Rozdział 14, czyli pusta skorupka jajka

55 3 0
                                    

Nie minęło dużo czasu, a siedziałyśmy znowu w pokoju dziewczyny, a ona wybierała ubranka, które chciałaby mi dać na przechowanie, bym nie chodziła w tym samym co wczoraj. Wybrała mi krótki, obcisły, biały top, szare dresy i rozpinaną bluzę w tym samym kolorze co spodnie. Było to totalnie nie w moim stylu, ale nie mogłam narzekać. Nie wypadałoby.
Dowiedziałam się również, że pozornie idealna Tonnie pochodzi z rozbitej rodziny. Znaczy, będącej w trakcie rozbijania się. To tak jak jajko, które niby pękło, ale jakoś się trzyma, mimo, że już wszystko wypłynęło ze skorupki. Jej ojciec jest alkoholikiem, a matka wiecznie zapracowanym korposzcurem. Pracuje na wysokim stanowisku i wcale nie poświęca jej uwagi, a ojciec próbuje to robić, ale udaje mu się do momentu, w którym nie pomyśli o alkoholu. Potem zaszywa się gdzieś w głębi ciemnych uliczek, i ani Tonnie, ani nikt z jego otoczenia nie wie, jak do niego dotrzeć.
Dziewczyna powiedziała mi, że niedługo ojciec zapewne wróci, więc lepiej żebym już poszła. Westchnęłam całując ją w polik na pożegnanie. Strasznie dużo dzieje się w ten weekend.
Postanowiłam wrócić piechotą, mimo, że miałam daleko. Dlatego też, w połowie drogi postanowiłam wsiąść do autobusu, by było szybciej. Babcia też już pewnie odchodzi od zmysłów.
Niedługo potem byłam już w domu. Opadłam zmęczona na łóżko, a babcia podała niedzielny obiad, którym, jak się spodziewałam był rosół. Na moje szczęście, nie dostałam zbyt długiego wykładu o „uciekaniu" z domu i pracowaniu pod latarnią. Zakończyło się jedynie na kilku słowach, o tym, jak istotne jest dla niej moje bezpieczeństwo. Mruknęłam wkładając miskę po rosole do zmywarki i jak najkulturalniej potrafiłam odmówiłam drugiego dania.
Położyłam się na łóżku włączając muzykę na gramofonie. Sama chyba staję się pierdolonym jajkiem

Villain (gxg)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz