Chapter 6

2.3K 144 74
                                    

Gdy dobiegłem już za Naruto zobaczyłem, że chciał coś kupić.. tort? Po co mu kawałek tortu? Mniejsza... nagle sprzedawca rzucił go z całej siły na ziemię i krzyknął
-Nie sprzedam ci nawet okruszka demonie! - po czym ja jak i blondyn wpatrywaliśmy się w niego z zaskoczeniem.
-Spadaj śmieciu co jeszcze tu robisz! - sprzedawca rzucił w jego twarz kawałkiem ciasta którego resztkę miał pod ręką.

Momentalnie podniosło mi się ciśnienie. Nagle usłyszałem głos Naruto.
-Czemu mnie tak traktujecie, nie jestem potworem! - starł z twarzy ciasto i zaczął znowu biec.. znowu płakał..
Przysięgam, że jakbym tylko mógł przywaliłbym temu sprzedawcy z całej siły, jeszcze na dodatek ci wszyscy ludzie śmiejący się i wpatrujący w małego Naruto.

Zniknął mi z oczu. Nie miałem pojęcia gdzie pobiegł. Ale.. jest jedno miejsce w którym może teraz być. Pobiegłem w stronę huśtawki. Siedział tam.. cały zapłakany.. podeszłem bliżej i słyszałem tylko jego cichy głos..
-dlaczego ja.. co ja im wszystkim zrobiłem.. czemu mnie tak traktują.. - powtarzał do siebie non stop płacząc
Ledwo powstrzymywałem się od płaczu i ja jak widziałem jego stan. A ja.. a ja głupi też dołożyłem cegiełkę do jego cierpienia..

Po chwili przetarł łzy i znowu gdzieś pobiegł.
-Skąd ten mały ma jeszcze energię- zaśmiałem się w duszy- no tak.. przecież to Naruto Uzumaki.

Robił się już wieczór, on wrócił do domu, przebrał się w luźną koszulkę po domu i wyciągnął ramen do zrobienia samemu w dwie minuty. Miał ich sporo.. pamietam, że bardzo lubił ramen.. nagle użył techniki i stworzył dwa klony, jednak.. one spały?! Na pewno był zmęczony i nawet ta technika mu nie wychodziła. Po chwili oby dwa zniknęły a ramen był gotowy.. otworzył go, złączył ręce, zamknął oczy i przez chwilę była kompletna cisza, zdążyłem tylko stanąć na przeciwko niego, gdy usłyszałem głośne westchnienie.

-Wszytskiego najlepszego Naruto - powiedział do siebie po czym zaczął płakać, delikatnie, nie miał już czym po dzisiejszym dniu, siedział sam, w swoje urodziny, został potraktowany jak odmieniec przez wszystkich. W tym momencie mnie zamurowało. Patrzyłem się na niego jak wyciera łzy i zaczyna jeść ramen.
-To dlatego tort.. dlatego chciał z nami iść.. - wpatrywałem się w niego jeszcze chwile, gdy i mnie zaczęły lecieć łzy po policzkach, nigdy nie pomyślałbym, że on tak cierpi, zupełnie sam, bez nikogo, rodziny, przyjaciół... Po chwili zostawił niedojedzony ramen ~co nigdy się u niego nie zdarzało~ i rzucił się na łóżko, głowę miał w poduszce. Nie mogłem uwierzyć w to co dzisiaj zobaczyłem, gdy ja się dobrze bawiłem on w swoje urodziny...

Nagle coś zabłysnęło, stałem obok huśtawki a na niej znowu siedział Naruto. Popatrzył na mnie, odwróciłem się aby zobaczyć czy za mną nikogo nie ma, przecież przez ten cały czas mnie nie widział. Nikogo tam mnie było, stałem tylko ja przejęty całą sytuacją, którą widziałem pare minut temu, łzy spływały mi po poliku a on.. on się uśmiechnął, tylko że tym razem nie udawał.. to był szczery uśmiech... zamurowało mnie.. upadłem na ziemie a on? On do mnie podszedł.. i.. i mnie przytulił.. czułem go.. odwzajemniłem uścisk wtulając się w niego z całej siły, on odszedł o krok wyrywając się delikatnie z moich ramion... wytarł mi łzy i zniknął.. po prostu zniknął.

Nagle przeniosłem się do miejsca które dobrze znałem, było to miasto tuż po ostatniej wielkiej wojnie. Ale niestety domyśliłem się dlaczego właśnie tu, teraz, w tym momencie stoję i dlaczego to akurat to miejsce i ten czas.

Usłyszałem dobrze mi znajome krzyki, byli to mieszkańcy, wszystkie drużyny i ja.. tak właśnie, ja też tam byłem.

Był to czas, gdy Naruto postawił swoje życie na szali i wykonał wtedy ostateczny cios przeciwnikowi, dzięki czemu bitwa zakończyła się powodzeniem. Z uśmiechem na twarzy krzyknął do wszystkich
-To ja przyszły hokage Naruto Uzumaki! - po czym spojrzał na mieszkańców, też to zauważyłem.. wszyscy patrzyli na niego z pogardą.. po jego zachowaniu wywnioskowałem, że nie wiedział co ze sobą zrobić.. był całkiem zmieszany. W tym momencie podszedł do nas, do drużyny 7 a dokładniej do mnie.

-Hej Sasuke widziałeś jaki jestem silny?! Czy teraz będziesz chciał się ze mną przyjaźnić jak.. jak prawdziwi przyjaciele?! - w tym momencie zakuło mnie w sercu ponieważ przypomniałem sobie swoją reakcje, która właśnie w tej chwili się też wydarzyła.

-Oczywiście, że nie śmieciu hahaha... jesteś żałosny myśląc, że kiedykolwiek bym chciał się z tobą przyjaźnić - po czym popchnąłem go na ziemię, w tym momencie spojrzał na resztę mieszkańców co wcale nie polepszyło sprawy.
-Potwór!
-Odmieniec!
-Śmieć!
-To ty zamordowałeś czwartego hokage!
-hahahahha
-spadaj z tąd kundlu!
-nie pasujesz tutaj, jazda!
-HahHAHhahsHAH

Dopiero teraz byłem w stanie zauważyć jego reakcje.. była przepełniona smutkiem.. żalem.. małym niezrozumieniem i strachem...

Popatrzyłem wtedy na siebie.. śmiałem się z resztą w niebogłosy wytykając na niego palcem. Wyobraźcie sobie zbiorowisku kilkuset łudzi, którzy najeżdżają na jednego, bezbronnego chłopca, który chwile temu ocalił ich wszystkich.

Ja tylko... - zdążył wyjąkać tylko te dwa wyrazy kiedy z jego oczy zaczęły płynąc łzy, dużo łez, był zawiedziony postępowaniem mieszkańców, odrzuceniem osoby dla której tylko zrobił, aby mogła uznać go za swojego przyjaciela. Po tej akcji na którą patrzyłem z niedowierzaniem, ponieważ dopiero teraz zrozumiałem uczucia Naruto i jak zjebany byłem..

Naruto zaczął uciekać z wioski.. wszyscy wokół się śmiali. Nagle ciekawość wzięła u mnie górę i pobiegłem za nim zobaczyć co się dalej stanie, biegłem tak przez chwilę gdy na ścieżce ujrzałem małego Naruto pośród ludzi z Akatsuki. Zamarłem...
-To wtedy musiało się stać, to głównie moja wina, to ja sprawiłem, że Naruto przeszedł na złą drogę i jest w takiej sytuacji, jakbym tylko wtedy... no właśnie wtedy.. wtedy to ja byłem zapatrzonym w siebie dupkiem! - krzyknąłem do siebie samego

Chciałem podejść bliżej usłyszeć może jakaś wskazówkę gdzie mogą mieć kryjówkę.. co z nim zrobią.. co się dalej będzie dziać.

Ale tutaj film się urwał.. ocknąłem się, rozejrzałem się w koło..
-Wróciłem? -spojrzałem na drzewo i napis przede mną - tak wróciłem... tam minęło tyle czasu a tutaj zaledwie sekunda... szczerze nie chciałem tego widzieć.. teraz troska i chęć odnalezienia Naruto się powiększyła...

Jak ja mogłem do tego dopuścić, dopiero teraz po tak długim czasie trzeźwo myślałem widząc od nowa te wszystkie akcje...

-Nie mogę go tak zostawić, teraz wiem co przeszedł, bardziej go rozumiem, będę w stanie go nawrócić! Na pewno! Przecież to Naruto on nie mógł całkowicie przejść na stronę zła.. to nie w jego stylu.. przecież miał zostać hokage.. obiecywał to wszystkim.. zawsze powtarzał, że nie rzuca słów na wiatr.. w takim razie dlaczego.. dlaczego jest moim przeciwnikiem.. dlaczego jak dawniej nie możemy walczyć u swojego boku, ale teraz rozumiejąc się.. jako przyjaciele...

————————
Siemanko
Za nami już 6 rozdzialik a ja nadal w głowie mam pare scenariuszy, które chciałabym już napisać, jednak muszę dokładnie je przemyśleć, żeby wszystko miało ręce i nogi.
A tak poza tym to dziękuje za ponad 100 wyświetleń, wiecie.. dla mnie to jest sukces ponieważ to moja pierwsza książka :33
Mam nadzieję, że rozdzialik się podobał, liczę może na jakieś gwiazdki :D

Sasunaru - DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz