Rozdział 11 - Reina Batsubami

22 6 4
                                    

Jak ja jej nie znoszę! Biegłam na złamanie karku, a Cindy za mną. W rękach trzymała pistolet na wodę, którym we mnie mierzyła. Zauważyłam, że bardzo oddaliłyśmy się już od szkoły. Teraz przebiegałyśmy obok pizzeri. Przy stolikach na dworze siedziała grupa nastolatków w moim wieku.

- Przestań! Stop! - krzyczałam zrozpaczona zastanawiając się, czy może ktoś z grupki przyjdzie mi z pomocą.
- Dostaniesz teraz za swoje Riri! - zaśmiała się szyderczo Cindy.
- Ej! Nie mów tak do mnie!

Cindy to moja współlokatorka, ja jej nienawidzę, a ona mnie również. Wydaje się, że w takim razie mamy równe szanse, ale tak nie jest. Reszta moich współlokatorek przyjaźni się z Cindy, więc czasem razem z nią lubią że mnie żartować i mnie poniżać. Cały mój pokój to takie sztuczne lale. Nienawidzę ich! Czemu dyrekcja wsadziła mnie do pokoju z takimi pustymi glonojadami?!

- Stop! Odwal się ode mnie! - wrzeszczałam, ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiła. Miałam tego dosyć, czułam jak do oczu napływają mi łzy.

W pewnym momencie jeden chłopak z grupki nastolatków wstał i wykonał dziwny ruch ręką. W chwili, gdy Cindy nacisnęła na spust plastikowej zabawki, woda, zamiast we mnie, poleciała jej prosto w twarz, zmywając przy tym tony makijażu.

Cindy była wściekła. Widziałam to choć, dziewczyna wcale tego nie okazywała. Znam ją jakiś czas. To moja dawna przyjaciółka, jeżeli mogę to tak nazwać.
Blondynka stała oniemiała, a po jej twarzy skapywały krople wody z pistoletu. Jej twarz przybrała lekko czerwonawą barwę. Można by pomyśleć że zarumieniła się że wstydu, lecz ja widziałam, że ta gotowała się od środka. Nareszcie! Ta głupia lala dostała za swoje!

Byłam bardzo wdzięczna za pomoc, ale nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Zrobiłam się czerwona jak burak i odbiegam jak najszybciej. Bałam się, że Cindy mnie dogoni, więc jeszcze bardziej przyspieszyłam.
Wydawało mi się, że ktoś mnie woła, ale nie obejrzałam się za się za siebie. Postanowiłam, że jak wrócę szybko do pokoju. Przyjaciółki Cindy poszły dziś do spa, więc mogłam mieć chwilę dla siebie.

Stanęłam przed drzwiami do pokoju 126 i wsunęłam rękę do kieszeni jeansów. Jakie było moje zdziwienie, gdy nie znalazłam w niej klucza.
- Cholera - przeklnęłam cicho, tak, żeby nikt nie usłyszał.
Musiałam go zgubić uciekając. Nie chciałam tam wracać. Była szansa, że Cindy dalej na mnie tam czekała. Po za tym byłam zmęczona tą ciągłą ucieczką. Usiadłam oparta o drzwi i chyba troszkę przysnęłam.

* * *

Gdy się obudziłam, przede mną stały trzy dziewczyny mniej więcej w moim wieku. Kojarzyłam je. Siedziały przy stole z pizzerii z tym gościem, który oblał Cindy.
- Wypadło ci z kieszeni - powiedziała jedna z nich.
- Dziękuję, mam na imię Reina - powiedziałam nieśmiało.
Dziewczyny także się przedstawiły.

Rozmawiałyśmy jakiś czas, lecz one musiały już wracać do pokoju. Włożyłam klucz do dziurki, przekręciłam go, i naciskając lekko na klamkę weszłam do pokoju.

Rozejrzałam się wokół. Tak jak myślałam, nikogo w nim nie było. Skończyłam wyczerpana na moje łóżko, wtulając głowę w szarą puchatą poduszkę. Moją głowę zaprzątały tysiące myśli.
Czemu trafiły mi się takie okropne współlokatorki?! Nie mam pojęcia czemu dyrekcja wsadziła mnie z nimi do pokoju. Chciałabym przenieść się gdzieś indziej. Gdzieś daleko. Jak najdalej od Cindy...

StrażniczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz