Rozdział 3.

237 18 20
                                    


Siedziała oparta o przewrócony transport, otoczona ciałami swoich przyjaciół. Patrzyła na ciało Jimmy'ego, z którego wypłynęła chyba cała krew. Karen nie potrafiła pojąć jak to się stało. Przecież tak niewiele im zostało. Poza tym była uważna i trzymała się planu, o którym wiedzieli nieliczni. Dlaczego to się tak skończyło? Boczna uliczka, trzy auta i dwunastu oficerów! Jak do jasnej cholery to mogło pójść tak źle? Zła na siebie postanowiła coś zrobić. Czuła, że zawiodła siebie, Antonio i wszystkich, którzy przez nią spotkają na swojej drodze jednego z nich. To bolało bardziej niż rany jakie krwawiły na jej ciele. Z wielkim wysiłkiem stanęła na nogi, opierała się o karoserię auta aby nie upaść. Przeszła na tył wraku. Zobaczyła ciała leżące w miejscu gdzie wcześniej stało auto zbiegów. Podeszła do nich wyjmując broń z kabury na udzie. Stanęła nad jednym z ciał. Miała opory przed tym co musiała zrobić. Przykucnęła krzywiąc się z bólu i złapała za kominiarkę. Mężczyzna wciąż żył.

- Kto was nasłał? - zapytała zdeterminowana. Mężczyzna miał niewiele czasu. Mimo, iż Karen była pacyfistką strzelała wyborowo. Trafiła go bardzo blisko serca, jeśli nie w samo serce. Zostały mu minuty, a może sekundy. - Kto wam powiedział gdzie są!? - warknęła zaciskając szczękę.

- Nie... dowiesz... się - wystękał z uśmiechem i zalał się krwią wypływającą z jego ust. Policjantka zamknęła oczy roniąc łzę. Nie z powodu mężczyzny, a ze swojego. Obiecała sobie odchodząc z policji, że już nigdy nikogo nie zabije, złamała tą obietnicę. Wstała przełykając żal i podeszła do drugiego. Był w podobnym stanie, z tym, że miał strach w oczach.

- Wezwę pomoc - powiedziała patrząc w jego błagające oczy. - Najpierw powiedz kto zdradził?

- Twój... - wydyszał. Ale nic więcej nie powiedział. Zamknął oczy i zamilkł. Niczego się nie dowiedziała. Tylko zyskała kolejne dwie skazy na swoim sumieniu. Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nie chciała już ich powstrzymywać.

Gdy przetrawiła to co się stało, przeszła na przód auta i wbiła szybę prętem znalezionym na drodze. Wyjęła z deski GPS i resztę elektroniki, która odpowiadała miedzy innymi za kamery w aucie. Potem wróciła na tył i znalazła swój plecak. Zabrała apteczkę i broń znalezioną w schowku. Wyjęła spod odłamków szkła laptop i akta zbiegów. Przeciągnęła to wszystko na pobocze, a potem wyjęła telefon. O dziwo był cały. Wybrała numer patrząc jak na wyświetlaczu wyłania się zdjęcie jej przyjaciela. Antonio był jej pierwszą myślą, ale teraz.... szybko się rozłączyła. Słowa Chas'a... ten facet, który powiedział "Twój...", detale związane z transportem. Wiedział o nich tylko Tony. Jeśli on zdradził to już nikomu nie może ufać! Musi radzić sobie sama.

Tymczasem w San Antonio grupa jadąca na akcję została zawrócona. Dawson chciał wiedzieć co się takiego stało, że ich sprawa została zepchnięta i coś ważniejszego musiało być omówione właśnie gdy mieli zgarnąć kolejnych przemytników.

- Szefie, ja rozumiem, ale.. - wypalił od progu będąc złym. Mimo, iż miał nad sobą zwierzchników, to on grał pierwsze skrzypce w wydziale.

- Dawson uspokój się, jest problem - przerwał mu Inspektor.

- Jaki problem?

- Transport z więźniami nie dotarł na miejsce. Powinni tam być godzinę temu.

- Może zjechali gdzieś i zawracają - odparł wciąż nie widząc powodu do zmartwień. Kara była odpowiedzialna i gdyby coś się działo, ufał, że zawiadomiła by go. - Nawiązaliście połączenie?

- Nie i nie możemy znaleźć lokalizacji. Ostatni zalogowany punkt to sześćdziesiąt kilometrów na południe od Kansas. Potem sygnał znika - wyjaśnił Kapitan. Po tych słowach Dawson lekko się zaniepokoił. Wyjął telefon i wybrał numer. Po pierwszym sygnale odezwał się głos sekretarki.

Hunter - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz