Rozdział 12

181 16 20
                                    

2 dni później, Chicago.



Chas chodził w te i z powrotem po pomieszczeniu. Wściekły nie mógł już dłużej opanować emocji.

- Co ty pieprzysz! Dobrze wiesz kto to był! Znasz jego nazwisko! Podasz mi je teraz albo...

- Albo co? - rzucił swobodnie rozmówca. - Co mi zrobisz? Jesteś w Chicago, ale wciąż musisz się ukrywać! Mówiłem, że pomogę w ucieczce, nie w morderstwie twojego kreta. Poza tym ty nie do końca wywiązałeś się z umowy! - dodał lekko poirytowany. - Tak wiec ja zostaje w mieście jeszcze przez chwilę, a potem Adios mój przyjacielu. Za kasę jaką dostałem od ciebie mogę sobie kupić wyspę - po tych słowach rozłączył się. A Chas wściekły cisnął komórką o ścianę. Zaczął się zastanawiać, co zrobić by móc normalnie funkcjonować. Nie może być w ukryciu, nie jest szczurem. Poza tym jak by to wyglądało w oczach jego wrogów i sojuszników. Tylko jedno wchodziło w grę! W jego głowie zaczął rodzić się plan.




Med wydawało się spokojne tego dnia. Will przyszedł do pracy uśmiechnięty, widząc słońce na Chicagowskim niebie. Nie miał ostatnio wiele powodów by się uśmiechać. Do miasta wrócił ktoś kto napsuł mu krwi kilka miesięcy temu. Przestępca, który masakrował ludzi i zostawiał na mrozie. Każdy kto trafiał do Med miał szczęście, bo większość ofiar dało się uratować. W lepszym, bądź gorszym stanie wychodzili ze szpitala. Jednak były też przypadki, których nie zapomni. Kobieta dwadzieścia parę lat. Połamane nogi. Dojechała do szpitala, ale była już wtedy martwa. Zamarzła zostawiona na mrozie minus piętnaście stopni w samej bieliźnie.

Will nie chciał powtórki z tamtego okresu, ale już kilka przypadków połamanych kończyn składał. Na szczęście było lato. Wszedł na oddział, gdzie leżała jego pacjentką po operacji. Swoją drogą za to też zebrał burę od dyrektor Goodwin. Kobieta nie miała wątpliwości, że Halstead postąpił słusznie operując, ale powinien był najpierw ją zawiadomić. Spróbowałaby ściągnąć wtedy innego lekarz. Jednak stało się inaczej, a dzięki temu, że dziewczyna miała się dobrze, Will nie poniósł większych konsekwencji. 


W sali panowała cisza, a pacjentka spokojnie spała, chociaż to co przeszła nie napawało optymizmem.... Gdy trafiła na SOR miała trzy rany kłute brzucha, dwie postrzałowe zasklepione w dziwny sposób, do tego dziurę po postrzale w udzie. Trzy złamane żebra, skręconą kostkę i mnóstwo otarć oraz siniaków. Ogólnie wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy. Brudne ubrania  i nieprzyjemny zapach świadczyły, że żyła kilka dni bez cywilizowanego sanitariatu. To było przykre, bo taka piękna twarz nie powinna tego przechodzić. Will zganił się za ta myśl, ale taka była prawda. Odkąd zobaczył twarz Karen nie mógł przestać myśleć jaka jest piękna. W dodatku nie mógł oprzeć się wrażeniu, że skądś znał pacjentkę. Spisywał właśnie jej wyniki z monitora na tablet gdy maszyna zapiszczała. Od razu spojrzał na wybudzającą się dziewczynę.

Hunter - CHICAGO P.D. FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz