Rozdział 15

154 14 36
                                    

- Doktorze Halstead! - zawołała zwracając jego uwagę na siebie. Przeanalizowała sobie wszystko i doszła do jednego wniosku. Nie może grać z niewinnym człowiekiem w grę jakiej nie jest częścią. Musi tylko rozegrać to na spokojnie, a dostanie to czego chce bez przemocy i wymuszania. Schowała broń za pasek spodni i przykryła koszulą.

- Oficer Alley? - Will zdziwiony widokiem dziewczyny przystanął poprawiając torbę na ramieniu i swój fartuch przewieszony przez nią. - Co tu robisz? - rozejrzał się dookoła szukając patrolu czy innych służb.

- Czekam na doktora - oznajmiła z nieśmiałym uśmiechem. Zmrużył oczy nie wiedząc czy mówi poważnie, ale kiedy dziewczyna spojrzała na niego tymi szarymi oczami zrozumiał, że to nie zabawa. - Zachowałam się jak burak rano - oznajmiła wkładając ręce do kieszeni. - Chciałam przeprosić.

- Nic się nie stało - odparł zmieszany. - Byłaś w szoku, a z tego co wiem masz też kłopoty.

- Trochę - westchnęła. - Spokojnie, wypuścił mnie sam sierżant wydziału wywiadowczego więc nie jestem zbiegiem - rzuciła rozbawiona, chcąc go uspokoić. Jego rozbiegane spojrzenie bawiło ją. - Jednak to wszystko co się dzieje nie usprawiedliwia mnie. Nie powinnam była podnosić ręki na lekarza, który uratował mi życie - znów posłała mu miłe spojrzenie, a on chyba się zaczerwienił. Spuścił głowę chcąc opanować emocje. 

- To moja praca, a ty byłaś w strasznym stanie - oznajmił, na co dziewczyna przestała się uśmiechać. Od razu pożałował tego co powiedział. - Przepraszam, ja...

- Nie, spokojnie. Nie jest łatwo zapomnieć o tym co się stało - westchnęła. Starając się utrzymać swoje nastawieniem. - Zawsze łatwiej w towarzystwie. Może wyskoczy pan ze mną na drinka! Ja stawiam - zaznaczyła. 

- Nie wiem czy to dobry pomysł, jesteś moją pacjentką - migał się. 

- Już nie! Pamięta doktor, że się wypisałam na własne życzenie? 

- To prawda, ale i tak nie powinniśmy.

- To tylko drink - westchnęła z rezygnacją. Na co Will po chwili zastanowienia zgodził się. Chęć rozmowy z oficer była silniejsza niż zdrowy rozsądek. Will nie miał swojego samochodu. Zostawił go kilka dni wcześniej w warsztacie. Alley zaproponowała, że po spotkaniu odwiezie go do domu. Usprawiedliwiła to chęcią podziękowania za pomoc, tak naprawdę jej cel był zupełnie inny.

Siedzieli w Molly's sącząc piwo i sok pomarańczowy. Karen chciała napić się czegoś mocniejszego, ale Will przekonał ją, że prowadzi, po drugie powinna brać regularnie leki, a przy nich nie może spożywać alkoholu. To prawie wytrąciło ją z roli jaka grała.

- Lekarz nawet po godzinach? - zaśmiała się gdy kolejny raz wypomniał  jej brak dbania o siebie.

- Lekarzem się jest cały czas, a nie się bywa. To tak jak z byciem policjantem! - oznajmił pewnie. 

- Tak. To prawda - zamyśliła się. - Nie da się od tego oderwać ani na moment - dodała. Will znów zganił się, za sprawienie jej przykrości, nie wiedząc, że to tylko poza.

- Musiałaś przejść piekło - powiedział nagle. Cały czas krążyli gdzieś wokoło tego tematu, a takie podchody były niepotrzebne. - Jak przetrwałaś te dni z takimi ranami. 

- Nie myślałam o nich za wiele. Skupiłam się na celu - wyjaśniła. - Działałam na adrenalinie, a ona jak wiesz działa cuda. Poza tym złapanie tych ludzi...

- Policja oskarża cię o morderstwo kilku z nich? - zapytał, a Karen wyprostowała się. Nie wiedziała jak się o tym dowiedział. - Mój brat mi powiedział. Nie powinien, ale nie dałem mu wyboru - uśmiechnął się dając jej znać, że chciał wiedzieć co z nią. To było dla niej nawet urocze, że się martwił.

Hunter - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz