villains pub

135 12 17
                                    




   Cisza.

   Wdzierała się głęboko w podświadomość , ryjąc dziurę w umyśle i duszy. Raniąc.

   Jednym przynosiła ukojenie , a innym żal lub złość. Kojarzyła się bowiem z samotnością.

   Ludzie , którzy zebrali się tego dnia w ciemnym pomieszczeniu od dawna byli samotni. Każdy miał inną przeszłość i motywy. Każdy kogoś stracił lub został zraniony. Przez lata bólu nauczyli się żyć z tą samotnością. Bowiem cisza i to uczucie , że nie ma nikogo kto na ciebie czeka , nikogo kto by wziął cię w ramiona gdy tego potrzebujesz. Nie ma nikogo kto martwiłby się o ciebie.

   Nie ma nikogo dla kogo cokolwiek byś znaczył.

Te uczucia były przez lata ich jedynym towarzyszem.

   Chodź może i to nawet dobrze. W końcu , kiedy nie ma się niczego co by się kochało ... to dobrze prawda? Przecież wtedy nie ma się nic do stracenia. Nie było nikogo kto by cię zatrzymał i kto by cię oceniał. Nie było kontroli. Wtedy walczy się o siebie i tylko siebie. Bo życie jest walką. Przeklętą grą w której jest się graczem lub pionkiem.

   Cisza nie była tu niezręczna.  Przynosiła spokój. Upragniony spokój którego szukali przez lata i nie mogli go osiągnąć. Cokolwiek by nie robili , od początku byli skazani na potępienie. Ilekroć byli blisko celu , on uciekał  , niczym motyl , którego w radosne letnie popołudnie dzieci nieudolnie starały się schwytać. Najgorsze było uczucie , kiedy ktoś złapał motyla przed tobą.

   Lub tobie w ogóle się nie udało.

   To powodowało frustracje , frustracja gniew , a gniew nienawiść. Nienawiść do ludzi , świata , a przede wszystkim do samego siebie. Dla tych ludzi nie było już szansy. Gdy inni widzieli w nich tylko nieudacznika , lub kogoś złego , wiedzieli , że nie ma sensu się starać by było inaczej. Bo ludzie już tacy są.

   Docierali blisko celu wielokrotnie i samotnie. Nigdy nie udawało im się go osiągnąć. Czy jeśli połączyliby siły , udałoby się?

- A więc? Co zamierzacie z tym zrobić?

   Opanowany głos przetoczył się po sali wybudzając wszystkich z transu własnych myśli. Głos był spokojny jednak czuć było w nim wyrzut. Mężczyzna uważał , że zawiedli. Nawet część ich podwładnych tak myślała. Niech i tak będzie. Niech myślą co chcą, ale dowiedzą się , że są w błędzie. Tu nic nie działo się przypadkiem. Żaden z zgromadzonych nie pozwalał sobie na przypadek.

- Sądzisz więc , że zawiedliśmy - odparł inny mężczyzna - że nie byliśmy w stanie wykonać najprostszego zadania- był to w pełni opanowany, mentorski ton , typowy dla sytuacji gdy rodzic na spokojnie tłumaczy dziecku , że nie ma racji. - ale mylisz się.

   Tu trzeba było walczyć o swoje , o swoje racje. Każdy z nich siedział na tronie swojego wirtualnego państwa. Niektórzy mieli swoich podwładnych , a inni byli władcą samemu dla siebie.

- Bo widzisz , tu nie pozwalamy rzeczom samym się rozwijać. Wszystko jest pod ścisłym nadzorem. To prawda , że w czerwcu nie wszystko poszło po naszej ,myśli , ale dało to nowy obraz na sprawę. Wszystko co się dzieje , zamyka pewne drogi , ale otwiera nowe , często o wiele lepsze.

   Uśmiechnął się złowieszczo. Wstał od stołu i zaczął krążyć wokół zebranych. Ci odwracali głowy w oczekiwaniu. Po minie tego człowieka widać było , że ma plan. Złowieszczy , ale tym razem niezawodny.

- Jeszcze 3 miesiące temu nikt z nas nie pomyślałby , że możemy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. A już na pewno nie pomyślelibyśmy , że wydarzy się to samoistnie. Kiedy zaczęliśmy eksperymenty nie sądziliśmy nawet , że to się uda. Miało to trwać długo zanim zaczęlibyśmy eksperymenty na ludziach , a jak widzicie nie musieliśmy na nic czekać.

Mężczyzna , który jako pierwszy się odezwał podniósł się i zgromił drugiego spojrzeniem.

- Te moce rosną. Czekanie , aż sprawy same potoczą się jak trzeba nie jest niczym chytrym , a tchórzostwem. Poczekacie jeszcze chwile , a nie zostanie nam nic co moglibyśmy realnie osiągnąć.

Drugi uśmiechnął się z wyższością. Właśnie takie myślenie cechowało pionki wyrywające się jako pierwsze do walki. A następnie polegające tylko po to aby większe figury mogły przejść.

- Teraz dziewczyna jest pod opieką Avangers. Już nic nie jesteśmy w stanie zrobić - kontynuował.

- Nie pod opieką Avangers tylko Spidermana , a konkretnie ... szesnastoletniego dzieciaka , który już sam nie jest w stanie chronić siebie , ani swojej rodziny. A poza tym ... nawet gdy nasi ,,obrońcy" - zadrwił - dowiedzą się o niej , nie będą chcieli mieć w szeregach dwunastolatki.

   Spojrzał triumfalnie na drugiego mężczyznę. Mierzył go spojrzeniem i smakował tej satysfakcji kiedy widział , że niszczy w ten sposób jego pewność siebie i wprawia w zakłopotanie.

- Dzieciak zadba o naszą małą broń. Pomoże jej rozwinąć umiejętności. A gdy będzie już gotowa do walki ...- stanął pewnie na przeciwko ludzi , dając im swoją pewność. Zobaczył pojawiające się na ich twarzach złowieszcze uśmiechy. Podobała im się koncepcja. Będzie miał teraz nowych popleczników - stanie się najdoskonalszą bronią. Doprowadzi nas do wszystkiego czego teraz nam potrzeba. Do Spidermana. Może i nawet do tego co  jest o wiele cenniejsze. - ludzie zaczęli wstawać od stołu , gotowi na nowe rozkazy - Zrobimy w końcu to czego nikomu nigdy nie udało się osiągnąć. Wykończymy Avangers. Zostawimy w historii ślad , którego nikt nie będzie w stanie wymazać. Dokończymy ostatnie zadanie!

   Gdy nie masz nikogo jesteś nieprzewidywalny. Gotów na wszystko. Tacy właśnie byli ci ludzie. Taka była Hydra.

- Heil Hydra! - krzyknął .

- Heil Hydra! - powtórzyła większość zebranych poza jednym.

   Spojrzał na twarz mężczyzny , który jeszcze chwile temu uważał , że nie byli w stanie upilnować dwunastolatki. A tu liczy się wiara. Nie można wątpić. Tamten nie osiągnął nigdy zbyt wiele , ale mimo wszystko nie poddał się, mimo tego czasu spędzonego w więzieniu , gdzie znosił wszelkie okropności. Teraz zafunduje je Pająkowi . Będzie go niszczyć i ranić , aż dzieciak sam będzie błagał o śmierć. A nawet wtedy nie będzie litości. Razem wypełnią ostatnie zadanie Hydry.

- Wchodzisz w to? - spytał.

   Nie musiał słuchać odpowiedzi. Blizny na jego twarzy wyglądały okropnie , w tym złowieszczym uśmiechu. Już nie mógł się doczekać. Wszystko będzie tak jak powinno. Żadnych niedopatrzeń , czy głupich błędów. Nieprzewidywalni , gotowi na wszystko. Bo taka właśnie jest Hydra.

____________________________

961 słów

No z pewnością mniej niż w poprzednich rozdziałach , ale mam nadzieje , że bardziej treściwie. W końcu dałam jakiś obraz na to jaki w zasadzie cel ma ta książka. Mam nadzieje , że nie zanudziliście się i nie macie jeszcze wszystkiego w tym ff dosyć.

Tak ponownie tytuł nie jest może jakoś super adekwatny do rozdziału , ale w sumie czemu nie.

Aha no i to nie jest tak , że teraz Peter przestał być głównym bohaterem. To w końcu on musi to wszystko jakoś ogarnąć co nie?

Przepraszam za to , że tak długo nie było rozdziału , w zeszłym tygodniu miałam prawie codziennie sprawdziany i przez kilka dni nie było internetu.

Pozdrawiam wszystkich czytających te wypociny o normalnej godzinie , jak i tych o nienormalnej. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale ;)

Be like you / Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz