Nie zauważyłam, nawet kiedy z Danielem zasnęliśmy. Musieliśmy być naprawdę bardzo zmęczeni, bo ten moment urwał mi się niczym film.
Kiedy się obudziłam, zauważyłam, że leżałam na ramieniu chłopaka, wtulona w jego tors na tyle, by nie zrobić mu krzywdy. Czułam się dość dziwnie i do teraz nie miałam pojęcia, jak to się stało, że wcześniejszej nocy tak bardzo się otworzyliśmy. Gdy tak zaczynałam logicznie o tym myśleć, łapałam się za głowę, bo wszystkie wyznania były masakrycznie obciążające.
Wszystko prześledziłam w głowie chyba z trzy razy, zanim Daniel się przebudził.
Spojrzałam na jego twarz, na której zawitał delikatny uśmiech w moją stronę. To było coś tak bardzo ujmującego, bo zdawałam sobie sprawę, jak szczery ten gest jest.
- Wyspana? - Zapytał, oplatając mnie ramieniem i delikatnie przejeżdżając palcami po mojej nagiej ręce.
- Powiedzmy. - Odpowiedziałam, zamykając na chwilę oczy. - Nienawidzę po prostu niedziel.
Byłam tak bardzo wymęczona tym wszystkim, co się działo wczoraj, że zupełnie zapomniałam o jutrzejszej szkoły. Na całe szczęście został trochę ponad tydzień nauki, a później urodziny dwudziestego, święta oraz sylwester. Zawsze lubiłam koniec roku, bo bardzo dużo się działo w przeciągu dwóch tygodni. Teraz zdawałam sobie sprawę, że ten czas, w którym uważałam, że dużo się dzieje, był naprawdę spokojny, patrząc na aktualny.
- Jakieś plany? - Zapytał, kreśląc kółka na mojej skórze.
- Chciałabym wrócić do domu, pouczyć się na jutrzejsze lekcje i trochę odpocząć z rodzicami. Chce im pokazać, że nadal mogą na mnie polegać i niczego nie stracili.
Chłopak westchnął, składając mi na czole delikatnego buziaka. Poczułam, jak moje podbrzusze zaczyna się delikatnie skręcać, a uśmiech powoli wykradać na zblazowaną twarz.
- To, co wczoraj się dowiedziałaś, nie jest jeszcze wszystkim, o czym powinnaś wiedzieć. - Westchnął. - Natomiast nie mam szczerze siły na to, by teraz to kończyć.
W stu procentach go rozumiałam. Sama musiałam powiedzieć mu coś, z czego nie zdawał sobie sprawy, a wczoraj nie wypowiedziałam tak naprawdę żadnego sensownego zdania w tym kierunku. Wiedziałam, że powinnam była sama to jakoś wcisnąć, ale nie byłam w stanie.
- Jestem jak najbardziej za tym, bo sama chciałabym ci coś jeszcze powiedzieć.
Spojrzał na mnie delikatnie, kolejny raz się uśmiechając. To tak okropnie ujmowało moje serce.
*
- Wróciłam! - Ogłosiłam, wchodząc do domu.
Moja mama, jak zwykle wychyliła się jako pierwsza zza łuku od kuchni, patrząc i jakby upewniając się, że ja to naprawdę ja.
- Matko, jak dobrze. - Rzuciła promienistym tonem, a jej twarz automatycznie się rozchmurzyła.
Od razu podeszła do mnie, zamykając moją kruchą osobę w dzielnym uścisku, który pozbawił mnie na chwilę dopływu krwi do mózgu.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. - Ogłosiła, a w jej oczach widziałam szczerą, matczyną ulgę. - Czyli wszystko już załatwione? Jesteś bezpieczna?
Od wczoraj nie przyszedł mi żaden esemes, a te wszystkie stare nagle zniknęły. Ktoś musiał wkraść się i je usunąć, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Cieszyłam się, że to był koniec piekła, a ja i moi bliscy byli bezpieczni.
- Dzięki Danielowi jesteśmy bezpieczni. - Rzuciłam. - To on się pozbył problemu.
Nie chciałam wchodzić w szczegóły, jak się pozbył tego problemu, bo zdawałam sobie sprawę, że rodzice mogliby tego nie popierać. Teraz jednak zależało mi bardzo na ich uznaniu i pozytywnym zdaniu na temat Daniela.
CZYTASZ
Red Kingdom
Teen FictionWszystko było skończone, wszystko powinno było wrócić do normalności i upragnionego szczęścia Marietty King. Kiedy los jednak rzuca kłody pod nogi, a stare niewyjaśnione sprawy z przeszłości nabierają nowego, szybszego tempa, wyciągając trupy z teo...