#6 ' Wszystko w swoim czasie. '

2.2K 198 232
                                    

Ta noc była jedną z tych, w których najtrudniej mi było zasnąć. Niby miałam przy sobie wszystko, a dodatkowo poczułam, że otworzyliśmy się przed sobą z Danielem, ale czułam również, że się zepsułam.

W nocy przyszły do nas kolejne wiadomości od nieznanego numeru, którego oczywiście i tym razem nie dało się namierzyć. Brzmiały one „Połknęliście przynętę? :)". Nie powiem, że się nie przeraziłam, ale zbyt duży natłok myśli, sprawiał, że jeden z dziesiątek esemesów, które przez długi czas dostawałam, teraz jedynie mnie denerwował. W końcu nas przechytrzył, a to była najbardziej frustrująca wiadomość, a świadomość, że pomimo zmiany karty, nadal miał nas w garści, przerażała.

Kiedy Daniel wcześniejszego wieczoru zaczął mnie uspokajać i mówić, że spodziewał się tego, że Degory jest moim ojcem. Cały czas powtarzał, że cieszy się, że mu to powiedziałam i że jak chciałam, mogłam pytać o inne rzeczy.

Nie byłam jednak wtedy w stanie pytać, a nawet mówić. Nie wiedziałam zupełnie, ile czasu spędziliśmy na podłodze baraka, ale trochę to było. Później, gdy było już lepiej, poszłam się przebrać w piżamę i padłam na łóżko Daniela, nie pytając się nawet o zgodę.

Nie wiem, czemu nie zapytałam o nią, choć powinnam. W tamtym momencie w ogóle jakoś nie myślałam, a po prostu robiłam.

Zaśnięcie było najbardziej przytłaczające. Nie wiedziałam nawet, jak to się stało, że skończyłam wtulona w tors chłopaka, a on obejmował mnie, przyciągając do siebie.

Nadal byliśmy kłamcami, którzy mieli przed sobą tak wiele tajemnic, że nie dałoby się ich zliczyć na palcach. Nasze cholerne zatrucie balansowało po organizmach, wprawiając nas w stan szczęścia, spowodowanym tym cholernym zepsuciem, z którego nie umieliśmy i nie chcieliśmy się wydostać.

Przecież mieliśmy o sobie niedługo zapomnieć, nieprawdaż?

Mieliśmy, ale tak się nie stało i gdzieś tam podświadomie wiedziałam, że już to się nie zmieni, nieważne jak bardzo bym z tym uczuciem walczyła. Ono nas pochłonęło, a my się mu bez oporu oddaliśmy.

*

- Masz dżem? - Zapytałam Daniela, szmuglując mu po lodówce w poszukiwaniu przetworu na kanapkę.

- W szafce. - Odpowiedział z łazienki.

Popatrzyłam w stronę jego drzwi, które były zamknięte. Przejrzałam szafki i znalazłam w końcu dżem, który o dziwo nie był zepsuty.

- Wiesz, że takie rzeczy, jak są otwarte, to się psują poza lodówką? - Zapytałam retorycznie, przekładając kanapkę masłem orzechowym i biorąc gryza.

- Jak będziesz marudzić, to ten dżem wyląduje w zamrażalce i będziesz mieć chleb z lodami.

Przewróciłam oczami na jego denerwujące odzywki i wróciłam do swojej konsumpcji. Zachłysnęłam się, jednak gdy z łazienki wyszedł blondyn jedynie w bokserkach, które mocno opinały...

- Nie udław się. - Rzucił prześmiewczo, reagując na moje kaszlnięcie. - Chyba że lubisz.

- Człowieku, ja tu jem. - Przypomniałam.

- Ja natomiast się ubieram.

Bad boy zawsze pozostanie bad boyem.

- Mam do ciebie w ogóle sprawę. - Zaczęłam, biorąc głęboki oddech. - Chciałabym, byśmy oboje dzisiaj pojechali do moich rodziców i powiedzieli, że znów się widujemy... że chociaż na tą chwilę się widujemy.

Widziałam, jak Scott momentalnie zastygł, a jego ciało się otrzepało. Zdziwiłam go tą propozycją i nie do końca wiedziałam, czy to było dobre.

Red KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz