Rozdział 2- Rosalie Canstel

29 8 3
                                    

Trzymając walizkę w jednej ręce, otworzyłam pokój. Był całkiem duży. Pod dwoma dłuższymi ścianami stało pięć łóżek, na których leżały białe pościele. Nikogo narazie nie było, więc mogłam wybrać sobie miejsce do spania i część szafy. Swój plecak położyłam na materacu najbliżej okna i podciągnęłam zielone rękawy za dużej zielonej bluzy, którą dostałam od chłopaka.

Zaczęłam się rozpakowywać i układać ubrania na półkach. Zawiesiłam czarną kurtkę na jednym z wieszaków, a jeansową złożyłam i odłożyłam w głąb szafy. Rozgościłam się także w łazience, wybierając dwa ręczniki i szlafrok.

Gdy odkładałam kosmetyki na półkę, usłyszałam pukanie do drzwi.

-Proszę!- krzyknęłam, wysuwając się zza ściany. Do pokoju weszła czarnowłosa dziewczyna, niepewnie rozglądając się wokół. Na chwilę zdjęłam blokadę z umysłu, dzięki czemu mogłam telepatycznie usłyszeć jej myśli, które błądziły po jej głowie, jak oszalałe.

Ciekawe z kim będę mieszkać? Przyjmą mnie? Och, mam nadzieję, że będą miłe.

Uprzejmie uśmiechnęłam się do dziewczyny. Ona spojrzała na mnie pierw z paniką, lecz potem rozluźniła się i przywitała.

-Hej, jestem Madeline, a ty?

-Rosalie, dla znajomych Rosie- odpowiedziałam- Wygląda na to, że będziemy razem w pokoju.

Brunetka pokiwała głową i poszła szukać sobie miejsca na rzeczy. Wybrała łóżko pod samą ścianą, a ubrania ułożyła w szafie obok mojej.

Gdy skończyła pogadałyśmy sobie trochę. Opowiedziałam jej o mojej rodzinie, o Zacku. Wspomniałam nawet o mojej mocy telepatycznej, a ona oświadczyła, że jest znikającą, poczym poznałam jeszcze pare faktów o niej.

W końcu wstałam, podeszłam do lustra i się w nim przejrzałam. Złote loki spływały kaskadami na ramiona okryte zieloną bluzą, która przykrywała krótki top w tym samym kolorze. Seledynowe spodnie z wysokim stanem sięgały mi do kostek, a na stopach miałam zielono-białe buty.

-Idę do Zacka- powiedziałam, rumieniąc się, gdy Mad spojrzała na mnie znacząco- Oj weź! Chcę zobaczyć czy już się rozpakował.

-Będę czekać. Przyjmę z otwartymi ramionami naszą kolejną współlokatorkę- oznajmiła z uśmiechem.

Pewnym siebie krokiem przemierzałam mieszkalną stronę internatu. Weszłam dwa piętra wyżej i zapukałam w drzwi oznaczone numerem 309.

Otworzył przystojny brunet. Oczywiście moje spojrzenie od razu powędrowało na jego niczym nie osłoniętą klatkę piersiową. Speszona odwróciłam wzrok.

-Ja do Zacka- szepnęłam.

Chłopak z bananem na ustach zaprosił mnie do środka. Oczywiście na środku zastałam górę ubrań, a wszystkie rzeczy lokatorów tarzały się po ziemi. Podniosłam kilka z nich i ładnie ułożyłam, gdy od tyłu złapały mnie silne ramiona. Od razu poczułam kto to.

-Hej, Zack. Trzeba wam tu posprzątać- pokręciłam głową załamana, jak szybko chłopcy potrafią zrobić bałagan.

-Cześć- odpowiedział i się wyszczerzył- Zgłaszasz się na ochotniczkę?

Walnęłam go lekko pięścią w brzuch i razem, wspólnymi siłami uprzątneliśmy większość rzeczy. Pożegnałam się z Chasem, Jackiem i Domingiem, przybijając im piątkę, a w Kaspera i Zacka rzuciłam bluzkami, żeby się ubrali. Opuściłam czysty, jak na tą chwilę pokój i wróciłam do Madeline.

Okazało się, że podczas mojej nieobecności nikt nie przyszedł, a Mad siedziała na łóżku i coś przeglądała na telefonie. Podniosła wzrok, gdy weszłam do pomieszczenia, ale po chwili znów patrzyła w ekran.

Z plecaka wyjęłam piętnastą część mojej ulubionej książki "Gardenitum magii" i zabrałam się za czytanie. Całkowicie pochłonięta lekturą, odpłynęłam z realnego świata, do tego literatury.

StrażniczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz