Caro Kerber-Murphy myśli o sobie jako introwertycznym nerdzie zakochanym w świecie fizyki. I tylko gdy jej ojcowie smacznie śpią, włącza cichutko komedie romantyczne, marząc o idealnej miłości łączącej ją z Harukim – chłopakiem, w którym jest bez wzajemności od dawna zakochana. Jak jednak zwrócić uwagę chłopaka, gdy nikt, absolutnie nikt, z wyjątkiem dwóch oddanych przyjaciółek i ukochanych ojców, jej nie zauważa? Na szczęście Caro w porę dowiaduje się o przełomowym odkryciu naukowym, które może
pomóc jej w rozwiązaniu problemu.Po opisie można pomyśleć, że to typowa młodzieżówka z motywem szarej myszki i popularnego chłopaka. Tak po trochu jest, chociaż końcówka pokazała mi, że książka jest nieco bardziej złożona, że nie kończy się aż tak typowo jak wszystkie takie romanse... jednak wszystko coś mi tutaj nie zagrało. I to całkiem sporo rzeczy.
Po pierwsze, Caro ma przyjaciółkę Gabrielę. Na początku książki dowiadujemy się, że jest ona blogerką makijażową, należy do zespołu cheerleaderek, udziela korepetycji językowych i ma chłopaka. Spoko laska, co nie? No też tak myślałam, dopóki nie dowiedziałam się, że jest ona introwertyczką. A do introwertyków zwykle bycie w centrum uwagi - blogowanie i kibicowanie na boisku - nie jest często zbyt komfortowe. Ale no... może ja się nie znam? Może faktycznie introwertycy pragną sławy i bycia rozpoznawalnym?
No dobrze, to przyjaciółkę Caro mamy za sobą. Tej drugiej nie będę omawiać, bo nic na nią nie mam. Zajmijmy się teraz Caro i jej życiem. Dziewczyna jest nerdem, co cały czas podkreśla. Jej pasją jest fizyka i to też chce studiować. Jako rasowa kujonka gra też w szachy i jest cichutka jak myszka... no i sami wiecie, jaki to typ postaci. No ale, co mi się w niej nie podobało? Niby jest taka mądra... ale to nie przeszkadzało jej w zakupie jakichś tabletek z neta, które miały sprawić, że jej crash w końcu się nią zainteresował. Tak, dobrze czytacie. Dziewczyna znalazła w necie jakieś zagraniczne tabletki z feromonami, które miały wzbudzić pociąg innej osoby do ciebie. I ja rozumiem, że ona była zdesperowana i nie wystarczało jej wzdychanie to tego chłopaka i chciała coś zrobić, ale serio?! KUPOWANIE TABLETEK PRZEZ NETA!? I jeszcze one są niewiadomego pochodzenia...bosz. A gdyby okazało się, że np. są tam tasiemce albo wpłyną jakoś szkodliwie na bohaterkę? Caro kilka razy o tym myśli i tyle. Bierze je z desperacji i gówno zostaje potem powiedziane, żeby nastolatki, które będą to czytać, nie robiły czegoś podobnego. Bo nie oszukujmy się... po tę książkę mogą nawet sięgnąć 11 latki, które uznają taki pomysł za genialny i potem będą miały problemy...
W ogóle cały ten pomysł z tabletkami jest to chrzanu. Zwłaszcza początkowe rozdziały, kiedy Caro zaczyna je brać. To, co dzieje się na drugi dzień... mogę określić tylko cringe. Nie rozumiem, jak takie coś może kogoś bawić, jak dla mnie jest to mega żałosne, zwłaszcza że autorka nie opisuje tylko co się dzieje z chłopakami w wieku Caro... ale też dorosłymi mężczyznami. A potem jeszcze wizyta w domu i scena z psem. No ludzie, to było takie chore, że postanowiłam, że jeśli będzie jeszcze gorzej, to odłożę tę książkę po 150 stronie. Na szczęście autorka wtedy przystopowała z takimi chorymi akcjami.
,,Zauroczona, zwariowana, zakochana" jest według mnie absurdalną książką, którą można było lepiej napisać. Bo przesłanie ma dobre, (wiecie wychodzący motyl z poczwarki i takie tam), ale zostało za bardzo przysłonięte tym całym cringem, który czułam i głupimi bykami, które można znaleźć w książce (to już bardziej wina tłumacza i ostatecznej korekty, bo tego nie wyłapali). Jedynymi plusami, jakimi tu widzę to ojcowie Caro oraz końcówka i tylko tyle.
Książka dostaje ode mnie 3/10.
Dodam tylko jeszcze, że książka na pewno szybko wyleci z mojego regału. Bo może okładkę ma ładną, to wnętrze paskudne.
YOU ARE READING
Wilczek Recenzuje
RandomMoje recenzje z lubimyczytać.pl i instagrama. Instagram: wilczekczyta