Zdobyć szczyt - marzenie takie, jakich wiele w naszym świcie. Jednak nie wszyscy są na tyle wytrwali, aby je osiągnąć. Aby przezwyciężyć ból i dotrzeć na samą górę.
Mikołaj zawsze chciał zdobywać szczyty gór, jednak w wieku 12 lat góry zabrały mu ojca, stracił wtedy chęci do życia i uciekł w używki. Jednak dzięki pewnej osobie, która przypomniała mu, jak to jest się wspinać, chłopak powrócił do swojej pasji i to z jeszcze większą determinacją.
Nina wychowała się w domu dziecka. Nie było tam łatwo, ale dziewczyna w końcu się stamtąd wydostała i ruszyła w świat. I choć ledwie wiążę koniec z końcem, to daję radę aby zainwestować w swoją pasję. Wspinaczkę. Dziewczyna wie, że nie ma nic do stracenia, więc postanawia dołączyć do kluby wspinaczkowego.
Wspinaczka dla tych dwoje jest całym światem. Nie raz i nie dwa, dzięki niej mogli znieść trudy ciężkich dni czy wspomnień. Ćwiczenia do tego, aby zdobywać góry, ukształtowały ich. Nie tylko ciała, ale również też psychikę. Bo gdy wspinasz się po skale, wiesz, że jesteś zdany tylko na siebie i swoje umiejętności.
Książka zaczęła się bardzo interesująco. Poznajemy Mikołaja, który chce złamać prawo i w sumie tylko to na początku wiemy. Wszystko inne jest owiane tajemnicą. Jednak gdy chłopak robi to, co sobie postanowił, poznajemy jego cząstkę i to już sprawia, że ma się ochotę dowiedzieć się, co jest dalej. A to dopiero początek i pierwsza perspektywa! A co jest dalej? Dalej jest tylko lepiej i to w dużej mierze dzięki bohaterom.
Mikołaj jak i Nina, nie są plastikowi. Mają za sobą trudne przeżycia i oboje poradzili sobie z nimi w różny sposób. I to dzięki tym różnym sposobom natrafili na to co ich łączy. Zdobywanie gór. Piękny, ale i bardzo niebezpieczny sport, w którym trzeba uważnie słuchać swojego ciała i się skupić oraz w przód przewidzieć jakie ruchy się wykona.
I właśnie to skupienie, jak i upór do dążenia ku górze jest kluczowy w tej książce. Nie tylko ze względu na zdobywanie szczytu... ale i dla radzenia sobie z życiem, jak jest w przypadku tej dwójki.Co do fabuły to muszę przyznać, że wciągnęła mnie tak, że zaczytywałam się po nocach. Opisy zdobywania szczytu, jak i tworzącej się więzi między bohaterami tak mnie pochłonęły, że koniecznie musiałam wiedzieć co będzie dalej... a sami pewnie wiecie, jak to później wygląda. Książka zjedzona w dwa dni i chęć powrotu do historii. Ale oprócz tego miałam jeszcze coś.
,,Lina'' przypomniała mi o moich własnych wypadach na szczyty gór, co prawda pieszych, nie takich jak w książce. I tak czytając rozdziały, w których bohaterowie musieli zmierzyć się ze skałą, a potem docierali na szczyt, wspominałam moje własne uczucia. Dumę, spełnienie i adrenalinę. I choć to nie jest to samo, co wspinaczka górska to czułam jakąś więź z bohaterami i chęć, aby znaleźć się tam z nimi. Być może dlatego ta książka tak bardzo do mnie trafiła.
Sara Antczak ma naprawdę wielki talent w pokazywaniu emocji i problemów bohaterów, ale też widać z jaką pasją opisuje ona wszystko, co jest związane ze zdobywaniem szczytów. Czytało się to bardzo przyjemnie i mega wciągało, dlatego ,,Lina'' dostaje ode mnie 8/10.
YOU ARE READING
Wilczek Recenzuje
RandomMoje recenzje z lubimyczytać.pl i instagrama. Instagram: wilczekczyta