Rozdział 5.

201 14 31
                                    

Ocknęła się siedząc na podłodze w łazience. Przełknęła ślinę, czując gorycz w gardle. Wstała z wysiłkiem i spojrzała w lustro. Ta sama zmęczona twarz co wczoraj tylko jakby nabrała więcej koloru. Zerknęła na ranę, która już nie krwawiła. Opłacało się pocierpieć, pomyślała. Spojrzała mimowolnie za siebie orientując się, że już ranek. Wybiegła do pokoju sprawdzając lokalizację opaski zbiega, którego ścigała. Maksymilian Shipman był kolejną hieną jaką miała złapać. Był w Saint Louis od wczoraj. Dalej jego opaska lokalizowała go w okolicach wylotu z miasta. Kara zamknęła laptop i przebrała się w czyste rzeczy. Swoją drogą ostatnie jakie posiadała. Zrobiła opatrunki i wyszła z pokoju zamykając go na klucz. Zerknęła do naczepy. Dae spał jak zabity. Wstrzyknęła mu kolejną dawkę leku i wsiadła za kółko. Ten specyfik także się kończył. Był w konwoju w razie, gdyby któryś z więźniów wydostał się i był agresywny. Środek usypiający w małej dawce nie powinien zaszkodzić, ale na dłuższą metę Karen musi wymyślić coś innego. 



Antonio wybiegł z restauracji jak oparzony. Wybrał numer do technika podając mu numery rejestracyjne i markę auta. Chciał aby namierzył nie tylko numer telefonu Karen, ale i kobiety, która oddała jej auto. Barmanka opowiedziała mu wszystko po kolei, a potem dodała, że zostawiła przypadkiem telefon w schowku. To mógł być punkt zaczepienia dla Dawsona. Tylko wciąć nie rozumiał, dlaczego Kara tak się zachowała? Dlaczego nie skontaktowała się z nim po całym zdarzeniu!? W końcu jest ranna, jak może ścigać ich sama. Antonio zastanawiał się co kieruje teraz jego przyjaciółką. W końcu ona nie może się mścić! To nie leży w jej naturze. Nic tu się nie trzymało kupy. Po kilkunastu minutach dostał mapę z lokalizacją telefonu barmanki i kilka fotek z monitoringu drogowego, gdzie widać było jak Kara prowadzi Chevroleta i zmierza w kierunku Saint Louis. 



Zaparkowała auto pod budynkiem, który okazał się starą fabryką. Wzięła broń i wsunęła za pasek spodni, przykryła koszulą i spokojnie weszła na teren sypiącej się już konstrukcji. Rozejrzała się dookoła. Mnóstwo gruzu i smród jakby hodowano tam bydło. Dostrzegła na horyzoncie jakąś dziwną rzecz. Powoli podchodząc zaczynała rozpoznawać co to. Czerwony damski but. Leżał na środku pustostanu. To nie mógł być przypadek, but nie mógł tam leżeć długo. Był zbyt czysty. Szła dalej wyjmując broń. Tuż za zakrętem dostrzegła siedzącego pod ścianą Maksymiliana. Spał, ewidentnie zmęczony. Nie chciała go budzić, ale perspektywa satysfakcji jego miną gdy ją zobaczy była zbyt kusząca. Kopnęła go w but, a ten się ocknął. Wystraszony nie wiedział co ma robić. Podniósł więc tylko ręce do góry i zaczął się jąkać. 

- Wstawaj - powiedziała pewnie, czując satysfakcję. Kiedy ten był już na nogach kazała mu sobie spiąć ręce trytytkami. - Jest tu ktoś z tobą? - zapytała. Mężczyzna był naprawdę zszokowany i pokiwał tylko przecząco głową. - A ten but? - zapytała zła rzucając w niego damską szpilką.

- Uciekła mi - wyznał. Gdy obie ręce zbiega były mocno zaciągnięte trytytkami Kara z całej siły uderzyła go w kark, tak że ten upadł i stracił przytomność. Odetchnęła z ulga gdy usłyszała, że jego ofiara zwiała. Zaciągnęła go do auta nie zwracając uwagi na kamienie czy beton. Trochę zadrapań nie przeszkadzało jej, chciała mieć ich tylko w komplecie, nie ważne w jakim stanie. Był ciężki, ale dziewczyna właśnie dlatego ćwiczyła. Aby muc sobie radzić z cięższymi od siebie. Wsadziła go do naczepy obok Dae i także wstrzyknęła mu dawkę leku usypiającego. Dwóch z głowy. Teraz reszta...


Antonio jechał z niebezpieczną szybkością przed siebie, widząc jak kropeczka, która znaczyła miejsce pobytu samochodu barmanki przesuwała się po mapie od punktu do punktu. Dawson bał się, że nie zdąży. Że Karen zrobi coś, czego może żałować. Chociaż wciąż bez przekonania, przyjął fakt o tym, że jego przyjaciółka ściga zbiegów. To mógł być przypadek, ale dowie się dopiero gdy spotka ją osobiście.



Hunter - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz