Łachonogowie

1.8K 78 24
                                    

~Alex
Po wejściu na statek wszyscy rozeszli się w swoje strony i nie miałam z kim pogadać. Ja siedziałam w głównej kajucie i umierałam z nudów, Kaspian uzgadniał coś z kapitanem, Edmund polerował swój nowy miecz, a Łucja zajęła się szyciem swojej kamizelki, która jej się podarła przy walce. A z Eustachym nie zamierzam rozmawiać. W sumie to nawet nie wiem gdzie go wcięło.

-Co tak tutaj sama siedzisz? - myślałam że padnę trupem kiedy nagle usłyszałam głos szatyna. On się na ninje szkoli, czy jak?

-Rozmyślam - uśmiechnęłam się do niego, by nie zobaczył mojego smutku.

-O czymś smutnym? - czemu on zna mnie tak dobrze? No czemu? - To powiesz mi o co chodzi? Nie cierpię patrzeć jak jesteś zdołowana.

Z chęcią powiedziałabym, że nie, albo wymyśliła jakieś kłamstwo, ale on i tak by wiedział, że coś jest nie tak.

-Po prostu - zaczęłam pomału, lecz po chwili pękłam - Ciągle spędzasz czas z moim rodzeństwem i nie zwracasz na mnie uwagi. Ja też za nimi tęskniłam, ale nie chciałam, by przez ich powrót zepsuły się nasze relacje. A ty chyba nie widzisz tego. - trochę się zamotałam, ale chyba zrozumiał.

Spuściłam zawstydzona wzrok i przegryzłam wargę. Nie lubię mówić o moich negatywnych emocjach.

-Alex - nagle mnie przytulił - strasznie
cię przepraszam. Nie wiedziałem, że tak robię. Przepraszam cię za to i za to, że byłem taki ślepy. Nie chciałem cię skrzywdzić.

Popatrzyliśmy sobie w oczy. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Odpowiedział mi tym samym.

-Czyli mi wybaczasz? - widziałam, że miał wielką nadzieję.

-Oczywiście, że tak - jeszcze raz się do niego przytuliłam, kiedy nagle poczułam pocałunek na czubku swojej głowy.

~Kaspian
Chyba jeszcze nigdy w życiu nie było mi tak głupio jak teraz. Jak mogłem ignorować Alex!? No jak!? Jestem największym idiotą na świecie.

W dodatku jak ją pocałowałem w głowę to myślałem, że padnę ze wstydu. Mam nadzieje, że nie wystraszyłem jej za bardzo. Czemu ja najpierw robię, a potem myślę?

Odsunąłem dziewczynkę od siebie. Nie wiem kto był bardziej czerwony, ale strzelam, że na równo.

-Jjaaa... - zająknąłem się. No przecież muszę jej to jakoś wytłumaczyć.

Poważnie nie wiem czy ja mam po prostu szczęście, czy może jednak Aslan nade mną czuwa, ale przerwało nam poruszenie na pokładzie i nie musiałem się tłumaczyć.

Wyszliśmy z kajuty i dostrzegliśmy najdziwniejszą rzecz jaką kiedykolwiek widziałem. Ryczypisk pojedynkował się z...Eustachym.

-Ty widzisz to samo co ja, prawda? - Alex też nie dowierzała w to co widzi.

-Chyba tak. - sam byłem niepewny, a od wejścia na statek nie piłem alkoholu. - Trochę to nie równa walka. - stwierdziłem po chwili.

-Masz na myśli małego Ryczypiska, czy niedoświadczonego Eustachego? - spojrzała na mnie zadziornie.

Walka naturalnie zakończyła się wygraną myszy, gdy ta najpierw udała, że spada do morza, a po chwili popchnęła chłopca na kosze. Co ciekawe z tych koszy rozległ się pisk...dziewczynki?

Z Al automatycznie podeszliśmy bliżej. Z jednego kosza wyszła córka naszego nowego marynarza.

-Geal? – gość chyba doznał szoku. Po sekundzie wziął córkę w ramiona.

Wszyscy byli niepewni, kiedy do dwójki podszedł kapitan z...pomarańczą? Skąd on ją wziął? Nie ma jeszcze pory do podziału jedzenia. A dobra tam, nieważne.

Relentless ✔ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz