Rozdział 8

170 20 49
                                    

Chicago

Jay Halstead wbiegł pod schody wydziału jak poparzony. Spieszyło mu się na tyle, że nawet nie przywitał się z sierżant Platt na dole. Z pewnością oberwie mu się za to później. A jak powszechnie wiadomi, z sierżant Platt lepiej nie mieć na pieńku. Tak, wiec Jay już wiedział, że ten dzień nie będzie dobry. Poza tym miał informacje, jakie zapowiadały niedobre kilka kolejnych dni. 

- Mam newsa!!! - krzyknął tak, aby nie wyjść na desperata, ale i aby wszyscy usłyszeli i zebrali się wokoło. Podszedł do tablicy i odwrócił ją na stronę korkową. Wyjął coś z teczki jaką trzymał i pineską przypiął to do tablicy. - Pamiętacie Charlesa Evansa? - rzucił uderzając palcem w zdjęcie mężczyzny. 

- To ten handlarz, którego ścigaliśmy kilka miesięcy temu? - Kim świtało coś w głowie, ale nie była pewna. Ostatnimi czasy łapali ogromną liczbę złych ludzi wszystkie nazwiska zdawały jej się znajome.

- Tak. 

- Ale nie my go dorwaliśmy tylko jakieś inne służby w Meksyku? - powiedziała Hailey siadając na blat biurka. 

- Nie w Meksyku, a w Teksasie - poprawił ją Hank wychodząc z biura. Zamieszanie wyrwało go z "bardzo ciekawej" lektury jaką dostał od zastępcy szefa policji Chicago. - Po co w ogóle o tym mówisz? On siedzi? 

- No właśnie w tym rzecz! Nie siedzi, bo zwiał z konwoju! - Jay był przejęty. Miał złe wspomnienia z tamtego okresu, gdy Chas był na wolności. Jego brat także. Wtedy do Med co kilka dni trafiały ofiary Chas'a, a właściwie nie jego a jego ludzi. Brutalni skurwiele, którzy łamali ręce i nogi zostawiając ludzi na mrozie minus piętnaście. Will przeżywał horror w pracy przez to, a on na posterunku, bo żadna z ofiar nie chciała, bądź nie była w stanie mówić. To była długa droga, której nie dokończyli dzięki policji z San Antonio. 

- Skąd to wiesz? 

- Byłem z Willem na obiedzie, kiedy zadzwonił mój informator. Podobno od wczoraj Chas znów panoszy się w Chicago szukając gościa, który wydał go w San Antonio. 

 - Wiesz gdzie jest? - zapytał sierżant. 

- Nie. Informator wiedział tylko tyle ile powiedziałem wcześniej. Ale będzie miał oczy i uszy szeroko otwarte. To nie wróży nic dobrego. 

- Kiedy taka szumowina pojawia się w mieście to nigdy nie wróży nic dobrego - zadumał się Hank myśląc co powinien teraz zrobić. - Dobra bierzcie się do roboty. Chcę mieć teczki wszystkich byłych współpracowników Chas'a i kto przejął jego teren. Ja się dowiem, dlaczego informatorzy muszą nam podawać takie informacje - odwrócił się i wrócił do biura zamykając drzwi. Jay i Hailey wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a potem zabrali się do roboty. 


Kończyli pracę mając zaklejoną całą tablicę zdjęciami i informacjami na temat Charlesa Evansa. Facet mimo, iż odsiadywał kilka miesięcy w więzieniu w San Antonio nie zrezygnował z "opieki" nad biznesem tutaj, w Chicago. Policja co rusz dostawała jakieś informacje, że na zlecenie Chas'a komuś połamano nogi, albo ktoś zniknął, bo naraził się Evansowi. To było bardzo niepokojące i drażniące, ale miało się to zakończyć. 

Chas miał zostać przewieziony do więzienia w Kansas. Tam nie miał by już możliwości prowadzić swoją działalność w mieście. To najgorsze więzienie jakie do tej pory zbudowano w Stanach. Nic dziwnego, że akurat teraz zwiał z konwoju, wracając do domu. 


Jedyną sprawą jakiej nie rozumieli, był brak informacji ze strony policji Teksasu. Nikt nie puścił pary z ust, że konwój został zaatakowany i wszyscy uciekli. Dopiero interwencja Voighta pomogła zdobyć im te informacje, ale bez szczegółów. Wiedzieli tylko, że FBI i ich najlepszy człowiek już nad tym pracują. Ale co im po tym skoro Chas jest w Chicago i znów bierze się za terroryzowanie miasta. Tym razem z ukrycia. 

Hunter - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz