pierwszy był śpiew

1K 130 21
                                    

Na zajęciach z chóru zajmowali miejsca całkiem blisko siebie. Tendou wystarczyło spojrzeć nieco w lewo i już kątem oka dostrzegał wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka, który zawrócił w głowie już co najmniej połowie dziewcząt ze swojej klasy. Ten jednak nie wyglądał na szczególnie zainteresowanego. Ushijimę i Tendou łączył tylko chór, gdyż były to zajęcia uzupełniające, które można wybrać niezależnie od klasy. Tendou cieszył się, że może znajdować się blisko niego, a także potajemnie go podziwiał, nawet jeśli były to zaledwie dwie lekcje w tygodniu. Rzecz w tym, że brunet nie śpiewał. Wybrał chór, a gdy śpiewali, stał sztywno i poruszał ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Satori jednak nie miał według siebie prawa, żeby oceniać tę kwestię, więc robił swoje i przyglądał się przystojnemu nastolatkowi w nadziei, że nikt tego nie zauważy. Nie potrzebował zwrotu swoich uczuć – zadowalał go sam widok i świadomość, że znajdują się blisko siebie. Przecież nie mógłby marzyć o czymś lepszym.

Po skończonej lekcji trochę się zagapił. Zatopiony w myślach wpatrywał się tępo w nuty wypisane na tablicy.

- Witaj – rzekł do niego niski głos nad nim, którego nie rozpoznawał. Dziwne, przecież w tej klasie słyszał już każdego jak śpiewa. Podniósł zmieszany głowę i jego twarz zastygła. – Jesteś... uh, Tendou, prawda? – zapytał wysoki chłopak, kucając przy stoliku spetryfikowanego Satoriego.

- Ja, um... Tak, to ja – wykrztusił z siebie cudem. Miał wrażenie, że lada chwila straci przytomność.
W świecie nie był nikim istotnym, a tym bardziej w świcie szkolnym. Bardzo rzadko zgłaszał się do tablicy, na testach radził sobie na słabo-średnim poziomie, a w kwestii znajomych rozmawiał trzy razy na tydzień z pewnym fanatykiem filmów science-fiction z klasy równoległej. Tutaj działała pewna hierarchia, a on miał świadomość, że znajdował się gdzieś na samym dole. Ushijima za to był na górze tych schodów i Tendou nie rozumiał, dlaczego obecna sytuacja w ogóle miała miejsce. Śnił?

- Bardzo ładnie śpiewasz – rzekł pozbawionym emocji głosem. Twarz Satoriego momentalnie pokrył soczysty rumieniec. W zażenowaniu próbował się zasłonić rękami, ale i tak czuł się jak ostatni idiota, nawet jeśli nic szczególnego nie zrobił.

- To żart, czy coś? – zaśmiał się zawstydzony. Nie wierzył, że ktoś go pochwalił i po prostu nie był w stanie przyjąć tego komplementu. Gdzieś musiał być haczyk.

- Nie żartuję – zaprzeczył i spróbował odsunąć trzęsące się dłonie Tendou od jego twarzy – przepraszam, ale cię nie widzę – wytłumaczył się, przytrzymując delikatnie jego ręce przy stoliku. – Chciałem zapytać, czy mi pomożesz.

- W czym? – jego umysł był całkowicie pusty. Jedyne co się liczyło to twarz Ushijimy tak blisko jego i ich dłonie dotykające się przez tę krótką chwilę.

- W śpiewie. Mnie słabo to wychodzi i nie śpiewam na lekcji, by nie przeszkadzać innym moim fałszowaniem – wyjaśnił powoli, spoglądając na czerwonowłosego z nadzieją w oczach.

To pytanie wzięło go całkowicie z zaskoczenia i jedyne, co wiedział to, że bardzo chce to zrobić. W głębi serca zdawał sobie sprawę z tego, że potem będzie żałował, ale nie mógł przegapić tej okazji, w dodatku emocje wzięły nad nim górę.

- Pomogę ci – zgodził się z podekscytowanym uśmiechem – Kiedy powinniśmy zacząć?

Do Rytmu | UshiTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz