Wiedziałam, że tej nocy już nie zasnę. Miałam szczęście, że trafiłam na moją ciotkę, która mogła mnie zaadoptować, ale niedługo po tym zdarzeniu wyjechała za granicę, by dorobić. Oddała mnie pod opiekę babci. To i tak dobrze. Kobieta kocha mnie nad życie i strasznie się o mnie martwi. Postanowiłam nawet się już nie kłaść, gdy zdałam sobie sprawę, że jest już po piątej. Zastanawiałam się, czy oddać ubrania Tonnie dzisiaj, czy jednak uprzednio je przeprać. Zdecydowałam, że włożę je do pralki i oddam dziewczynie pod koniec tygodnia. Naszykowałam sobie szarą bluzę i luźne jeansy na dzisiaj. Idealny strój na mokry i brudny deszczowy dzień. Ubrałam się szybko i zdecydowałam odpuścić dzisiaj śniadanie. Zjem coś w szkole, może nawet zajdę po rogaliki po drodze. Mam w końcu sporo czasu.
Usiadłam jeszcze w łóżku i obejrzałam jeden odcinek jakiegoś popularnego serialu młodzieżowego. Potem ubrałam buty i nie czekając aż babcia się obudzi wyszłam do szkoły. Czarny plecak ciążył na mnie, jak te wszystkie problemy na rysunkach psychologicznych. Znowu westchnęłam. Nie lubiłam myśleć o rodzicach. Zawsze potem robiło mi się strasznie nieswojo i czułam się znacznie gorzej. Spojrzałam na zegarek. Zbliżała się godzina siódma, co oznaczało otwarcie sklepiku. Poszłam okrężną drogą, by zajęło mi to dłużej. Nie lubiłam bowiem czekać pod budynkiem. Sprawiało to, że czułam się dziwnie niezręcznie. Spojrzałam na telefon, bo przyszedł mi jakiś komunikat. To Tonnie. Napisała, czy nie chciałabym po nią podjechać, bo wychodzi już z domu, ale mamy jeszcze trochę czasu. Czemu nie?
Wstąpiłam po te rogaliki i napój energetyzujący, by uzupełnić energię po nieprzespanej nocy. Niedługo później siedziałam już w autobusie jadąc do dziewczyny.
Znowu słuchałam muzyki przez tę jedną, już marnie działającą słuchawkę. Oparłam głowę o szyję i zaczęłam myśleć coraz więcej o matce. Przypominałam sobie ją
Matkę.
Patrzyła na mnie tymi jakby księżycowymi oczyma, gdy trzymała mnie za niewielką wtedy dłoń, gdy spacerowałyśmy jesiennymi popołudniami. To był chyba październik, jeden z najpiękniejszych miesięcy roku. Teraz, jest on dla mnie wręcz obrzydliwy. Przytulała mnie mocno, a potem bawiłyśmy się w liściach. Zbierałyśmy te najpiękniejsze, a potem wkładałyśmy je do jej ulubionej książki. Nawet nadal ją mam. To kryminał.
Westchnęłam, gdy autobus zatrzymał się na moim przystanku. Wysiadłam z niego ocierając łzę i skierowałam się tam, gdzie miała czekać na mnie dziewczyna. Podałam jej ciepłego jeszcze rogalika, którego papierowe opakowanie miało kilka mokrych plamek. Nie sądziłam, że łzy je ubrudzą. Usiadłyśmy na przystanku autobusowym, a ja otworzyłam energetyka, gdy dziewczyna dobierała się do przekąski
— a może urwiemy się dzisiaj? — powiedziałam patrząc we wnętrze puszki. Dziewczyna raczej nie była zadowolona z tego pomysłu, ale w końcu się zgodziła. Spojrzała na moje dłonie. Były lekko zadrapane, a w nich trzymałam ten przeklęty napój. Dziewczyna zabrała mi go i przysunęła się do mnie. Puszkę postawiła po swojej prawej stronie, tak, bym jej nie sięgnęła i wzięła jedną z moich rąk w swoje. Pocałowała rany i zadrapania, a mnie lekko zmroziło. Jej lekkie usta tak spokojnie opatulały moje blizny a ona podwinęła rękaw, pod którym było tego znacznie więcej. Gdy wycałowała każdy widoczny zraniony centymetr mojego ciała spojrzała na mnie
— przepraszam, ale — przełknęła ślinę — dlaczego to robisz? — nie wiedziałam jak jej to powiedzieć.
— tak odreagowuje stres — powiedziałam szybko zasłaniając nadgarstki. Tak naprawdę byłabym w stanie ranić się jeszcze, by znowu dotykała mych blizn tymi cudownymi ustami.
CZYTASZ
Villain (gxg)
Mystery / ThrillerW pewnym małym mieście robi się coraz głośniej o pewnym młodocianym mordercy. Co jeżeli okaże się, że tak naprawde jest to morderczyni w młodym wieku? Najbardziej zastanawiający jest fakt tego, jak potoczy się jej dalsza seria zabójstw, gdy okaże si...