Bonus

1.6K 74 23
                                    

~Piotr

Siedziałem przed swoim domem i oglądałem ludzi wokół. Jak chodzili do przyjaciół i rodziny, których od lat, miesięcy bądź nawet dni, nie widzieli, bo ci umarli przed nimi.

No tak. Znajduje się w Krainie Aslana. Wszyscy inni ludzie nazywają ją rajem. Domem Boga. Ja i moja rodzina mówimy na to miejsce jednak Kraina Aslana. Rodzice o dziwo uwierzyli w przygodę moją i reszty mojego rodzeństwa w Narnii. Byli dość załamani kiedy dowiedzieli się, że mieli jeszcze jedno dziecko, które z nami nie wróciło do domu. Na początku naturalnie nie chcieli w to uwierzyć, ale kiedy wszyscy tu trafiliśmy to nam uwierzyli. Aslan podobno osobiście im o tym powiedział.

Niespodziewanie usłyszałem śmiech. To jakaś rodzina w moim sąsiedztwie znowu się spotkała. Zazdrościłem im tego. Oczywiście mam tu rodziców, Edmunda, Łucję i Zuzannę. Ale nie ma tu Alex. Miałem nadzieję, że jednak się spotkamy po drugiej stronie. Lecz nie znaleźliśmy tu jej.

-Wyglądasz jakbyś miał znowu umrzeć.

-Wielkie dzięki. - spojrzałem nie przychylnie na Edka.

Wyglądał jakby był w młodszy ode mnie o ledwie dwa lata, zamiast czterech. Najwyraźniej kiedy miał dwadzieścia trzy lata było mu najlepiej.

-Wiesz, umieranie nie jest za fajne więc jednak podziękuję. - w połowie zażartowałem. No cóż. Moja śmierć może i była krótka, ale za to dość bolesna. Wykolejenie się pociągu nie jest najprzyjemniejsze.

-No co ty nie powiesz? - odparł przekręcając oczami. Zupełnie jak Alex. - To ja ci przypomnę, że ja wyleciałem z samolotu i walnąłem w ziemię z odległości jakiś czterech kilometrów.

No tak. Prawie już zapomniałem, że Edmund zginął w wojsku. Co ciekawe nie na wojnie tylko na ćwiczeniach. Pilotował samolot, który jak się okazało miał usterkę silnika. Edek musiał się katapultować. Tylko, że spadochron nie rozłożył się. Wszyscy byliśmy zdruzgotani. Miał wtedy ledwie dwadzieścia pięć lat. Jako pierwszy tu trafił.

-O czym rozmawiacie? - podeszły do nas nasze siostry.

-O tym kogo śmierć była bardziej spektakularna. - odparł brunet z uśmiechem.

-Cóż za inteligentne zajęcie, sobie wymyśleliście. - westchnęła Zuza łapiąc się za głowę w geście załamania. Z szatynką dosiadły się do nas. Po namyśle trzydziestolatka jednak się odezwała. - No mnie zaatakowano, więc nie wykluczone, że mogę w tym wygrać.

Zuza jak miała około pięćdziesiątki została napadnięta. Gość chciał ukraść jej torebkę, ale ona pamiętając walki w Narnii próbowała się obronić. Pewnie by jej to wyszło, gdyby nie fakt, że facet miał pistolet.

-Ja przegrywam. - Łucja wzniosła ręce do góry w geście poddania. - Jako jedyna umarłam ze starości.

-A może właśnie wygrywasz. - stwierdziłem myśląc, że dożycie dziewięćdziesięciu lat jest doprawdy niesamowite. Szatynka ledwie kilka dni temu do nas dołączyła.

-Właśnie. - zgodził się ze mną, o dziwo, Edmund. - Cała nasza trójka zginęła w jakieś katastrofie, a fakt, że ty normalnie umarłaś jest niezwykły.

Wszyscy się zaczęliśmy śmiać. Na tyle głośno, że zwróciliśmy na siebie uwagę chyba wszystkich dookoła.

-A co tu tak wesoło? - usłyszeliśmy nad sobą. Stała tam moja żona w towarzystwie męża Łucji i swojej koleżanki. Co najlepsze to ta jej koleżanka młodo umarła i nigdy nie znalazła męża. Dopóki Edek tu nie przybył. Zanim ja tu trafiłem to ta dwójka już ze sobą chodziła.

-A nic takiego kochanie. - uśmiechnąłem się szeroko. - Tylko żartujemy ze śmierci.

-Jesteście niepoprawni. - westchnęła ukochana Edmunda i całą trójką odeszli rozbawieni do naszych rodziców, z którymi rozmawiał mąż Zuzanny.

Relentless ✔ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz