4. Wybuch, kawa, nieznajoma

636 81 7
                                    

-Dostałam pracę.-Shawn nie mógł uwierzyć,  a może nie potrafił po takim długim okresie czasu. Siedział tylko na blacie w kuchni i patrzył na matkę szeroko otwartymi oczyma. Jego brat stojąc na palcach wyciągnął kilka rzeczy z siatki leżącej na stole i wymachiwał produktami spożywczymi nad głową. Jakie zdziwienie ogarnęło go widząc najdroższe wino w okolicy, którą zamieszkiwali.
-Soczek?-mały podszedł do Mendesa, pokazując mu butelkę z czerwoną cieczą.  Chłopak spojrzał na matkę ze zdenerwowaniem w oczach. Między nimi nastała krępująca cisza.
-I co może ja mam mu teraz tłumaczyć co to tak naprawdę jest?-ze względu na brata starał się za bardzo nie wybuchnąć.- Po co kupiłaś to wszystko? Po co? Bo chyba nie masz zamiaru wejść nam z tym wszystkim w tyłek.

-Shawn.-matka położyła dłoń na jego ramieniu.

-Skąd wzięłaś pieniądze na to wszystko? Skąd? Bo chyba nie z konta, które przed śmiercią założył nasz tata. Sama mówiłaś, że nie wolno mi wyciągnąć z niego ani jednej nędznej monety. Ba, ty nawet nic nie mówiłaś. Unikałaś tematu, a teraz co? My chodzimy w zniszczonych ubraniach, mieszkanie nadaje się do remontu. To wszystko jest chore. I jeszcze to wino? Czy my już wyszliśmy na prostą? Nie mamy normalnych warunków mieszkaniowych, a ty sobie kupujesz najdroższe wino w okolicy. Normalnie pięknie. To ja starałem się, zarabiałem pieniądze. A ty?!

-Shawn.-w oczach jego matki pojawiły się łzy. Może gdyby nie kupiła tego głupiego alkoholu, wybuch chłopaka nie miał by miejsca.- Ja, po prostu, dostałam wypłatę wcześniej i... i... to wszystko.-unikała kontaktu wzrokowego, coś musiało być na rzeczy. Można było  wyczuć to na kilometr. Nie był wściekły, było mu przykro.  Spojrzał na młodszego brata, trzymającego w swojej dłoni misia Alfreda. Miał spuszczoną głowę, a na policzkach dostrzegł przezroczystą ciecz. Mając tego wszystkiego dosyć po prostu przejechał dłonią po włosach małego i wyszedł bez pożegnania. Najpierw z pomieszczenia w którym się znajdowali następnie z domu. Szedł po chodniku zamyślony. Zastanawiał się, dlaczego już wcześniej nie posłuchał się matki. Przecież pięniądze na koncie w banku były jego  i , jego młodszego brata. Mógł robić z nimi wszystko. Kupić to o czym tylko sobie z bratem zamarzyli. I tak też zrobił. Na twarzy pojawił się uśmiech, kiedy to skierował się w stronę budynku w którym zostało założone konto.

Wypłacił kilka banknotów. Jego kolejnym celem okazała się kawiarnia do której zawsze chciał wejść. Marmolada, bochenek i kawa. Pomimo tego, że zaczęło się robić ciemno, a chłód przez materiał koszuli doskwierał co raz bardziej, wszedł do kawiarni aby zamówić swoją pierwszą gorącą kawę w życiu. 

Za metalową ladą stała ta sama śliczna dziewczyna w jasnoczerwonej sukience. Uśmiechnęła się tak pięknie, że Shawn nie mógł nieodwzajemnić tego uśmiechu.

Śliczne ciemnobrązowe oczy patrzące na niego z góry, kiedy ten siedział już spokojnie na skórzanym siedzieniu, odkrywały każdy kawałek jego twarzy. Była cudowna. Żadna dziewczyna nie oczarowała go tak bardzo jak ta. 

-Co mogłabym panu podać?-przygryzła wargę, a jeden z kosmyków jej czarnych włosów wysunął się z kitki. Była taka anielska.

-Kawę. Po proszę kawę.- odchrząkując  ukrył twarz na której pojawiły się szkarłatne rumieńce. Nigdy nie był wstydliwy, zawsze uważany był za jednego z najodważniejszych w szkole, jak i na osiedlu w którym mieszkał. To było dziwne uczucie, takie inne niż dotąd.

Dziewczyna ostatni raz spojrzała na szatyna, odchodząc. Obeszła blat, podchodząc do ekspresu, robiącego kawę. Wsypała odpowiednią ilość ziarenek, co jakiś czas zerkając w stronę klienta, który jak podejrzewała bym mniej więcej w jej wieku. Z transu wybudził ją dźwięk, zwiastujący przygotowany już napar. Wzięła biały kubek w którym znajdował się gorący napój. Skierowała się w stronę stolika, podając Shawn'owi kawę. Ich palce na chwilę się dotknęły. Przyjemne uczucie przeszło po ramionach, następnie  plecach. Brunetka z zawstydzenia spuściła wzrok, odchodząc. 

Czas minął bardzo szybko, kiedy ten delektował się kawą i obrazem jej robiącej coś za blatem. Chłopak wypił brązowy napar do połowy i postanowił wyjść. W kawiarni było cicho, na dworzu co raz ciemniej; po prostu zaczął martwić się o to co mogłoby dziać się w tej chwili w domu.  Złapał za białą chusteczkę, na której napisał:

'''Dzięki tobie mój dzień z czarobiałego zmienił się w kolorowy'''.

Położył kilka monet na stoliku, wstając. Ostatni raz uśmiechając się, wyszedł z kawiarni, dobrze wiedząc, że napis wyryty na tabliczce : Marmolada, bochenek i kawa już nie jest czymś niedostępnym dla niego i jego rodziny.

_______________________________________________________

Ta dam! 

Nowy rozdział, podoba wam się? Mam nadzieję, że tak. 

Kolejny zapewne dzisiaj, albo jutro, więc wyczuwam, że do końca moich ferii będą pojawiać się codziennie. 

Kocham was!

Gosia

Guitar, singing and she  (Shawn Mendes Fanfiction) (chwilowa przerwa)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz