Rozdział V

593 44 46
                                    

Pov. Naruto

Obudziłem się, czekaj czekaj gdzie ja jestem?! Byłem w lesie... Może poprostu ktoś po mnie poszedł...

I w tej chwili pojawił się przedemną czarnooki chłopak

- Jak się spało młotku? - Zapytał

- Dobrze, i nie nazywaj mnie młotkiem!- Powiedziałem lekko wściekły

- Będę bo mogę, a pozatym powinieneś więcej jeść jesteś strasznie lekki jakbyś nic nie jadł - Powiedział niby obojętnie ale jednak w oczach dało się wyczytać nutkę troski

- Jem tyle ile potrzebuję, nie moja wina że nie chcę wyglądać jak ten z drużyny Asumy- san.

- Ehh dobra nie ważne chodź na śniadanie bo potem sensei chce nas zabrać na trening - Powiedział i poszedł do kuchni, a ja ruszyłem za nim

Zasiedliśmy do stołu a pani Tsunami podała posiłek. Wszyscy podziękowali i zaczęli jeść. Ta ryba to jakiś cud, jest pyszna! Przypomina mi trochę jak byłem mały chodziłem nad strumień na obrzeżach wioski, łowiłem ryby i je  piekłem, pamiętam te czasy jak nawet hokage mnie wtedy odwiedził, brakuje mi go... On był jedną z niewielu osób które nie uważały mnie za demona.

Po śniadaniu Kakashi kazał nam się zbierać, a po ok. piętnastu minutach wychodziliśmy już. Poszliśmy do lasu w którym sam wczoraj trenowałem i dopiero wtedy zauważyłem że jest tam małe jeziorko.

Sensei zaczął opowiadać jak powininno się wchodzić na drzewa, poważnie? Jak ja zdawałem egzamin na genenina to ta umiejętność była obowiązkowa. Po kilku minutach wreszcie przeszedł do rzeczy, a mianowicie uwaga! uwaga! wszedł na drzewo.

Gdy zszedł kazał nam to powtórzyć, mi udało się to w dosłownie chwilę , więc postanowiłem pogadać z Kuramą. Usiadłem pod drzewem i zamknąłem oczy i znalazłem się w swoim umyśle . Mój umysł wyglądał jak wielka biblioteka a pośrodku stały dwa fotele i stolik kawowy. usiadłem na jednym i powiedziałem:

- Witaj Kurama-san

- Taaa cześć Naruto co cię do mnie sprowadza? Przerywasz mi drzemkę. - Powiedział lis niezbyt szczęśliwy.

- Masz może jakieś nowe fajne techniki? Najlepiej związane z klanami moich rodziców.

- Naruto, znalazłem jedną rzecz związaną z klanem uzumaki a mianowicie Kekkei genkai klanu Uzumaki.

- To ten klan posiadał jakąś specjalną umiejętność? Nie wiedziałem..

- Ehh tak posiada, są to łańcuchy z chakry, i miałem nawet przyjemność zostać nimi związany.

- Kurama-san nauczysz mnie tego?

- Wszystko jest opisane w tej książce - Łapką podsunął mi książkę, nie była ona gruba, lecz widać że była dość stara.

- Mogę ją wziąć? - Zapytałem

- Tak możesz, a tak w ogóle to Sasuke na ciebie leci

- Jak leci? Na mnie? Przecież on woli dziewczyny! - wykrzyczałem

- Dobra Naruto uważałem cię za mądrego ale chyba się pomyliłem - i w tym oto momencie Sasuke wylądował na mnie spadając z drzewa, aa to w takim sesie na mnie leciał...

Szybko wyczołgałem się z pod chłopaka i powiedziałem:

- Uważaj gdzie spadasz, dziś miał padać deszcz a nie genenini.

- Krzyknąłem abyś się odsunął, ale ty widać nie kontaktowałeś ze światem, młotku - Powiedział ciemnowłosy

Ogólnie przez resztę dnia był trening trening i trening. Ale na szczęście w domu, pani Tsunami zrobiła pyszne danie rybne, a ja stwierdziłem że w kraju Fal najem się ryb za wszystkie czasy.

Następnego dnia obudziłem się słysząc krzyk, więc szybko pobiegłem w stronę z którego on dochodził czyli kuchni gdzie dwóch oprychów groziło córce Pana Tazuny i małemu Inariemu.

Wskoczyłem pomiędzy nich, i już po wymianie paru ciosów siedzieli związani pod ścianą a jeden był nieprzytomny bo trochę za mocno mu przywaliłem, no ale cóż kto umrze to umrze i trudno.

Wtedy postanowiłem włączyć myślenie, no bo jeżeli tu pojawili się bandyci, to znaczy że na moście jest większa akcja.

Szybko się ubrałem, bo jeszcze byłem w piżamce z motywem lisa. Wziąłem zapas broni, zamknąłem tych wandali z bijatyki w piwnicy a piwnicę zamknąłem po czym ruszyłem nad most.

Gdy tam dotarłem  widok nie był za ciekawy. Sakura trzęsie się ze strachu, Sasuke ostatkiem sił walczy z tą dziewczyną która raczej jest chłopakiem no i Kakashi walczący z tamtym "zabitym" typkiem. 

Zakradłem się od tyłu i ... też wpadłem w pułapkę , więc zasłoniłem granatowowłosego chłopaka, pożyczyłem chakry od mojego lisiego przyjaciela po czym rzuciłem się w stronę chłopaka ukrytego w lodowych lustrach. Popatrzyłem na osobę leżącą przede mną, właśnie miałem go zabić lecz wtedy ten przeteleportował się i nadział się na chidori Kakashiego i zginął. Patrzyłem się na to z niedowierzaniem. Ale szybko musiałem się ocknąć bo pojawili się kolejni ludzie, wrogowie... A dokładniej  mafia i jej szef Gato.

Zabuza ruszył na nich z nożem w ustach i zaczął wybijać jednego, szybko podjąłem decyzję chwyciłem za kunai i zacząłem także zabijać. Padali jeden po drugim, a Kurama pomagał mi swoją mocą. Po kilku minutach wszyscy z mafii zostali zgładzeni, wtedy odszedł także jeden z siedmiu mistrzów miecza. Odszedł on z uśmiechem przytulony do jego ucznia, wtedy też zaczął padać śnieg a z moich oczu zaczęły lecieć łzy, co ostatni raz stało się chyba w dzieciństwie 

Wtedy też zamknąłem oczy i upadłem obok chłopaka...obok Sasuke




𝙿𝚛𝚣𝚎𝚣𝚗𝚊𝚌𝚣𝚎𝚗𝚒𝚎 «𝚂𝚊𝚜𝚞𝙽𝚊𝚛𝚞»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz