Przepraszam was wszystkich za moją nieobecność ale musiałam wziąć tzw. mental health break. ALE przychodzę dzisiaj z dość długim rozdziałem, więc MIŁEGO CZYTANIA.
- Już nie mogę się doczekać aż zmiażdżymy jutro ślizgonów na boisku – krzyknął James gdy zbieraliśmy się do łóżek.
- Rogacz, idź spać. Musimy jutro wcześnie wstać, nie wspominając już nawet o twoim ukochanym meczu po południu – odezwałem się zdejmując skarpety i je składając, na co Łapa się zaśmiał i kaszlnął. O dziwo przy kaszlnięciu wydał dźwięk podobny do słowa nerd.
- Czemu musimy wcześnie wstać? Przecież jutro jest sobota - jęknął Peter.
- Glizdogonie – Syriusz z szoku przestał skakać po swoim łóżku – czyżbyś zapomniał o jutrzejszym pranku który musimy przygotować?
- A no tak, sorka. Jestem po prostu zmęczo-oaaa-ny – ziewnął blondyn.
- Dobranoc – powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu, zakańczając ich rozmowy – Nox Maxima.
***
O świcie obudził nas wszystkich James. Gdy już się przebraliśmy, popędziliśmy pod peleryną niewidką i zaklęciem wyciszającym, pod wejście do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Po odczekaniu dziesięciu minut, drzwi uchyliły się i wyszedł z nich jakiś trzecioklasista, prawdopodobnie spotkać się z kimś po kryjomu. Mieliśmy szczęście że wybrał właśnie dzisiejszy ranek. Zanim wejście się zamknęło wślizgnęliśmy się do środka. Podreptaliśmy do dormitorium w którym mieszkał Snape i za pomocą zaklęcia Alohomora weszliśmy po cichu do środka.
Rogacz pochylił się nad Smarkerusem z wykrzywioną miną, Syriusz nad Rosierem, Peter nad Mulciberem a ja nad Averym. Spojrzeliśmy po sobie a następnie skierowaliśmy różdżki na swoje ofiary. Każdy z nas wyszeptał formułkę Colovaria i kilka innych by zabezpieczyć i utrwalić czar. Szybko wróciliśmy pod pelerynę i w ten sposób przeszliśmy przez większość dormitoriów chłopaków.
Przy dziewczynach musieliśmy się bardziej postarać ponieważ dzięki zaklęciu Glisseo, schody wykrywały płeć. Jeżeli jakiś chłopak postawił na nich nogę, zmieniały się w zjeżdżalnię. Sprawdziliśmy jednak wcześniejszej nocy, w wieży gryfonów i zaklęcie nie działało na zwierzęta. Tak więc przez następną godzinę gdyby ktoś znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie mógłby zaobserwować bardzo ciekawy widok. Mianowicie wysoki szatyn stojący na czatach oraz czarny pies i jeleń z szczurem siedzącym mu na czubku głowy, dreptali po Lochach Slytherinu.
Gdy wyślizgnęliśmy się na korytarz po skończonej pracy, postanowiliśmy pójść od razu na śniadanie i czekać na rezultaty.
Dotarliśmy do wielkiej sali i zabraliśmy się za wsuwanie jedzenia. W ciągu kilkunastu minut dołączało do nas coraz więcej gryfonów. Po jakimś czasie w sali zaczęli pojawiać się pierwsi ślizgoni. Niektórzy cali czerwoni na twarzach, większość chowała się w kapturach i wszyscy rzucali śmiertelne spojrzenia w naszym kierunku. My za to ledwo powstrzymywaliśmy się od śmiechu i by nie spalić naszej przykrywki wybuchliśmy dopiero gdy rechotało już kilka innych osób. Nie żeby wszyscy nie wiedzieli że to nasza sprawka, trzeba jednak utrzymywać pozory.
Z czego śmiało się właśnie pół Hogwartu w tym część nauczycieli zapytacie? A no z tego że cały dom Salazara Slytherina paradował właśnie, w dzień meczu przeciwko Gryffindorowi, z włosami w barwach domu Godryka - ich przeciwnika.
- Próbowaliście może umycia się!? – dało się słyszeć czyjś przerywany chichotami krzyk, prawdopodobnie ze stołu Ravenclaw.
- Żeby to raz – odpowiedział zza zaciśniętych zębów Snape.
CZYTASZ
Be Over The Moon// wolfstar
FanfictionChciałabym tylko zaznaczyć ze nie podoba mi się nic co tutaj kiedyś napisałam ale moja koleżanka nie pozwala mi usunąć tego fanfiction hehe wiec proszę enjoy ale nie podpisuje się pod moją własną pracę jsbsjsbsjsbsjsbs