Chapter 5

2.5K 157 59
                                    

SASUKE
Od tamtego zdarzenia minęły prawie 3 miesiące, a o Naruto nie słyszałem nic. Opowiedziałem o tej sytuacji tylko mistrzowi Kakashiemu ponieważ jemu w sprawach związanych z Uzumakim ufałem najbardziej. Codziennie zadręczałem się z myślą, że to moja wina, bo w prawdzie tak było, mimo to wierzyłem, że blondyn z tego wyszedł bo przecież to ten właśnie wszystkim znany Naruto. Codziennie trenowałem, aby być przygotowanym na bitwę, która wydawało mi się była już bliska. W miasteczku nie byłem bardzo dawno, ciągle trenowałem z drużyną jak i sam.
Razem z Kakashim, Saiem i Sakurą mieliśmy w planach wyjść dzisiaj na miasteczko zobaczyć przygotowania, które podobno szły pełną parą.

Po porannym treningu poza miasteczkiem w okolicznym lesie, spotkałem się przy bramie do wejścia z resztą drużyny, była ona bardzo dobrze strzeżona i nadzorowano każdą osobę, która przez nią przechodziła. Na szczęście shinobi pilnujący jej bardzo dobrze nas znali, więc z wejściem nie było kłopotu.

Wszyscy stanęliśmy jak wryci w ziemię.. rzeczywiście miasteczko się przygotowywało, wszyscy ludzie pomagali, nawet zwykli mieszkańcy wzięli się do roboty. W pewnej chwili zauważyłem wszędzie porozwieszane kartki z czyjąś podobizną
~może jakiś złodziej ukrywał się w miasteczku- pomyślałem podchodząc do kartki żeby lepiej się przyjrzeć.

Wytrzeszczałem oczy i nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Na kartkach była podobizna samego Naruto podpisana z nagłówkiem „ZDRAJCA" na kartkach ludzie sami pisali na jego podobiźnie różne rzeczy: „zabić go","potwór","śmieć","diabeł" i tym podobne.
Zerwałem pare kartek które miałem pod ręką i rzuciłem do kosza, który stał blisko.
Reszta drużyny tak samo wpatrywała się w kartki. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę, to samo widziałem w ich oczach.
Mimo, że minęło już dużo czasu od wizyty Naruto w miasteczku wszyscy nadal pamiętali.

-Sasuke... chdźmy już- powiedział z załamanym głosem Kakashi stojący za mną z resztą drużyny
-Dlaczego.. dlaczego pamiętają to... dlaczego nie pamiętali wtedy żadnej z sytuacji w której ich obronił! To nie sprawiedliwe! - krzyknąłem zezłoszczony. Poczułem, że do moich oczu napływają łzy, nie chciałem im się pokazywać w takim stanie więc odwróciłem się i zacząłem iść przed siebie.
-Idę ochłonąć, później spotkamy się na wspólnym wieczornym treningu, cześć- powiedziałem do drużyny idąc w kierunku pewnego miejsca.

SAKURA
-Martwię się o niego- różowowłosa dziewczyna powiedziała cichutkim głosem widząc Sasuke, jednak tak, że Sai jak i Kakashi mogli ją usłyszeć. Po chwili ciszy odezwał się Sai.
-Dlaczego wam tak na nim zależy, rozumiem, że był w drużynie 7, ale chyba nie odszedł z wioski tak po prostu, nie mam pojęcia co się wtedy dokładnie stało, ale nie wydaje mi się żeby planował powrót. Czy jest sens szukania go i nawracania? Na waszym miejscu już bym odpuścił bo wydaje się to niemożliwe. - powiedział pewnym głosem także odwracając się i idąc w jednom ze stron. - Dołączę do was później, narka.
Eghhh... widzimy się na treningu- odpowiedział Kakashi wyglądający na zdołowanego.

SASUKE
W końcu dotarłem do miejsca w którym chciałem zostać sam. Usiadłem na dobrze mi znanej huśtawce, na której zawsze przesiadywał blondyn. Nie dziwie się, że lubił to miejsce, jest tu cicho i spokojnie, widok na szkołę i kamienne twarze hokage... nagle przypomniało mi się jak zawsze powtarzał, że zostanie hokage i będzie tu na tej właśnie ścianie wyryta jego twarz, mówił to zawsze z ogromnym uśmiechem wskazując na skałę.

Siedział tu zawsze sam, w sumie to nie miał z kim, zawsze był sam, starał się znaleźć przyjaciół poprzez zaufanie, ufał wszystkim przez co często był raniony, ale nie przejmował się tym tylko żył dalej. Przypomniało mi się jak zawsze go odtrącałem, traktowałem jak odmieńca, nie wiedziałem w sumie dlaczego... wkurzał mnie?.. przypomniał mi kogoś?.. może po prostu mi się nudziło i chciałem się na kimś wyżyć a przez to, że zawsze był blisko padło właśnie na niego. Właśnie.. zawsze był blisko..

Sasunaru - DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz