,, ...Elalia, jednak w tym czasie jak skakała dach się zarwał i zawisła na słupie... "
Nie wiedzieliśmy co robić, pomyślałem że nie ma na co czekać, zaraz puści słup i nie wiadomo co się stanie więc bez chwili dłuższego namysły podbiegłem do niej i wyciągnąłem rękę tak daleko jak tylko dałem radę i złapałem jej dłoń akurat w momencie gdy ta puściła słup. Z całych sił ciągnąłem ją do siebie gdy jeden z tych ,,istot" złapał ją na stopę, Elalia zrzuciła buta bo lepiej stracić but niż stopę, i po krótkim siłowaniu się znalazła się razem z nami na dachu postoju autobusowego a ,,istoty chodziły wokoło nas obserwując uważnie, wciąż bolała mnie strata tabletu ale cóż, czasu nie cofniesz, w między czasie gdy wszyscy chodzili i rozglądali się ja myślałem jaki zrobić kolejny krok, już jeden błąd popełniliśmy i prawie przypłaciliśmy to czyimś życiem, na drugi taki błąd nie możemy sobie pozwolić. Po kilku minutach myślenia kątem oka dostrzegłem...wieżę?...dziwne bo odkąd mieszkam w tym mieście, tyle razy przechodziłem tamtędy i nie widziałem tam wieży, jednak jej światło było tak samo czerwone jak oczy tamtych ,,istot" :
-trzeba tam iść- powiedziałem na głos i wskazałem palcem na wieżę.
-gdzie? oh...od kiedy tam jest wieża?- zapytał zdziwiony Cryspin.
-cóż wygląda na to że nie mamy wyboru. powiedziała Elalia nie znając okolicy, zanim to się wydarzyło była w mieście przejazdem a Michelle powiedziała podobnie.
wykorzystując że kolejny pobliski daszek wszyscy wskoczyli na niego, i skierowaliśmy od razu w stronę wieży, wiedzieliśmy że jest to coś ważnego bo od tak by raczej się nie pojawiło, plus ma takie samo światło co te wrogie ,,istoty" które wciąż chodziły pod nami, a wycieczka w tamto miejsce zajmie nam co najmniej dzień, a i tak musimy odpocząć, daszek ten był dość wysoki więc nie powinny nas dopaść, ale zawsze jest ryzyko.
Zdjąłem z siebie kurtkę i położyłem ją na ziemi, pokazałem dla Michelle żeby położyła się i odpoczęła, a ja sam usiadłem po ,,turecku" przy krawędzi i patrzyłem na wieżę z której widać czerwone błyski światła, myślałem co tam może być a przez te wszystkie sytuację nie mogłem spać, widok jednak przyjaciół jak i mojej ukochanej przynosił mi ukojenie i sprowadzał na mnie spokój, w chwili gdy spojrzałem na wieżę dostałem olśnienia, ta ,,istota" co pierwszy raz nas zaatakowała kilka dni temu, ona...mówiła, a inne jak dotąd nie odezwały się, może...to nie była wtedy istota tylko...człowiek? w sumie wszystkie istoty wyglądają jak ludzie, to wszystko było dziwne, bardzo dziwne, wtedy też dostrzegłem błysk niebieskiego światła który zawędrował w stronę grupki istot będącej kilka metrów od nas, gdy światło dotknęło ich te momentalnie jakby straciły rozum i skierowały w stronę wieży, po kilku minutach weszły do budynku a drzwi zamknęły się. Przez kilka godzin siedziałem tak obmyślając wszystko, spojrzałem na zegar elektryczny na jednej z zgasłych latarni, było po dwunastej dwadzieścia, i w tamtej chwili wszyscy się obudzili, spojrzałem na nich, a Michelle podała mi moją kurtkę na której spała,
otrzepałem ją i założyłem, a moja Michelle usiadła obok i oparła głowę o moje ramię.
-Wszyscy gotowi?- zapytałem z nikłą nadzieją że to co tam ujrzymy będzie naszą szansą na powrót do domu.
-tak możemy iść- odpowiedział Cryspin za wszystkich nie czekając na ich zdanie.
wydało mi się to dziwne ale nikt nie zaprzeczył więc wstałem i gestem ręki pokazałem by szli za mną. Zeskoczyłem z daszku i skierowałem w stronę wieży do jej wejścia, o dziwo nikt jej nie pilnował, może myśleli że nikogo nie będzie? nie wiem ale złapałem za klamkę i szarpnąłem ją chcąc otworzyć, a drzwi otworzyły się bez większych problemów. Wychyliłem się i zajrzałem do środka, nic szczególnego, tak jakby zwykła recepcja w dwiema windami, i było zupełnie pusto,
podszedłem do komputera lecz nie było prądu, potem zaś poszedłem za biurka i zaglądałem do szafek będących tam, w każdej z nich nic nie było, oprócz kartki i dużej żelaznej skrzyni która miała w sobie dokładnie trzy dziury na klucze, na pierwszy widniało słowo ,,wąż" na drugim ,,pająk" a na trzecim ,,skorpion", nie wiedziałem o co chodzi więc podniosłem kartkę i przeczytałem:
-by skrzynie otworzyć i zawartość zgarnąć, strach największy przezwyciężyć musisz-
przeczytałem na głos i zaczęliśmy się zastanawiać o co w tym chodzi,
zobaczyłem wtedy klatkę schodową, wszyscy razem poszliśmy w tamtym kierunku.
Pchnąłem drzwi i zobaczyłem jedynie schody prowadzące na górę, weszliśmy tam i zobaczyliśmy drzwi, jednak napis z piętrem był zamazany, drzwi były całe pokryte siecią
podszedłem do nich i pchnąłem je z chęcią otworzenia ich, te z skrzypieniem dobiegającym z zawiasów, po otworzeniu ujrzałem, prosty pokryty siecią i pająkami tunel, lecz na końcu na gwoździu wisiał klucz z podobizną pająka, z dużym strachem wszedłem do środka i poprzez sieci i pająki przedzierałem się do końca tunelu.
Będąc na końcu tunelu sięgnąłem po klucz i złapałem go, czułem miliony małych nóżek chodzących po moim ubraniu, momentalnie znienawidziłem to uczucie i pośpiesznie wybiegłem z tunelu i zatrzasnąłem za sobą drzwi,
odłożyłem klucz na ziemię i zacząłem otrzepywać się z pająków, gdy skończyłem podniosłem klucz i razem z przyjaciółmi skierowałem się do wyższego piętra, w tym przypadku nie było inaczej tyle że tam były węże a nie pająki, Cryspin odsunął nas i wszedł do środka bez żadnego słowa, był cicho lecz poprzez jego zachowanie zrozumiałem że boi się węży, może wziął słowa spisane na kartce na poważnie? tego, nie wiem ale widziałem że wyciągną rękę po klucz z podobizną węża i zdjął go z gwoździa, po minucie wrócił do nas i głęboko oddychał
-hej wszystko gra?- zapytałem podchodząc bliżej do niego.
-nienawidzę węży.- powiedział po lekkim uspokojeniu i wyprostował się
-nie chcę wam przeszkadzać, ale zostało nam ostatnie piętro i ostatni tunel- odezwała się z powagą Elalia i skierowała na górę.
Poszliśmy za nią i zobaczyliśmy że drzwi jak i klamka pokryta jest skorpionami, prawdopodobnie cesarskimi nie znam się na nich, ale Elalia drżącą ręką chwyciła za klamkę utworzoną przez skorpiony i szarpnęła drzwi, te otworzyły się, a skorpiony padły na ziemię i rozbiegły się w każdą możliwą stronę, Elalia weszła do środka a skorpiony poczęły ją obłazić, Elalia sięgnęła po klucz i zabrała go.
Pośpiesznie wybiegła z tunelu i odrzucając klucz z podobizną skorpiona zaczęła otrzepywać się piszcząc ze strachu, ja w tym czasie podniosłem klucz i weszliśmy na piętro wyżej, naszym oczom pokazały się drzwi, wyglądały one na bardzo stare z czerwonym puchem jakby dźwiękoszczelne, spojrzałem na dziurkę od klucza, zdziwiłem się bo klucz musiał być dość duży a te które mieliśmy ze sobą nie pasowały bo były zwyczajnie za małe, zawróciliśmy zgarniając po drodze przerażoną Elalię, gdy wróciliśmy do recepcji wystraszyliśmy się, iż nie było żadnych drzwi tak jakby nigdy ich tam nie było po prostu gładkie ściany o kolorze brązu połączonego z szarością i obrazów starych drzwi które widzieliśmy na piętrze wyżej i żelazna skrzynia do której mieliśmy klucze, wtem coś przykuło naszą uwagę, nie było tam żadnych mebli, nic a nic,
jedynie na samym środki piedestał z żelazną skrzynią, tak czy siak ktokolwiek zdołał to zrobić musi mieć fatalny gust, ale nie przedłużając podeszliśmy do skrzyni odchylając wieczka na klucze wkładałem je do środka tak by nie pomylić się, wąż do węża, pająk do pająka, i skorpion do skorpiona, gdy wszyscy razem przekręciliśmy je równo usłyszeliśmy trzask zawiasów dobiegający ze skrzyni, otworzyła się a ja wyjąłem ze środka duży metalowy oraz ciężki klucz jak i kartkę, klucz schowałem w kieszeń, a kartkę postanowiłem przeczytać
-kolejna zagadka czeka na was tam gdzie pracują urzędnicy, klucz otwiera nie tylko drzwi do wejścia a także te na drugą stronę lustra-
przeczytałem to na głos i wszyscy nie wiedzieliśmy co powiedzieć, Michelle stała i chodziła za nami cały czas będąc cicho, martwiło mnie to bardziej niż cała zaistniała sytuacja, Michelle po prostu wkleiła się we mnie i tuliła mnie, wytłumaczyła się tym że chciała się uspokoić, zaraz potem skierowaliśmy się do ostatniego piętra z tajemniczymi drzwiami, wepchnąłem tam klucz i z trudem przekręciłem go. Do moich uszu dobiegł głos szczękania klucza i mechanizmów z drzwiach, zaraz potem szarpnąłem za klamkę i otworzyłem je, zobaczyliśmy jakby starą pracownię, widzieliśmy biurko krzesło które leżało na ziemi, lampę oliwną stojącą na nim oraz szafki po lewej i prawej stronie biurka, na szafkach stały książki i dziwnie świecące butelki, z płynami o nieznanych właściwościach, gdy weszliśmy głębiej trochę drzwi zatrzasnęły się z dużą siłą, a duża chmura kurzu wzniosła się w powietrze, a poprzez zatrzaskujące się drzwi przeciąg strącił lampę oliwną z biurka, jednak ta, ciągle świeciła.
CZYTASZ
WN Wieczna Noc
Gizem / Gerilim25- letni chłopak wraz z przyjaciółmi wracali z uczelni godziną nocną rozmawiali i było super, ale do czasu...wracając z uczelni latarnie zaczęły migotać lecz po dotarciu do domów całkowicie zgasły pomyśleli że ,,spięcie?" lecz to nie było spięci...