|45|

339 11 0
                                    

***
Rozdział 45: Powrót do codzienności
***

Ponowny sukces. Najprawdziwszy Puchar Helgi Hufflepuff, jednego z założycieli Hogwartu został znaleziony. Nasza radość sięgała zenitu. Wreszcie znaleźliśmy coś, co tak bardzo pragnął profesor Dumbledore oraz to, co było nam potrzebne do zniszczenia Voldemorta.

- Sus! Mamy to! Jesteś cudowna! - krzyknął tryskając radością Cedrik.

- My jesteśmy cudowni! - poprawiłam chłopaka, który szybko pochwycił mnie i uniósł obracając dookoła siebie.

Kiedy Cedrik postawił mnie z powrotem na podłodze, czułam się, jakbym zeszła z pędzącej z niesamowitą prędkością karuzeli. W głowie okropnie mi się kręciło i nie byłam w stanie złapać równowagi. Kiedy próbowałam zrobić choćby jeden krok miałam wrażenie, że podłoga ucieka mi spod nóg. Cedrik widząc moje niepewne i zataczające się kroki nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

- Aż tak na ciebie działam? - powiedział próbując opanować śmiech.

- Bardzo zabawne. - bąknęłam łapiąc się ściany.

Po kilku minutach doszłam do siebie, a Cedrik przestał zataczać się ze śmiechu. Poszliśmy w stronę pokoju wspólnego Hufflepuffu. Na korytarzach spotkaliśmy rozbawionego do granic możliwości Irytka. Poltergeist Irytek jest największą zmorą woźnego szkoły Argusa Filcha. Okryłam nas peleryną-niewidką, tak, aby go uniknąć. Zdjęłam ją dopiero, kiedy dotarliśmy do naszego pokoju. Tam na spokojnie przebraliśmy się w piżamy i poszliśmy spać. Wykończeni wrażeniami ostatniego dnia zasnęliśmy dosłownie od razu, po przyłożeniu głowy do poduszki.

Następnego dnia obudziliśmy się dosyć późno. Kiedy otworzyliśmy oczy za oknem słońce już dawno było nad linią horyzontu. Spojrzałam na zegarek leżący na szafce nocnej, który wskazywał godzinę 7:30. Szybko wstałam z łóżka i obudziłam nadal leżącego w łóżku z zamkniętymi oczyma Cedrika.

Ubrani, z torbami na ramionach udaliśmy się do Wielkiej Sali na śniadanie. Dzisiaj w sali było wyjątkowo niewiele osób. Miejsc przy stole Hufflepuffu było bardzo dużo. Mogliśmy usiąść praktycznie tam, gdzie mieliśmy na to ochotę. Wybraliśmy miejsca obok Isobel, Erniego i Zacharaisza. Moja przyjaciółka, kiedy mnie zobaczyła uśmiechała się do mnie znacząco, nie miałam zupełnie pojęcia o co jej chodziło.


- Jak tam wczorajszy wieczór, Sus? - palnęła znad talerza z jajecznicą Isobel.

- D-dobrze... - odparłam grzebiąc łyżką w misce z owsianką, a moje policzki przybrały lekko różowawy kolor na wspomnienie wczorajszego wieczoru. - Czemu pytasz? - zagadnęłam patrząc na dziewczynę, która nadal uśmiechała się znacząco.

- A tak sobie. Myślałam, że bardzo dobrze. - opowiedziała podnosząc prawą brew.

To zdanie uderzyło mnie z ogromną siłą, czy to możliwe, aby wczoraj zobaczyła mnie i Cedrika całujących się w Pokoju Życzeń? Jednak nie pozostałam jej dłużna.

- A ty co robiłaś wczoraj wieczorem? - zapytałam zupełnie zbijając ją z tropu, teraz to ona zrobiła się czerwona i zaczęła pospiesznie wkładać do ust jajecznicę.

- Dzisiaj mecz quidditcha! Jestem pewny, że wygramy ten puchar! - krzyknął podniecony Zachariasz.

Byłam mu bardzo wdzięczna, dzięki niemu miałam nadzieję, że Isobel już więcej nie podejmie tego tematu.

- Z kim gramy? - zapytałam, aby już więcej nie drążyć tematu moich wczorajszych przeżyć.

- Z Gryfonami. - odparł patrząc na stół radośnie śmiejących się Gryfonów.

- Pogoda jest sprzyjająca. - dodał Ernie patrząc na sufit Wielkiej Sali, który dzisiaj był zupełnie bezchmurny.

- Susan, a ty grasz teraz na pozycji ścigającego, prawda? - zapytał ponownie podniecony Zachariasz.

Przełknęłam porcję owsianki i nieśmiało powiedziałam:

- Zgadza się.

- Moja dziewczyna! - krzyknął uradowany Zachariasz i podniósł ręce do góry, przy okazji prawie strącając puchar z sokiem dyniowym.

- Wcale nie twoja! - krzyknął nieco zazdrosny Cedrik.

Uśmiechnęłam się pod nosem i przewróciłam nieznacznie oczyma.

- Ooo, jakie to słodkie. - piszczała rozanielona Isobel.

Nie widziałam od kiedy moja najlepsza przyjaciółka jest typem romantyczki, pamiętam jak niedawno mówiła mi, że nigdy w życiu nie stałaby się romantyczką, a tu proszę miłe zaskoczenie.

- Ced, jesteś kapitanem, więc kiedy trening? - zagadnął nadal podniecony zbliżającym się meczem Zachariasz.

- Myślę, że zaraz po lekcjach. Nie ma na co czekać, tym bardziej, że to mecz finałowy, a mnie i Susan nie było jakiś czas. - odpowiedział Cedrik czule łapiąc mnie za rękę.

- Poczta! - krzyknęła uradowana Isobel wskazując palcem na nadlatujące sowy.

- Czekasz na jakiś list? - zapytałam widząc jej podniecenie, które teraz sięgało zenitu.

- N-nie... . - odparła niepewnie.

Mała czarna sówka przyleciała na nasz stół i wyciągnęła nóżkę z listem w moją stronę. Był to list od Syriusza, w którym pytał się, czy wszystko w porządku. Wyciągnęłam pióro z torby i napisałam szybką odpowiedź, po czym przywiązałam ją z powrotem do nóżki sowy.

Po zakończonym śniadaniu udaliśmy się na lekcje. Minęły nam w mgnieniu oka. Kiedy przyszłam na obronę przed czarną magią, profesor Lupin bardzo ucieszył się na mój widok. Jeszcze kilka minut po lekcji zostałam w jego gabinecie, na krótką pogawędkę.

W między czasie, pomiędzy lekcjami, na jednej z dłuższych przerw udałam się do biblioteki, aby poszukać jakichś informacji o goblinach. Wzięłam kilka grubych tomów i usiadłam z nimi przy jednym ze stolików pod ścianą biblioteki. Pierwszą z książek, którą wzięłam dotyczyła natury i historii goblinów. Otworzyłam ją na jednej z pierwszych stron i zaczęłam czytać.

"Gobliny, niewysokie, człekokształtne stworzenia o długich palcach i stopach oraz niebywałej inteligencji. Gobliny prowadzą Bank Gringotta, w którym czarodzieje przechowują swoje pieniądze oraz inne cenne przedmioty.

Gobliny znają się na metalurgii jak nikt inny. Z wytwarzanego przez siebie metalu potrafią zrobić niezniszczalne elementy uzbrojenia (np. hełmy). Zajmują się też biciem monet, używanych przez czarodziejów. Każdy knut, sykl czy galeon posiada numer seryjny, oznaczający goblina, który go stworzył. Stworzenia te potrafią też bezbłędnie odróżnić podrobiony przedmiot od oryginalnego. Przed wiekami gobliny wykuły Miecz Gryffindora, ich pracą jest też Tiara Muriel.

Przez szereg wieków Gobliny często upominały się o swoje prawa. Najczęściej stosowaną przez nie metodą było wzniecanie rebelii przeciwko zbyt dużej władzy czarodziejów. Jedno z powstań miało miejsce w 1612 roku. Kwatera główna rebeliantów mieściła się w gospodzie, w miejscowości Hogsmeade [...]."

- Dumbledore'owi chodziło o wytwarzane przez nich przedmioty!- pomyślałam - Jestem przekonana, że nie chodziło o pieniądze.

Zamknęłam z głośnym trzaśnięciem książkę. Inne tomy odłożyłam na miejsce, a z tą poszłam szybko do bibliotekarki, pani Pince i wypożyczyłam ją. Jednym szybkim ruchem włożyłam ją do torby i pobiegłam na dalsze lekcje.

Nadszedł czas treningu quidditcha. Razem z całą drużyną udaliśmy się na boisko. Weszliśmy do szopy, aby wziąć miotły. Cedrik z niezwykłą starannością wyciągnął swoją Błyskawicę. Położyliśmy miotły na ramiona i poszliśmy w stronę szatni, aby tam się przebrać i omówić taktykę zbliżającego się ogromnymi krokami meczu. Meczu o wygranie Pucharu Quidditcha.


Powrót do codzienności... Jednak, czy na długo?

About Last Night ~ Cedrik DiggoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz