V

1.4K 113 52
                                    

Obudziłem się na podłodze, cały obolały. Gdy z trudem, otworzyłem oczy zobaczyłem pochylające się nade mną trzy postacie. Chciałem coś powiedzieć ale zupełnie wyschło mi w gardle więc udało mi się tylko odchrząknąć. Peter szybko podał mi wodę którą wypiłem na jeden łyk. Nie było jej mało, po prostu nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo byłem spragniony. Gdy odstawiłem puste naczynie na podłogę James podał mi czyste ubrania w które szybko się przebrałem, po czym skuliłem się na łóżku postawionym na końcu pokoju. Zawrze po pełni czułem się nieswojo, i chłopaki dobrze o tym wiedzieli dlatego bez słowa usiedli obok mnie. Syriusz okrył mnie kocem gdy zauważył że jest mi zimno a Glizdogon i Rogacz położyli coś przede mną. To coś były to opatrunki ale również czekolada, a raczej ich kilka, moja ulubiona herbata, owocowe żelki a także, ulubione Petera cukrowe myszy.

- Dziękuje – powiedziałem zaskoczony, gdy James opatrywał ranę na mojej nodze a Syriusz zajmował się długim rozcięciem na ramieniu – jesteście najlepsi.

- Tak właściwie to my to tylko przynieśliśmy. Łapa kupił wszystko sam – spojrzałem na bruneta on tylko odwrócił głowę w innym kierunku - tak naprawdę to nie wiem kiedy znalazł na to czas i pieniądze. – cala nasza trójka spojrzała na niego pytająco.

- No wiecie... mam trochę oszczędności... a jak się czegoś chce... to znaczy ma się motywację... no wiecie o co chodzi... to- to zawsze znajdzie się czas, a z herbatą pomogły skrzaty. – wydukał coś Black. – Glizdek lubi myszy a były na przecenie – próbował się uratować.

Zarumieniłem się więc otuliłem się mocniej kocem i na szczęście Potter rozpoczął rozmowę o jakiś błahostkach. Gdy rozmowa zeszła na temat Qudditcha, na którym się zbytnio nie znałem ponieważ mnie nie interesował, rozejrzałem się po pokoju. Stara komoda zyskała kilka nowych zadrapań poza tym nic się jej nie stało ponieważ była solidna, od ściany obok oderwanych było kilkanaście desek a na łóżku na którym siedzieli leżała porozrywana pościel, poza tym nie było większych szkód.

- Dzisiejsza pełnia była... um... spokojna? – zapytałem nie pewny czy mnie zrozumieją.

- Tak, byłeś grzecznym wilczkiem – odpowiedział uśmiechnięty Black i poczochrał mi włosy. Chciałem zrobić to samo ale zagrodził się czekoladą więc dałem za wygraną i przyjąłem ją w zamian, musiałem się jednak odgryźć.

- Mówi to osoba która dosłownie jest psem i ma na imię Syriusz, po gwieździe psa, nie mówiąc już o przezwisku Łapa.

-A kto w tym pokoju ma na imię Wilk McWilk? Bo na pewno nie ja – droczył się dalej.

- Dobra spokojnie panowie, oboje jesteście maskotkami naszej grupy – powiedział Rogacz podając nam po dolewce herbaty. – Ci ślizgoni są niby tacy lojalni wobec siebie co nie? Jak myślicie, co trzeba by było zrobić by ich skłócić ze sobą? – zapytał by zmienić temat.

- Pewnie nic szczególnego, sami by się skłócili gdyby wyjawili sobie nawzajem swoje brudne sekrety – rzucił bardziej w powietrze niż do kogoś konkretnego blondyn, jednak Syriusz podłapał pomysł.

- Chwila, masz rację! – wykrzyknął, po czym zwrócił się do mnie – co sprawi że zaczną gadać tylko prawdę?

- Serio Łapo? – spojrzałem na niego z politowaniem – powtarzamy to co roku, jest to jeden z podstawowych eliksirów - patrzyłem na niego wyczekująco przez kilkanaście sekund a gdy pokręcił głową z szerokimi oczami, załamałem ręce i wyszeptałem – veritaserum.

- No i super, masz trochę?

- Syriuszu, potrzeba wielu składników, jest bardzo trudny do zrobienia i warzy się go miesiąc.

Be Over The Moon// wolfstarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz