Rozdział 1

297 5 0
                                    

Dzisiaj nadszedł mój wieki dzień. Noc minęła bardzo szybko, choć przez cały czas myślałam o moim wspaniałym wyjeździe. Tak , tak do niego zostało już kilka dobrych godzin, ale nie traćmy nadziei bo na pewno minie szybko. Choć szykuje się wyjazd to i tak mam dużo do zrobienia. Gdy do mojego pokoju przedarło się piękne słoneczko tylko lekko przetarłam oczy. Leżałam jeszcze chwilkę lecz po chwili usłyszałam swój dzwoniący telefon. Ziewnęłam zakrywając usta.

- Kogo nabrało na dzwonienie o tej porze - Powiedziałam sama do siebie żeby nie  obudzić reszty domowników.

Chwyciłam za telefon podnosząc go z szafeczki nad łóżkiem. No tak oczywiście jestem taką niezdarą że zawsze narobię hałasu. Gdy telefon wylądował na mojej twarzy lekko syknęłam z małego bólu mojego nosa. Gdy ponownie wzięłam go w dłonie nic innego mi nie zostało oprócz odebrania. Spojrzałam na jego ekran i byłam zaskoczona ponieważ dzwoniła moja przyjaciółka która zazwyczaj w weekend śpi długo. Przycisnęłam zielony przycisk po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Wiesz która jest godzina? - Powiedziałam lekko zaspana. Kiedyś na pewno z nią zwariuje. Ona o 4:00 rano jeszcze śpi.

Gadałam z nią dobre 20 minut. Gdy spojrzałam na zegarek który wisiał na ścianie zrobiłam wielkie oczy. Gdy się z nią pożegnałam rozłączyłam się. Z wielkim uśmiechem na twarzy wstałam z spod kołdry. Podeszłam do okna pełna energii jak to ja sama nie mogłam uwierzyć że już dzisiaj wylatuje. A może by tak zostać w Londynie na stałe? Kupić sobie domek w dzielnicy Toma? Nie no nie raczej rodzice mi nie pozwolą choć mam już 19 lat ale dobrze koniec rozkmin czas się spakować! Po rozsunięciu beżowych zasłon trzymając telefon w dłoni ruszyłam do garderoby. Była i dalej jest ona ogromna. Położyłam telefon na fotelu i podeszłam do miejsca gdzie trzymałam walizki. Wyciągnęłam ogromniastą walizkę na czterech kółkach o kolorze czarnym z białym napisem. Oczywiście , że z wielką chęciom spakowałabym wszystkie swoje ciuchy jakie posiadam lecz to jeszcze nie ta pora. Fakt , że był początek lata to i tak spakowałam kilka par dresów , trzy bluzy oczywiście lekko za duże do tego spodenki koszuli oraz kilka topów. Walizka powoli się zapełniała ale to jeszcze nie był koniec. Włożyłam także kilka letnich sukienek oraz kilka eleganckich do tego doszła jeszcze bielizna oraz buty jaki te sportowe o wygodnym profilu ale także nie mogło zabraknąć tych mniej wygodnych i bardziej eleganckich czyli szpilek. Wyszłam tanecznym krokiem z pomieszczenia w ręku trzymając ciuchy na przebranie. Gdy się przebrałam a były to mianowicie czarne spodnie dziurami biały top i jakaś lekka narzutka. Siadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Był to lekki i skromny makijaż. Rozczesałam włosy oraz popsikałam się moimi ulubionymi perfumami. Oczywiście zęby miałam umyte więc spakowałam kosmetyczkę po czym wepchałam ją do walizki którą potem zamknęłam. Do czarnej torebki schowałam telefon portfel oraz paszport. Dołożyłam jeszcze jakieś chusteczki oraz kosmetyki. Szczęśliwa wyszłam z pokoju prowadząc obok nogi walizkę. Nie jadłam śniadania bo nie było już czasu. Pożegnałam się z rodzicami po czym wyszłam z domu. Wsiadłam do czekającej już taksówki. Gdy pan schował bagaż ruszyliśmy na lotnisko.  O 8:30 miałam lot a na lotnisku byliśmy o 7:30 jak dla mnie to w sam raz. Przed wyjściem z samochodu zapłaciłam kierowcy. Chwyciłam za rączkę walizki po czym ruszyłam ku wejściu do budynku. Po 5 minutach byłam już w środku zaczęłam się rozglądać bo w środku było na prawdę świetnie. Podeszłam do stanowiska oczywiście była kolejka. Znając życie to wszyscy pewnie na galę ale jakoś mnie to nie interesuje. Teraz to jest moja chwila pokazania że potrafię żyć bez rodziców. Nagle naszła moja kolej. Podeszłam bliżej do stanowiska za którym stała kobieta. Podczas sprawdzania dokumentów Pani była dla mnie bardzo miła. Gdy oddała mi dokumenty ruszyłam dalej. Nadeszła pora na bagaż. Do rączki z boku przypięłam swoją prywatną plakietkę z danymi właściciela. Gdy ta była gotowa położyłam ją na taśmie tak jak inni to robili. Nie raz już latałam sama samolotem. Nadeszła chwila czekania aż rozwiną wejście czyli tak zwany rękaw. Wyciągnęłam szybko telefon żeby sprawdzić która godzina. Była 8:15 uśmiechnęłam się sama do siebie ponieważ było coraz bliżej mojego długo oczekiwanego wylotu. Gdy było można już wsiadać zamknęłam torebkę z której wcześniej wyciągnęłam bilet. Podeszłam do kobiety która stała przy wejściu.

- Dzień dobry - Powiedziałam do kobiety podając swój bilet.

Gdy wszystko się zgadzało weszłam do tego rękawa. Nie uwierzycie! Po chwili byłam już na pokładzie samolotu. Gdy znalazłam już swoje miejsce usiadłam. OOO tak przy oknie a wiąże  to się z tym że będą relacje na insta. Po wytłumaczeniu wszystkiego zapięłam swój pas bezpieczeństwa spojrzałam na zegar który znajdował się nad wejściem. Była dokładnie 8:30 właśnie w tym momencie zapalił się sinik. Ruszyliśmy na pas startowy. Po krótkiej chwili byliśmy już w powietrzu.

                                                               LONDYNIE NADCHODZĘ!!

Love Will WinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz