Rozdział II

729 45 7
                                    

Pov. Naruto

Kolejny dzień, kolejne męczarnie. Ciekawe ile osób dzisiaj będzie wyzywać mnie od demonów a ile zaatakować? Ciekawe ale dobra nie ważne dzisiaj pierwszy dzień jako genenin. Ehh czas wstać, przynajmniej nie muszę się śpieszyć bo nasz sensei uwielbia się spóźniać, a obecnie jego chakrę wyczuwam w domu. Dobra ubieram się, pójdę na ramen i polecę na to pole treningowe, najwyżej pogadam sobie z moim jedynym przyjacielem.

Po jakichś 20 minutach wybiegłem z domu i skierowałem swoje kroki wprost do najlepszej na świecie budki z ramenem zwanej Ihiraku ramen. Gdy dotarłem na miejsce wszedłem i usiadłem na wolnym miejscu.

- Dzień dobry, proszę o dużą porcję ramenu - Powiedziałem a staruszek wziął się za przygotowywanie jedzenia.

Po kilkunastu minutach mój ramen był gotowy. Wziąłem pałeczki powiedziałem "Itadakimasu" i zacząłem jeść. Ten ramen był pyszny, z resztą jak zawsze. Po jedzeniu podziękowałem za ten ósmy cud świata i udałem się w stronę pola treningowego.

Gdy szedłem sobie ulicą spokojnie nikomu nie wadząc, niestety ciągle widziałem te same spojrzenia te które towarzyszą mi od małego. Ludzie patrzący się na mne a w oczach tylko nienawiść i dosłownie dało się z tego wyczytać słowa "zniknij demonie".
Nagle nie wiem z kąd ale do ust została przyłożona szmatka a ostatnie co widziałem to ciemną uliczkę. Po tym nastała ciemność.

Obudziłem się gdzieś w lesie na oko nie daleko od wioski, dobra trzeba zachować zimną krew muszę dowiedzieć się gdzie dokładnie jestem i dlaczego zostałem porwany. Może kurama nie spał i mi pomoże? Muszę go zapytać. Zamknąłem oczy a gdy znów je otworzyłem byłem w swoim umyśle.

- Cześć Kurama-san mam sprawę. - Powiedziałem do lisa siedzącego na fotelu.

- Niech zgadnę znów masz kłopoty? I mam ci tyłek ratować. Zgadłem? - odpowiedział lis.

- Taa niestety masz rację - usiadłem na szkarłatnym fotelu - Mógł byś mi powiedzieć gdzie jesteśmy? A no i ewentualnie dlaczego zostałem porwany.

- Młody masz szczęście że nie spałem. Jesteś jakieś 0,5 kilometra od wioski. A czemu cię porwali to ja nie wiem. Ale radził bym się ratować. - Powiedział mój włochaty przyjaciel

- Dobrze to paaa, dzięki za informacje!- wyszedłem z własnego umysłu i wróciłem do szarej rzeczywistości.

Siedziałem związany przy drzewie z zaklejonymi ustami. Super nawet odezwać się nie dadzą, no ale nic trzeba z tąd spadać bo na trening nie zdążę.

Gdy ten dziwny gostek, który jak sądzę ninja nie był a związać też nie potrafił, to taki zwykły amator bo moja kabura na kunaie była na swoim miejscu z bronią w środku. Ręce miałem związane z przodu więc sięgnąłem po nóż i po chwili wszystkie liny leżały na ziemi a ja stałem wolny odklejając taśmę z twarzy. Bez tego czegoś o wiele lepiej a teraz trzeba zająć się panem który postanowił mnie porwać.

Podszedłem do tego gościa i szturchnąłem go. Ogólnie taki debil z niego że nawet się nie odwrócił tylko dalej jadł.

- Przepraszam proszę pana ale wracamy do wioski, babcia tsunade będzie miała więcej roboty przez ciebie więc na pewno się polubicie - Powiedziałem ze sarkazmem w głosie.

Walnąłem tego gościa w łeb i związałem linami. Mam tylko nadzieję że nie będzie aż tak spasiony. Po kilkunastu próbach udało mi zarzucić go na plecy po czym ruszyłem w stronę wioski.

Niestety chłop do lekkich nie należał więc droga do wioski zajęła mi dość trochę czasu. W wiosce starałem iść najbardziej bocznymi uliczkami bo jeszcze ktoś posądził mnie czyli tak zwanego demona , o zabójstwo a tego nie chcemy. Gdy dotarłem pod budynek hokage dostałem się tradycyjnym jak na mnie sposobem - przez okno.

- Witaj babciu Tsunade, przyniosłem ci robotę. - Uśmiechnąłem się głupkowato - Ten człowiek mnie porwał, związał i wywlekł za wioskę.

- Ehh Naruto  ty masz wybitny dar do pakowania się w kłopoty. Zostaw go i leć na trening bo Kakashi na ciebie czeka. - Powiedziała Hokage. Zrobiłem jak kazała, położyłem nie przytomnego gościa w rogu gabinetu i wyskoczyłem przez okno. Za mną było słychać tylko krzyki o tym jak poprawnie wychodzić z gabinetu najważniejszej osoby w wiosce.

Biegłem sobie po wiosce, jak zwykle obserwując te przepiękne spojrzenia które kiedyś zadawały ból lecz teraz stały się częścią codzienności. po jakichś 5 - 6 minutach byłem na polu treningowym. Jak się okazało czekali tylko jakieś 10 minut więc aż tak źle nie było.

- Przepraszam za spóźnienie sensei, zatrzymała mnie ważna sprawa. -Powiedziałem i stanąłem obok różowo włosej i uchihy.

- Okej, najważniejsze że już jesteś Naruto. Teraz wytłumaczę wam na czym polegać będzie test. A więc mam dwa dzwoneczki a wy macie mi je odebrać, macie czas do hmm jest dziesiąta to do 14, jeżeli wam się uda dostaniecie obiad, jeżeli nie to przywiążę was do tych słupów za wami. Wszystko jasne ? No to START! - Powiedział sensei po czym zniknął w chmurze dymu.

Ciekawe czy zapomniał że klan Uzumaki może świetnie wyczuwać  chakrę? Albo myślał że tego nie umiem? Raczej to pierwsze gdyż zdarzyło mi się być na misji w ANBU tuż przed jego odejściem, i wtedy wyczuwałem wroga z naprawdę dużej odległości.

- Strzelam że sensei jest tam- Powiedziałem i pokazałem w stronę gdzie wyczuwałem chakrę Kakashiego. O dziwo czego się nie spodziewałem, zgodzili się i pobiegli za mną

Gdy dobiegliśmy chciałem powiedzieć plan, który wymyśliłem
- Dobra to plan jest ta- i w tym momencie w stronę Kakashiego poleciał kunai rzucony przez watę cukrową. Oczywiście go uniknął a my mieliśmy mało czasu na plan.

- Zaatakujcie z ukrycia - Powiedziałem po cichu aby tylko oni słyszeli. Postanowiłem posłuchać babci Tsunade która kazała udawać deblila więc stworzyłem klona aby został z drużyną a sam wyskoczyłem z zarośli.

- Wałcz ze mną Kakashi sensei Dattebyo! - wykrzyczałem i zacząłem atakować srebrnowłosego.

Atakowałem cały czas pana w masce najprostrzymi technikami i tajutsu no i bronią. Miałem zachowywać się przecież jak dzieciak po akademi. Jedyną techniką trochę bardziej skomplikowaną było kage bunshin no jutsu. Mam nadzieję że chociaż się trochę pośpieszą.

Pov. Sasuke

Załapałem to co chciał zrobić blondyn i starałem wytłumaczyć to Sakurze, po tym jak chyba udało mi się to objaśnić i wyjaśnić plan, rozdzieliliśmy się. Oczywiście nie obyło się bez gadek typu "Sasuke-kuuun ale ja chcę z tobą iść noo" wypowiadanych przez zielonooką.

Siedziałem na drzewie tuż za naszym opiekunem. Wyjąłem kunaia i kilka shurikenów po czym wycelowałem je w stronę Senseia. Rzuciłem je dla odwrócenia uwagi i udało się spojrzał w moją stronę. Wyskoczyłem z kryjówki aby jeszcze bardziej go zmylić, a po chwili chyba wreszcie wata ruszyła się po dzwoneczki.

Naruto udało się unieruchomić nauczyciela a wtedy łaskawie różowowłosa wyszła i wzięła dzwoneczki.

- Sensei wygraliśmy. A ty młotku możesz już go puścić. - Powiedziałem a blondyn puścił go. Chyba każdy by się domyslił się że to był test na naszą współpracę. Nikt z nas nie miał by szans z Jouninem.

Pov. Narrator

Resztę dnia drużyna wykonywała misje rangi D. Najwięcej czasu zajęła im misja znalezienia kota pewnej zamożnej kobiety. A pod koniec dnia Kakashi zabrał swoją drużynę na ramen gdzie o mało nie zbankrutował. Na wykonywaniu misji rangi D zleciały im tagże następne dni.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Słów: 1139

Witam to znowu ja. Ogólnie to mam taki pomysł aby zrobić specjalny odobny rozdział nie związany z książką pod tytułem "Święta w Wiosce Liścia." Co o tym myślicie?
Tradycyjnie zapraszam do głosowania i do następnego!
°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

𝙿𝚛𝚣𝚎𝚣𝚗𝚊𝚌𝚣𝚎𝚗𝚒𝚎 «𝚂𝚊𝚜𝚞𝙽𝚊𝚛𝚞»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz