On The Way

457 36 34
                                    

(Legolas pov)

- Zakochałem się w Aragornie.

Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, zobaczyłem, że mój ojciec wpatruje się nie we mnie, tylko w coś za mną. A raczej w kogoś.

Odwróciłem się i zobaczyłem coś, przez co zamarłem w miejscu. Miałem wrażenie, jakby moje serce również stanęło w miejscu.

W drzwiach stał... Aragorn we własnej osobie.

- A-aragorn. Co ty tutaj robisz? Czemu nie jesteś w Gondorze? - zapytałem, w duchu modląc się do wszystkich bogów na świecie, żeby okazało się, że Aragorn nie usłyszał mojej wypowiedzi.

Kurwa, usłyszał. 

Nie odpowiedział na moje Pytanie tylko zaczął się do mnie krok po kroku zbliżać. 

Nieświadomy co robię, również zacząłem się przybliżać do człowieka, za którego oddałbym wszystko, łącznie z moim życiem.

Ocknąłem się dopiero, gdy jego usta spoczęły na moich. Mimo ogarniających mnie wątpliwości, oddałem mu go z pasją. Przecież jak mógłbym postąpić inaczej? Całe życie czekałem na ten moment.

Przerwało nam dopiero chrząknięcie z tyłu. Odlepiłem się od Aragorna i spojrzałem na mojego ojca. Dopiero teraz sobie o nim przypomniałem. Właśnie tak działał na mnie Aragorn. Przy nim nie liczyły się żadne inne rzeczy. Przy nim o wszystkim zapominałem. 

- Legolasie, Aragornie, natychmiast przestańcie! - zdenerwował się mój ojciec - niedawno mianowany król Gondoru raczej nie powinien tak o z dnia na dzień wyjeżdżać ze swojego królestwa. 

- Eee przepraszam Wasza Wysokość za najście, ale moja była narzeczona... - była?! Ale jak to? To oni nie są już razem? Jak to się stało? Takie myśli kotłowały mi się w głowie, gdy tylko usłyszałem to zdanie. - okazała się opętana, przez jakiegoś demona... Nie pamiętam jak on się dokładnie nazywał. Malerof? Meliruf? - próbował sobie przypomnieć.

- Melarof... - odezwał się nagle mój ojciec, blednąc coraz bardziej z sekundy na sekundę. - To był Melarof. - Tyle powiedział po czym wybiegł z komnaty. 

- Legolasie... - powiedział Aragorn - Czy wiesz, kim był ten "Melarof"?

Obydwoje uznaliśmy, że  lepiej o pocałunku i tym co jest między nami porozmawiać później. Teraz były ważniejsze rzeczy do omówienia.

- Melarof.... Melarof... O nie. O nie nie nie nie nie. To nie może być TEN Melarof. 

- Wytłumacz mi w końcu o co do cholery jasnej chodzi! - krzyknął zdenerwowany Aragorn. 

- Melarof to starożytny demon. Ma zdolność opętywania, ale tylko elfy. Ten, kogo opętał Melarof, zostaje całkowicie odcięty od rzeczywistości. Tak jakby zapadł w śpiączkę. Po wybudzeniu ofiara nie pamięta zdarzeń, w których brała udział w czasie bycia opętanym.

- Czyli Arwena...

- Arwena nie będzie nic z tego pamiętać. 

- Ale skoro może tylko opętywać elfy... - powiedział z powątpiewanem.

- Nie, to nie jest "tylko" opętanie - przerwałem Aragornowi - Melarof wysysa ze swojej ofiary wszelką energię życiową, a gdy elf pod jego kontrolą jest w tzw. "śpiączce", żyje uwięziony w ciągłym koszmarze. Ten demon żywi się bólem.

- Czyli Arwena...

- Jest w ogromnym niebezpieczeństwie, ponieważ może nie przeżyć tego koszmaru. Wiesz, od jak dawna jest pod kontrola Melarofa?

- Jakieś 15 miesięcy temu rzuciła na mnie zaklęcie, przez które się w niej zakochałem.

 Chwila... Czyli on jej nie kocha? Czyli jednak mam szansę? Dosyć. Moja kuzynka jest w niebezpieczeństwie, muszę jej pomóc.

- Musimy pomóc Arwenie, póki jest jeszcze choćby maleńka szansa, że ona przeżyje.

Powiedziałem, po czym wyszedłem z sali z Aragornem depczącym mi po piętach. Już wiedziałem, gdzie i po co udał się mój ojciec. 

Gdy wszedłem do magazynów, okazało się, że mój ojciec wraz z służbą zaczął pakować zapasy jedzenia i wody do bukłaków, które następnie podwieszali do siodeł mojego i Aragorna koni. Zdziwiłem się, bo myślałem, że zostaniemy w Leśnym Królestwie i pomyślimy, co dalej, ale Thranduil już miał gotowy plan. 

- Ojcze, co zamierzasz zrobić? - zapytałem. 

- Musicie natychmiast wyjechać. Gdzieś w górach Ered Nimrais rośnie magiczny kwiat. Musicie go zebrać przed najbliższą pełnią księżyca. Sirintus, bo tak nazywa się ten kwiat, wygląda jak biała lilia, tylko że świeci w nocy. Musicie uważać. W tych górach kryją się bardzo niebezpieczne stwory. Pojedziecie tam sami. Pospieszcie się. Resztę planu wyjawię wam, gdy wrócicie. Powodzenia. A teraz przepraszam, ale muszę wysłać wojska, żeby pomogły pilnować Melarofa, gdyby ten się uwolnił. - gdy  tylko to powiedział, szybko wyszedł z sali.

- Kiedy będzie następna pełnia? - zapytałem Esnerę, która doczepiała ostatni bukłak do siodła Aragorna.

- Za dwa i pół tygodnia. - odpowiedziała, po czym pobiegła otworzyć drugie skrzydło drzwi wyjściowych, żebyśmy mogli szybciej wyjechać.

- Czyli mamy dwa i pół tygodnia na dojechanie do gór, które ciągną się prawie na długość mojego królestwa, znalezienie kwiatu, który jest nie wiadomo gdzie, prawdopodobnie ucieknięcie jakimś potworom, które będą chciały nas zjeść i wrócenie do królestwa twojego ojca? - spytał z widocznym powątpiewaniem Aragorn.

- Dokładnie tak. - wyszczerzyłem się do niego, na co on tylko przewrócił oczami. - Daj spokój, nie takie rzeczy się w życiu robiło.

- Tak, tylko wyprawa z Frodem zajęła nam 13 miesięcy, a teraz mamy tylko dwa i pół tygodnia!

- No i super. Wsiadaj, bo jak  jeszcze trochę tu postoimy, to na pewno nie zdążymy. - odparłem, po czym sam wsiadłem na Aroda, zakończając tym samym dyskusję.

Po chwili Aragorn dołączył do mnie na Hasufela i wyjechaliśmy z pałacu.


-------------------------------------

Hay!

Przepraszam, że tak dawno nic nie pisałam, ale miałam dużo roboty, i tak jakoś wyszło. 

W nagrodę za cierpliwość macie długi rozdział.

Czekajcie na następne<3

Akiro




Aralas, Zakazana Miłość (Aragorn x Legolas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz