do oczu. A więc kurewsko przerażająca wizja końca DeadFace była prawdziwa. Usiadłam na ławce zanosząc się łzami. Co jeżeli to Diana wzięła tę pierdoloną kominiarkę?! Mogła przecież wykorzystać sytuacje i zebrać dowody na mnie. To wszystko mogło być tylko teatrzykiem przede mną, aby schwytać DeadFace. „Do cholery jasnej, jaka ja jestem beznadziejna." Powtarzałam w głowie. Teraz jeszcze olewam potencjalną ofiarę na rzecz wylewania łez. Powinnam być na to gotowa dokonując już pierwszego morderstwa, albo jakiegokolwiek innego wykroczenia. Odchyliłam głowę do tyłu, a gdy wróciłam do poprzedniej pozycji zobaczyłam chłopaka trzymającego butelkę z wodą. Zapytał czy wszystko w porządku, ale gdy odsłoniłam twarz bez zbędnych pytań podał mi butelkę wody. Odkręciłam ją, a ręka trzęsła mi się do tego stopnia ze trochę wylałam na siebie, a ciecz zmieszała się z moimi łzami
— jestem Ethan. Chciałem zapytać, czy mogę ci jakoś pomóc, ale myśle, że nie znajdę żadnego rozwiązania, by pocieszyć tak zranioną duszę — powiedział lekko tajemniczo i usiadł obok mnie. — napij się wody. Uzupełnij płyny, czy coś — powiedział miło się uśmiechając, jakby nie widział, że właśnie zakręcam butelkę. Od początku zdawał się być strasznie podejrzany. Dlaczego więc wzięłam ją od niego. — Ty jak mniemam jesteś DeadFace, prawda? — zapytał a ja zaczęłam się trząść coraz bardziej — jestem Charlie, ale media nazywają mnie Śmiercionośnym

Villain (gxg)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz