#13 ' Nie mogę się na ciebie napatrzeć (...) '

2.3K 196 378
                                    

- Co powinnam jeszcze zabrać? - Zapytałam, wkładając do walizki chyba dosłownie wszystko, co mogłam.

- Nie wkładaj, aby nic płynnego, bo cię nie przepuszczą, a przez bramki lepiej przejdź ubrana w dresy. - Powiedział, patrząc się w sufit. Chyba już mu się zaczęło ostro nudzić, ale co ja miałam poradzić na to, że nigdy nie leciałam samolotem i denerwowałam się po prostu.

- Dobrze, czyli żadnych perfum, żeli do kąpieli i kremów....

- Trudno, będziesz śmierdzieć. - Zaśmiał się. - W sumie nie wiem, jak ci będzie wygodniej, bo możemy kupić na miejscu i zostawić, bo to tam nie zginie w moim mieszkaniu, lub kupić takie małe pudełeczka samolotowe. Takie pomniejszone wersje opakowań, w które byś wzięła swoje najbardziej potrzebne kremy czy inne pierdoły. Tak czy siak, trzeba iść na zakupy, bo nie mam żarcia w domu, a w samolocie nie dostaniesz raczej nic dobrego.

Nadal szczerze nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Miałam lecieć do zasranego Londynu i zobaczyć jego piękną, zimową aurę, której nie czuć w żadnej innej części globu. Dodatkowo dochodziła do tego sprawa studiów, które jako pierwsze nawinęły mi się przez myśl, gdy Daniel wspomniał o swoim mieszkaniu. Teoretycznie ja nie musiałabym tego kończyć.

- Zapakowana. - Ogłosiłam, zapinając walizkę i podnosząc ją. - To teraz na zakupy, do ciebie i do twojej matki.

Zachowywaliśmy się, jak normalna para, a to wprawiało mnie w niewymowny wymiar szczęścia. Pragnęłam, by zostało już tak do końca.

*

- Weź banany. - Powiedziałam, patrząc na listę zakupów, jaką dostałam od Daniela. - Musimy jeszcze jechać po mrożonki, pieczywo, przekąski na lot oraz po cynamon, śmietankę i ryż.

Daniel zatrzymał się na chwilę i popatrzył na mnie spod byka, gdy tylko zabrał jeden bochenek chleba.

- Znowu będziesz robić ten śmierdzący ryż? - Parsknął śmiechem. - Kiedy u mnie mieszkałaś, to za każdym razem, jak wchodziłem do domu, czułem zasrany cynamon.

- Nieprawda. - Próbowałam się bronić. - Nie jadłam go tak często.

Dobra, jadłam. Co ja jednak miałam poradzić na to, że uwielbiałam ryż z cynamonem i było to moje ulubione danie?

- W ciągu tygodnia schodziło całe opakowanie cynamonu. - Rozłożył ręce. - Morda cię od tego nie piekła?

- Sam jesteś morda, spadaj na drzewo. - Pokazałam mu język, ruszając się z koszykiem i lekko prychając.

Gdy zatrzymałam się przy stoisku z przekąskami, by wziąć sobie jedną z nich, poczułam dłonie na mojej talii, które oplatały mnie od tyłu.

Odwróciłam się, widząc tego gnoma, który patrzył na mnie z wielkim zainteresowaniem. Nie zauważyłam nawet momentu, gdy ten wrzucił do koszyka cynamon, śmietankę i ryż. Skubany.

Nachylił się, obdarowując mnie szybkim pocałunkiem, a następnie sam zaczął patrzeć na jedzenie na półkach.

Ja wzięłam sobie skittlesy i Marsa, a Daniel Bounty i jakieś żelki, do których najprawdopodobniej się przykoleguję.

Gdy poszliśmy już po ostatnie rzeczy z naszej listy, którymi były mrożone warzywa i owoce, zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Wszystko byłoby spoko, gdyby Daniel nie stwierdził, że oplecenie mnie w talii, zjeżdżając na tyłek, było dość fajnym zachowaniem.

- Jesteśmy w sklepie. - Fuknęłam, poprawiając jego rękę, na moje biodro.

- No i co z tego?

Red KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz