Ramandu

1.6K 64 86
                                    

~Alex

-Kaspian, nie strzelaj! - krzyknęłam na szatyna gdy dolecieliśmy na plażę, a ten już podnosił kuszę.

-Nie strzelajcie. - dodał Edmund do załogi wychodzącej z łodzi. - To Eustachy.

Dopiero kiedy zobaczyli, że gad jest łagodny to opuścili broń.

-Eustachy!? - zdziwiła się Łucja. - Ale jak to możliwe?

-Mnie się nie pytaj. - podniosłam ręce w geście bezradności i zsunęłam się z smoka.

Nagle poczułam oplatające mnie silne ramiona.

-Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo się bałem. - Kaspian miał wyraźnie zduszony głos, kiedy mnie przytulał.

-Spokojnie Kas. Nic mi nie jest. - odsunęłam się trochę od niego i uśmiechnęłam się.

Patrząc w oczy szatyna zauważyłam, że są lekko przekrwione, lecz zanim zdążyłam choćby otworzyć usta odezwał się Edmund.

-Wyraźnie połaszczył się na złoto. - wskazał na złotą bransoletę, która utkwiła na łapie smoka.

Kaspian wstał i odchrząknął lekko, by odpowiedzieć brunetowi.

-Każdy wie, że smocze skarby są zaczarowane. - oh, doprawdy? - Przynajmniej każdy...stąd. - no lepiej.

Łucja uwolniła Eustachego od drażniącej go biżuterii, a ja przypomniałam sobie wszystko co wiedziałam o smoczych skarbach. Faktycznie było coś takiego, tylko szkoda, że nie przypomniałam sobie od razu. Szkoda również, że nie ma na to żadnego lekarstwa.

-Jest jakiś sposób żeby go odczarować? - nie ma szans bracie.

-O ile wiem nie. - szatyn spojrzał się pytająco na Driniana, lecz ten nic nie powiedział.

-Z tego co wiem nie ma na to zaklęcia. - dodałam swoje trzy centy.

-Jego rodzicom to się nie spodoba. - to jest raczej oczywiste braciszku.

-Przepraszam za rękę, mój drogi. - niespodziewanie odezwał się Ryczypisk. - Wiesz...Czasami trochę ponosi mnie zapał. - czasami? Jakieś trzy lata temu omal nie zabiłeś Kaspiana, ponieważ jest człowiekiem.

-Szalupy gotowe, Kapitanie. - zakrzyknął Tarvos.

-Nie możemy go tu zostawić. - zbulwestrowała się Łucja.

-Na pokład też nie możemy go zabrać. - stwierdził kapitan.

-Drinian, wracaj z ludźmi na statek. - Kaspian podał mu miecz martwego lorda.

-My spędzimy noc tutaj. - dodałam. - Może coś wymyślimy.

-Ale nie macie prowiantu. - zbuntował się ojciec Geal. - A noce są tu bardzo zimne, jaśnie Pani.

Zanim ktokolwiek się odezwał smok Eustachy zionął ogniem na mały patyczek, który szybko się zapalił. Nieźle to wyglądało.

-Poradzimy sobie jakoś. - odparła mysz.

Wszyscy się zaśmialiśmy.

~Kaspian

Późnym wieczorem rozbiliśmy obóz nad ogniskiem i położyliśmy się spać. Alex po pewnym czasie usnęła wtulona we mnie, lecz kiedy ja nie mogłem dalej usnąć postanowiłem przysiąść się do Edmunda, który wciąż nie spał tylko wpatrywał się w gwiazdy.

-Nigdy dotąd nie widziałem tych konstelacji. - stwierdził Edek.

-Ja też nie. Jesteśmy daleko od domu. - odparłem. - Jak byłem mały marzyłem, że dopłynę na koniec świata i znajdę tam ojca. - wyżaliłem mu się nieprzerwanie patrząc na gwiazdy.

Relentless ✔ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz