Rozdział 2

688 36 2
                                    


 Rano obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojej sypialni. Wstałam niechętnie i poszłam zrobić sobie coś do jedzenia. Usiadłam przy stole i usłyszałam pukanie do drzwi. Dzięki super wzrokowi zobaczyłam, że to Lena. Wstałam, żeby otworzyć jej drzwi.

-Hej Lena! Co ty tu robisz tak wcześnie? – Spojrzałam na zegarek była ósma rano.

- Cześć, przyszłam spytać czy już coś wiadomo na temat Lex'a?

- Chyba nie. Mogłaś zadzwonić.

- Wiem, ale chciałam Cię zobaczyć. – Spuściła wzroki i już wiedziałam, że chodzi o coś jeszcze

- Lena? O co chodzi? – Zaczynam się martwić

- Naprawdę o nic po prostu dalej nie wierzę, że mi wybaczyłaś. – po policzku ścieka jej łza, podeszłam do niej i ją przytulam. Po tym wszystkim w mojej obecności dużo częściej wyrażałam emocje. 

- Zrobiłam to i nie żałuję tego. – puszczam ją, a po chwili siadamy na kanapie. Jest roztrzęsiona, bierze głęboki oddech i się uspokaja. Patrzę na nią i czekam na odpowiedni moment by coś powiedzieć. – Poczekasz chwile pójdę się ubrać?

- Jasne, to tylko parę sekund – Śmieje się, a ja się uśmiecham. Miło widzieć uśmiech z jej twarzy. Jak słusznie stwierdziła Lena wróciłam po zaledwie kilku sekundach. Usiałam koło niej. Już chciałam coś powiedzieć, gdy zadzwonił mój telefon. Gestem pokazałam, żeby poczekała i odebrałam 

– Alex?- Słuchałam co mówi- Jasne już lecimy. – Rozłączyłam się, od razu wstałam i spojrzałam na Lenę. Dalej miała czerwone oczy i patrzyła na mnie – Powiedziała, że technicy coś odkryli i, że szczegóły powie nam na miejscu.- oznajmiłam

- Jasne. Ale możemy pojechać moim samochodem? – Przechyliłam lekko głowę, ścisnęłam usta w prostą linie

- Niech ci będzie. – Wyraźnie się ucieszyła i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Po jakichś 20 minutach byłyśmy na miejscu – J'onn co wiemy? – Lena stała za mną, a on odwrócił się do nas

- Znamy położenie tego hangaru - Ta informacja była satysfakcjonująca.

- Lecę tam – odwróciłam się do kobiety, która stała za mną – Zaczekaj tutaj- Szybkim ruchem zdjęłam okulary i byłam już w kostiumie. Wyleciałam z DEO i od razu poleciałam na miejsce. Prawie byłam u celu, gdy zobaczyłam lecącego za mną Marsjanina. Wlecieliśmy do hangaru, był pusty. – Alex tu nic nie ma – powiedziałam do słuchawki, po chwili dostrzegłam na ścianach zielone przebłyski. Poczułam ogromny ból.

- Kryptonit! – Wykrzyczał J'onn byłam pewna, że moja siostra też to słyszała tak jak i Lena. Z zielonych punktów zaczęły strzelać lasery. Zwijałam się z bólu, na mojej twarzy pojawiły się zielonkawe linie, a oczy zaświeciły na zielono. Jeden z laserów trafił mnie w ramie i padłam na ziemie. J'onn wyminął lasery i rozbił ich źródła. Miałam poharatane ramię, a objawy kontaktu z krypronitem minęły. Po chwili przez portal do hangaru weszła Alex z Leną oraz kilkoma agentami. Dziewczyny podbiegły do mnie, a dyrektor zaczął wydawać rozkazy agentom. Zaczęli przeszukiwać miejsce w którym się znajdowaliśmy. Moja przyjaciółka i siostra trochę nade mną panikowały ale ja po chwili wstałam. Chciałam pomóc w przeszukaniu, jednak mój przełożony mi nie pozwolił. Udałam się więc do DEO gdzie Alex opatrzyła mi ramie i położyła pod lampami słonecznymi, aby szybciej się zregenerowało. Rudowłosa wyszła z pomieszczenie i poszła coś załatwiać.

- Jak się czujesz? – Lena usiadła koło mnie

- Lepiej niż wyglądam – zaśmiałam się – Wolałabym tam zostać i pomóc, a nie siedzieć tutaj

Supercorp - Nadzieja na nowy początek [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz