Chapter 7

2.3K 147 112
                                    

SASUKE

Od tamtej akcji upłynęły koło dwa miesiące. Nie tylko ja wyczuwałem w powietrzu tę okropną aurę. Bitwa zbliżała się wielkimi krokami. Miałem tylko nadzieję, że nie przyjdzie mi walczyć z Nauto tak na poważnie, niestety nie wiem jak bardzo urusł w siłę. Muszę się go spytać dlaczego wtedy mnie uratował..

Dowiedziałem się od shinobi z naszej wioski, że jakiś miesiąc temu widzieli go, ale szybko im uciekł. Po tej informacji kamień spadł mi z serca. Czyli żyje.. ah no tak w końcu to mój Naruto... W sensie co!? Nasz.. nasz Naruto, tak tak.

Przez ten cały czas ciągle trenowałem jak nie z drużyną to sam, po głowie często chodziły mi wyrzuty sumienia przez wspomnienia Uzumakiego, obwiniałem się, że to moja wina.. w pewnym sensie to tak.. To jest moja wina.
_________________

     Zbiżał się ten moment.. Ta przez wszytskich wyczekiwana chwila.. Ta bitwa...
Wszyscy wiedzieli, że to już zaraz staniemy do walki przeciwko Naruto i reszcie Akatsuki.. wszyscy byli niemiłosiernie silni jeszcze przed wstąpieniem do nich blondyna, a teraz? Teraz potrzebujemy wszystkich shinobi z wioski, aby spróbować ich pokonać...

Dzisiaj wszyscy czuli, że to ten moment, ta okropna aura otoczyła całą wioske budząc strach i lęk mieszkańców.

W południe wszyscy zebrali się przed siedzibą hokage. Gdy wszyscy już byli gotowi hokage przemówiła.
-Dzięki wszyskim mieszkańcom i ich pomocy shinobi z naszej wioski są wpełni gotowi do walki. To w waszych rękach leży przyszłość Konohy! Nie wachajcie się przed niczym co może zwiększyć szanse zwycięstwa - przed tym zdaniem głośnio połknęła ślinę i wzięła głeboki oddech- nie ma taryfy ulgowej dla nilogo z Akatsuki NIKOGO! Nie potrzybujmy nikogo, żeby pojmać i przesłuchiwać więc nie wachajcie się użyć ostatniego ciosu na nikim z przeciwników...

Widziałem to w jej oczach, ona też nie wierzyła, że Naruto za chwile będzie z nami walczył, ale teraz jako wróg. Tak jak ja nie chciała dopuścić myśli, że miałaby go zabić...
__________________
Nagle zerwał się silny wiatr, wszyscu już wiedzieli co to znaczy, to oni.. Akatsuki już tu było.. razem z nim...

Nagle przed wszystkimi ukazała się dobrze wszystkim znana grupa, na której czele stał.. Właśnie.. Naruto. Jego czerwonokrwiste oczy patrzyły się na wszystkich z góry a przerażająca czakra roznosiła się po całym miasteczku..

-Gotowi na zabawe!?-nagle rozbiegł się krzyk Naruto
~Czy on nawet to uznaje za zabawę?~ pomyślałem w duchu po czym poczułem jego wzrok na sobie.. Był przepełniony rządzą mordu.. Ale dlaczego?
-Witam z powrotem moich ukochanych mieszkańców, jak miło was znowu wszystkich spotkać.. aż przypomina mi się pewna sytuacja.. Tylko, że tym razem macie zamknięte gęby a ja nie zamierzam uciekać! - po czym w mgnieniu oka przeteleportował się na dół i jak byłyskawica przebiegł pomiędzy paru ludźmi raniąc ich po czym znowu wrócił na górę, to było tak szybkie, że nikt nie mógłby nawet zareagować. Oblizał krew z kunaia (nie jestem czy wyraz kunai się odmienia, ale tak jest bardziej czytelnie) i popatrzył się na nas.

-Mam nadzieję, że się dzisiaj trochę zabawię bo jak na tą chwile to wieje od was nuuuudąą... - powiedział przedłużając znudzony ostatni wyraz

Chwilę później cała drużyna Akatsuki oprócz niego zniknęła rozpraszając się po całym miasteczku.

-Na miejsca - krzyknęła do wszystkich hokage

-Ooo... Widzę, że jednak się przygotowaliście. Hahaha może nie będzie tak nudno... Cuż moi przyjciele już zaczęli więc ja też muszę się zbierać! - po czym też zniknął.

W jednej chwili wszyscy zajęli miejsca i wyruszyli walczyć w przydzielone im obszary wioski.

Razem z drużyną siódmą natrafiliśmy na Sasoriego.. Był on specem od kukiełek, niestety cholernie dobrym...

Zaczęliśmy z nim walczyć po czym zniszczył jeden z domów w którym ktoś się znajdował i zaczął uciekać.
-Sasuke leć za nim my tutaj pomożemy krzyknął Kakashi. Od razu poleciałem za nim w pogoń. Niestety straciłem go przez chwile z oczu więc wskoczyłem na dach się rozejrzeć.

Nagle zauważyłem, kogoś z Akatsuki chcącego zaatakować wystraszonego shinobi. Miał na sobie kaptur, ale oprócz Sasoriego nikogo w okolicy nie wyczuwałem.

Bes zastanowienia szybko ruszyłem do ataku, wyciągnąłem swój miecz i zacząłem biec do wroga. Starałem być jak najszybszy, aby nie zdążył zareagować niestety nie trafiłem w żaden z narządów tylko przbiłem się przez niego, mimo to czułem, że nie ma za bardzo jak się ruszyć. Jednak...

-Sasuk... - ledwo wydyszał przeciwnik po czym zakrztusił się i kasznął krwią. Nagle spadł mu kaptur z głowy ujawniając dobrze znajome mi blond włosy a jego oczy przemianiając się z czerwonych na piękne niebieskie spojrzały prosto na mnie.

Zamarłem... Popatrzyłem się w jego oczy potem na moje ręce które trzmały mocno miecz, którym go przebiłem, następnie znowu na niego.. W jego teraz niebieskich oczach ujżałem ból.. dokładnie taki jak przy naszym ostatnim spotkaniu i w czasie gdy opuścił wioskę. Serce mi stanęło. Wyciągnłąem z niego miecz a on upadł na koloana.
-C-c-co ja z-zrobiłem.. - nagle ręce zaczęły mi się trząść a w oczach zebrały się łzy, upadłem na ziemie klęcząc i patrząc się na zabrudzone lekko krwią ręce...

Po chwili poczułem cieplo.. Nie chciałem podnosić wzroku.. Najzwczajnien w świecie się bałem.. Jednak zrobiłem to... Żałowałem...

Klęczał przede mną Naruto oddając w moje ciało chakrę i opatrując rany, które zrobiłem podczas walki z Sasorim. Oddawał mi dużo chakry.. bardzo dużo... Oddawał mi ją kiedy ledwo sam klęczał o własnhch siłach. Nagle emocje mi puściły a z oczu spłynęły łzy..

-Dlaczego... Dlaczego to robisz... Dlaczego to robisz teraz i dlaczego wtedy mnie uratowałeś... No odpowiedz młotku! -Patrzyłem i krzyczałem do niego płacząc. Znowu.. Znowu on mnie ratuje a ja nie mogę nic zrobić.. Jestem słaby.. Żałosny!..
Po czym usłyszałem, że Naruro zaczyna coś mówić.

-Heh.. "Czy potrzebuje powodu by ratować przyjaciela?" - po tym zdaniu szczrze się do mnie uśmiechnął a z jego oczu spłynęły łzy.

To był najgorszy a zarazem najlepszy widok jaki widziałem.. To zdanie.. ono.. czemu ono tak bardzo do mnie trafiło.. Czemu znowu widzę go przede mną w tym stanie...
Po tym szybo się zerwałem i przytuliłem najmocniej jak mogłem.. Czułem jak on resztkami swoich sił robi to samo..

Nagle się odezwał.. -Nawet nie wiesz ile czekałem na tą chwile.. Tylko chciałbym być w stanie cię naprawdę przytulić.. Ahh.. właśnie.. skoro to ma się tak skończyć to proszę.. powiedz wszytstkim, że to ty mnie zabiłeś.. będziesz... - nie zdążył dokończyć po czym opadł na moje ramiona..

Serce pękło mi na kawałeczki.. Nadal nie wierzyłem w to co przed chwilą usłyszałem.. On oddał mi tyle chakry.. On.. On nie może umrzeć w ten sposób.. na pewno nie w moich ramionach chcąc dać mi chwałę za zabicie go...

Nagle jego chakra kompletnie wygasła.. on.. Nie on nie umarł! Nie chciałem nawet dopuszczać do siebie takiej myśli...

Po chwili usłyszałem za mną głosy.. Byli to Kakashi i Sakura.. Cały zapłakany trzymając go w swoich objęciach odwróciłem się w ich stronę... Zamarli..

-Cz-Czy ty go z..za.. zabiłeś?!- wydusiła z sibie różowowłosa

-J..ja n-ni-nie... - po czym popatrzyłem na swoje ręce.. Następnie na niego.. Wyglądał jakby spał.. z.. z uśmiechem na ustach...

----------------
Mam nadzieję, że rozdzialik się spodobał hehe... :33

Sasunaru - DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz