Słońce przebiło się przez cienkie firany i rzuciło promienie na twarz zaspanego nastolatka. Peter mruknął z niezadowoleniem i odchylił powieki. Nie pamiętał co mu się śniło , ale mimo tego wolał pozostać w łóżku niż wstawać.Kiedyś każdy dzień był dla niego nową przygodą, okazją do czynienia dobra. Teraz już nie. Obecnie była to tylko bezcelowa wojna ze światem i z samym sobą.
Pierwszy tydzień po wyjawieniu tożsamości był istnym piekłem. Jazda na przesłuchania , niekończące się rozmowy telefoniczne, rozmowy z członkami Avangers i T.A.R.C.Z.Ą.. W końcu udało im się ogarnąć ten cały syf, a spidermana uniewinniono.
Drugi tydzień to było ukrywanie się przed światem. Wystarczyło , że on lub ciocia May wyściubili kawałek nosa za drzwi , a od razu atakowała ich sfora dziennikarzy.
Nie było też raczej szans , aby zmieniło się to w tym tygodniu.
Od dwóch tygodni nie włożył na siebie stroju Spider-Mana. W końcu jakie to miało teraz znaczenie , skoro i tak każdy wiedział kto kryje się pod maską.
Tamtego dnia kiedy wszystko się wydało popełnił gigantyczny i niewybaczalny błąd. Spanikował. Gdyby wówczas odwrócił się do tłumu i oznajmił , że ty wszystko jakaś ściema , byłoby w porządku. Gdyby po prostu odszedł byłoby ok. Ale nie. Wydarł się w tłumie i zwiał, jakby nie patrzeć potwierdzając to co przed chwilą ludzie zobaczyli na ekranie. Teraz nie dało się już nic zrobić.
Nie miał już ochoty na zabawę w bohatera. Wszystko , cała chęć do działania z niego upłynęła.
Jeszcze pół roku temu , zaraz pięć i pół roku temu , był jednością wraz ze strojem i swoim alter ego. W trakcie wycieczki chciał od tego wszystkiego odpocząć, ale pomaganie innym wciąż było tym co chciał robić. A teraz? Teraz nie miał nawet siły wyjść z domu, wiedząc jakie istne zoo go tam czeka a co dopiero zakładać kostium.
Ludzie nie chcieli już jego pomocy, chcieli aby przyjazny spiderman z sąsiedztwa zniknął , aby mogli o nim zapomnieć. Nie ufali już mu , nie ważne czy był odpowiedzialny za to w Londynie czy nie. Nie chcieli pomocy od szesnastolatka , którego twarz teraz wszyscy znali. Nawet tym którzy nie uwierzyli Misterio , po prostu łatwiej było rozmawiać z zamaskowanym bohaterem, któremu mogą być wdzięczni , ale nie musieć dawać nic w zamian. Teraz byliby zawstydzeni wiedząc , że pomaga im ktoś znajomy.
Powoli wstał z łóżka. Nie przepadał za tym ciasnym pokojem. Musieli się przeprowadzić po Blipie jako , że w ich mieszkaniu żył już ktoś inny. Mimo tego teraz to miejsce było jedynym azylem, ostatnim bezpiecznym dla niego miejscem na ziemi , gdzie nikt go nie oceniał. Chociaż nie. Było jeszcze jedno miejsce gdzie czuł się szczęśliwy. Dom Starków.
Przetarł oczy dłońmi i poszedł do łazienki. Tam przebrał się i spojrzał w swoje odbicie w lustrze. Niby nie widział tam nic nowego , od stosunkowo dawna nie miał żadnych zadrapań , ale w jego oczach biła rozpacz i zupełna rezygnacja.
Ciocia May go zawołała na śniadanie. Z westchnieniem wyszedł z łazienki i powędrował do kuchni.
- Cześć! Jak tam samopoczucie?- spytała z uśmiechem May
- Chyba nic nowego- wysilił się , żeby odwzajemnić uśmiech
- Kochanie chyba wiem jak cię rozweselić. Mamy zaproszenie na kolacje- spojrzał na nią z wyczekiwaniem - do Pepper.
Peter trochę się rozchmurzył. Tam akurat mógł iść , a przebywanie tam nie było męczarnią. Mała Morgan go uwielbiała, a on uwielbiał ją chociaż od trzech tygodni się nie widzieli.
CZYTASZ
Be like you / Peter Parker
Fanfiction,,Wszędzie widzę jego twarz"- to była prawda jednak Peter przestał już patrzeć na tą twarz z poczuciem winy. Mimo tego nie przestawało mu brakować Starka. Tony chciał żeby był lepszy. Świat tego chce. Ale czego chce Peter Parker? Czy kiedykolwiek b...