~Alex
Słońce wisiało już nad horyzontem, gdy dopłynęliśmy w pobliże jednej z wysp.-To Samotne Wyspy - stwierdził Drinian - Widać już wąski port.
-Dziwne - odezwał się Kaspian patrząc przez lunetę - Ani jednej naszej flagi na maszcie.
-Archipelag zawsze należał do Narnii - zdziwiliśmy się z Edmundem.
Chciałam wziąć od szatyna lunetę, by zobaczyć lepiej wyspę, kiedy zdałam sobie sprawę że podał ją mojemu bratu. Poczułam jak coś mnie ściska w środku.
-Podejrzana sprawa - no co ty nie powiesz kapitanie?
-Proponuję wysłać kogoś na zwiady - powiedział brunet. - Drinian.
-Wasza wysokość mi wybaczy - przeprosił - Ale na pokładzie to król Kaspian jest moim przełożonym - ała.
-Racja.
-Wyślemy dwie łodzie - rozkazał dziesiąty - Drinian wybierz odpowiednich ludzi.
-Tak.
-Tavros - szatyn dał znak minotaurowi co ma robić.
-Spuścić szalupy! Zwinąć żagle i przygotować się do rzucenia kotwicy!
Gdy narnijczyk rozkazywał my się przygotowaliśmy do zejścia na ląd. Czyli wzięliśmy więcej broni i ubraliśmy ochronne ubranie. Weszliśmy do łodzi. Siedziałam na dziobie obok królów i Ryczypiska.
-Naprzód na nieznany ląd. - mysz zeskoczyła na schodki jak dobiliśmy do brzegu - Ku nowym przygodom.
-Nie lepiej by było zaczekać do jutra? - spytał Eustachy.
W międzyczasie Edek pomógł mi wyjść z łodzi. Zaraz potem dołączył do mnie z resztą ekipy.
-Uznałbym to za dyshonor gdybyśmy zwlekali z zejściem na ląd - stwierdził Ryczypisk.
-Posłuchajcie - tylko czego Łucja? - Pochowali się wszyscy gdzieś?
-Z życiem morświnie jeden - mysz chciała pomóc blondynowi.
-Doskonale sam sobie poradzę - i od razu po tych słowach wywalił się na schodki.
-Wy jesteście naprawdę spokrewnieni? - nie dowierzał Kas.
-Dlatego ja się do niego nie przyznaję - prychnęłam.
Widziałam że się uśmiechnął, kiedy zdejmował kusze z ramienia. Zaczęliśmy się rozglądać, ale było jak na cmentarzu. Żadnej żywej duszy. Nagle zabił dzwon z wieży. Wszyscy skierowaliśmy tam swoją broń, lecz nic więcej się nie stało.
-Ryczypisk. Zostań tu z załogą i zabezpiecz nabrzeże - wydał rozkaz szatyn - My pójdziemy dalej.
-Jeśli nie wrócimy przed świtem, zacznijcie nas szukać - dodałam.
-Tak, wasze wysokości.
-Chwila, moment. - spojrzeliśmy zdziwieni na Kaspiana - Alex, ty nigdzie nie idziesz. To jest zbyt niebezpieczne - nic nie odpowiedziałam, tylko z miną "mam to gdzieś" ruszyłam w stronę głównego placu. Szatyn zamilkł. Wiedział że ze mną nie wygra. Tylko gdzie te jego typowe marudzenie że się go nigdy nie słucham?
Chodziliśmy czujni po dziedzińcu. Mogli nas zaatakować w każdej chwili. Eustachemu, który polazł za nami, kazaliśmy poszukać ludzi.
-Nie! Tu też nikogo niema. To co wracamy chyba? - jest strasznie nerwowy.
-Zostań możesz osłaniać tyły...Albo coś - Edmund wyglądał jakby sam nie wierzył, że powiedział te słowa.
-Aa, tak - zaczął do nas biec - Dobra myśl kuzynie. Nareszcie myślisz logicznie - aż mi się Zuzka przypomniała z tą jej logiką.
CZYTASZ
Relentless ✔ Zakończone
FanfictionTrzecia część książek "The last one" i "Disobedient" *-------------* Alex i Kaspian wyruszają w podróż statkiem "Wędrowiec do świtu" po morzu wschodnim. Co ich tam czeka? Kogo spotkają na swojej drodze? W jakie jeszcze kłopoty się wpakują? I jakie...