Rozdział 8, czyli mordercy też sie boją

107 6 0
                                    

Obudziłam się w panice. Czyli to wszystko było pierdolonym snem? To wszystko było tak odległe a zarazem tak bliskie. Płacz babci. Nadal czułam dziwny ciężar, tak, jakby to było prawdą.
Ale co prawda to prawda, muszę uważać na Dianę. Nie wiem jakie ma zamiary. Jeżeli nie będę ostrożna, może się to skończyć właśnie w takowy sposób. A to najgorszy sposób w jaki może się zakończyć DeadFace. Spojrzałam na kominiarkę. Wystawała z kieszeni moich spodni, niechlujnie rzuconych na krzesło. Ubrałam je i upewniłam się, czy wszystko jej na swoim miejscu. Widok płaczącej babci znowu ukazał mi się w głowie, za co moje dłonie zaczęły się lekko trząść. Podeszłam do lustra ubierając zieloną koszulę na krótki rękaw. Włosy zaplotłam w dwa warkocze, a robiąc to słuchałam swojej ulubionej piosenki. Lekko mnie poniosło i zaczęłam śpiewać, a raczej wydawać całkiem dziwne odgłosy. Do mojego pokoju weszła babcia, by zapytać czy dobrze się czuje. Roześmiana odpowiedziałam, że tak. Lekko się zdziwiłam. Dlaczego była w domu? Jest sobota, powinna pracować. Czy to ma jakiś związek z moim snem? Momentalnie cały mój dobry humor prysł i zanim jeszcze zdążyła wyjść muzyka ucichła. Warkocze nie wyszły najlepiej, przez wciąż lekko drżące dłonie. Znowu zaczęłam się stresować tym snem. To głupie. Każdy miewa koszmary, a mało kiedy się one sprawdzają. Odgarnęłam kosmyki, które nie złapały się w warkoczyki z twarzy i sprawdziłam telefon. Kilka wiadomości od Tonnie. Napisała, że dziękuje za spotkanie i chętnie je powtórzy, czy wszystko ok i czy jestem bezpieczna. Odpisałam szybko, że wszystko jest w porządku, ale wczoraj nie miałam już siły by odpisać. Umówiłyśmy się na spacer dzisiaj. Najpierw jednak powinnam chyba pojechać do Diany. Żyje w tym momencie dwoma życiami. Zaśmiałam się lekko na tę myśl ale poważnie tak było. Jak miałam zachować statyczność między tym? Westchnęłam cicho i poszłam założyć buty. Nie jadłam nic, znowu. Trudno, nie miałam czasu. Wyszłam z domu i skierowałam się na najbliższy przystanek, z którego dojadę na Membranę. Gdy byłam już na miejscu zrobiło mi się lekko słabo. Może pójdziemy z Tonnie na jakieś śniadanie? Wsiadłam w ósemkę i pojechałam do Diany. Gdy tylko dojechałam na Membranę pobiegłam do żółtego bloku. Kurwa, dziewczyna nie podała mi numeru mieszkania. Zaczęło robić mi się coraz bardziej słabo. Znowu zawaliłam? Nagle zobaczyłam Runę. Wychodziła z trzeciej klatki schodowej żółtego bloku. Zawsze jakaś podpowiedź. Weszłam tam i ku mojemu zdziwieniu, przy mieszkaniu numer 1 zobaczyłam jej buty. Miała wczoraj identyczne na sobie. Zapukałam, a gdy otworzył mi wysoki mężczyzna lekko się przestraszyłam. Chciałam powiedzieć, że się pomyliłam, kiedy za nim zobaczyłam kolorowo oblepione drzwi z napisem „Diana"
— przecież mówiłem tej okropnej smarkuli, że ma dzisiaj nikogo nie zapraszać — wysapał a mnie obleciał strach. Kurwa, zabijam ludzi, a boję się przeciętnego faceta. Tak, mordercy też się boją.
Po chwili Diana wyszła z pokoju i skierowała się w stronę drzwi. Facet wypchnął ją za drzwi i zamknął je za nami.

Villain (gxg)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz