Rozdział 7

307 25 6
                                    

Zanim ktokolwiek zdążył cokolwiek zrobić Szczerbatek wyrwał się do przodu i z mrożącym krew w żyłach rykiem pomknął w stronę drakkara. Ash zakleła jeszcze szpetnej niż poprzednio i ponagliła Pogrom'a. Za nią ruszyli pozostali.

Gdy po kolei lądowali na pokładzie okrętu jego załoga cofała się w popłochu jak najdalej od ryczących bestii. Alan naturalnie pozostał ze swoimi wrzeńcami w wodzie. Smoki na rozkaz swojego jeźdźca powoli okrążały drakkar pilnując by nic głupiego nie przyszło znajdującym się na jego pokładzie ludziom do głowy.
- Co się tu dzieje do cholery. - Krzyczała jakaś dziewczyna wychodząc spod pokładu. Ash zsiadła z grzbietu swojego vandersmoka, ale nie podeszła do krzyczącej dziewczyny. Smok otoczył ją ogonem i wyszczeżył kły w stronę załogi gotowy bronić swojej pani.

Astrid wyszła na podkład klnąc siarczyście na nieudolność własnej załogi. Towarzyszył jej jak zawsze Sączysmark. Beck został na wyspie ze swoim ojcem.
- Kolejni? - Zapytała lekko zdziwiona. Jeźdźcy za plecami Ash wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Zdrajcy ludzkiej rasy. Brać ich! - Rozkazała, ale żaden z jej ludzi się nie poruszył. Na twarzach jeźdźców za to obmalowała się złość.

- Mniemam, że to ty jesteś odpowiedzialna za złapanie naszego towarzysza. - Stwierdziła bardziej niż zapytała Ash demonstracyjnie oglądając swoje paznokcie. Smok za nią warczał i rzucał ostrzegawcze, pełne nienawiści spojrzenia wszystkim wokół, a w szczególności Astrid.
- Dobrze mniemasz. - Odpowiedziała mimo wszystko dziewczyna mierząc przeciwniczkę pełnym pogardy spojrzeniem. Ash zauwarzyła to i zamarła. Jej przyjaciele wiedząc co się święci drgnęli nerwowo. Newt zainterweniował najszybciej.
- Radzę ci tak na nią nie patrzyć. W szczególności jeśli lubisz swoje oczy. -
- A to niby dlaczego? - Prychnęła butnie blondynka.
- Bo ona lubi dołączać do swojej kolekcji nowe eksponaty, a twoje są naprawdę piękne. - Wtrącił się Alan nadal wyluzowany i wygodnie ułożony na grzbiecie Fali.
- A ty coś za jeden? - Warknęła Astrid w jego stronę mimochodem zdając sobie sprawę, że dziewczyna z bliznami rzeczywiście wygląda na taką co kolekcjonuje ludzkie oczy.
- Sprytnie. - Zaśmiał się Alan i już miał dodać coś więcej gdy wtrąciła się Aria.
- Nieważne kim jesteśmy, ani co tu robimy. Powiedz nam gdzie jest ten chłopak i już nas nie ma. -
- Akurat. - Odezwał się Sączysmark typowym dla siebie kpiącym tonem. - A dlaczego mielibyśmy wam cokolwiek powiedzieć. Jesteście na naszej łasce. - Astrid spojrzała na niego z niedowierzaniem. Wiedziała, że jest głupi i zadufany w sobie, ale żeby aż tak.

Smoczy jeźdźcy ponownie spięli się i nerwowo zetknęli na Ash oczekując wybuchu wściekłości. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego dziewczyna roześmiała się bez wesołości.
- Mogłabym zabić cię w ułamku sekundy i nawet nie byłoby mi ciebie żal. Niemniej twoja pańcia kundlu ma informacje, które są nam potrzebne, więc przestań ujadać i daj nam porozmawiać. - Oznajmiła bezbarwnym głosem i ponownie przeniosła świdrujące spojrzenie na Astrid.
- A ty dziewczynko przestań się stawiać i powiedz nam co chcemy wiedzieć. - Nawet Astrid zadrżała pod wpływem groźby w jej głosie. Zacisnęła jednak wargi nie zamierzając nic mówić.

Aria przestąpiła nerwowo z nogi na nogę. Felix odkaszlnął, a Natan odkrył, że na jego siodle pojawiła się nagle niewidzialna plama o niezwykle interesującym kształcie. Alan wyszczeżył się w uśmiechu i założył ręce za głowę.
- Świetnie. - Oznajmiła czarnowłosa po dłuższej chwili milczenia. - W takim razie sprawdzimy jak sobie radzicie z pływaniem, moi mali wikingowie. - Z tymi słowami wsiadła na grzbiet vandersmoka. Jej przyjaciele bez słowa poszli w jej ślady. Już mieli startować gdy Sączysmark pękł.
- Na Berk! - Wszasnął. - Zabraliśmy go na Berk, do naszego wodza, ale nie wiem czy jeszcze tam jest, bo Vigo... -
- Stul pysk! - Wrzasnęła na niego Astrid przerywając słowotok.
- Wasz wódz sprzymierzył się z łowcami smoków? - Spytał pozornie obojętnym głosem Felix, ale dało się wyczuć od niego napięcie. Paprotka pod nim zatańczyła nerwowo przejmując emocje swojego pana i zgromadzonych na pokładzie wikingów.
- A jeżeli nawet to co? - Warknęła Astrid zerkając groźnie na wojownika za sobą. Smoki drgnęły słysząc ton jej głosu. Zmiennoskrzydły zaryczał ostrzegawczo. Zębacz nastroszył ogon, a wrzeńce nieznacznie zmniejszyły odległość dzielącą je od łodzi. - Macie co chcieliście, a teraz spadajcie. Jeśli wam życie miłe. - Ash prychnęła, ale poderwała smoka do lotu nie mówiąc już nic więcej. Pozostali zrobili to samo. Tylko Alan zerknął jeszcze na Astrid i uśmiechnął się krzywo.
- Miałaś szczęście mała. Ale radziłbym ci na przyszłość nie denerwować Ash i grzecznie odpowiadać na pytania. - Po tych słowach machnął ręką na trzy wrzeńce i pomknął w ślad za pozostałymi.

Gdy zniknęli za horyzontem Astrid wciąż kipiała gniewem. Sączysmark przezornie skrył się gdzieś, zapewne pod pokładem.
- Yyy... Wracamy na Berk pani? - Zapytał niepewnie jeden z jej ludzi.
- Nie, i tak nie zdążylibyśmy przed nimi. Potrzebujemy posiłków. - I z tymi słowy odeszła do swojej kajuty.

****

- To co robimy? - Zapytał Alan zrównując się z pozostałymi.
- Lecimy na Berk i odbijamy Czkawkę. - Odparł Natan. - A co innego chcesz robić? -
- Nie no tylko pytam. W końcu tam jest Vigo i może przydałby się nam jakieś posiłki. Wiecie, w ramach wsparcia. - To ostatnie dodał widząc mordercze spojrzenie Ash skierowane właśnie w jego osobę.
- Może i by się przydało, ale nie mamy czasu. Jak się pospieszymy to dotrzemy tam do zmierzchu. - Z tymi słowy popędziła Pogrom'a do szybszego lotu. Szczerbatek ryknął jakby zgadzając się z jej słowami i ruszył w ślad za nią. Pozostali wymienili porozumiewawcze spojrzenia i również przyspieszyli.

****

Czkawka to budził się to ponownie zapadał w niespokojny sen wywołany środkiem regularnie podawanym mu przez uzdrowicieli. Śnił koszmary i budził się z krzykiem głowa pulsowała mu tępym bólem, a potem pojawiał się medyk z narkotykiem i chłopak ponownie zasypiał czasami słyszał strzępki rozmów.
-... nie możemy go wciąż usypiać. -
- Ależ oczywiście, że możemy. Na tym właśnie polega twoje zadanie. -
- Ale efekty uboczne... -
-... za szybko się budzi... -
- ...podaj większą dawkę. -
- Nie mogę, bo umrze... -

Kilka razy próbowali go nakarmić. Stawiał się i rzucał, a gdy zmuszali go do przełykania kolejnych kęsów wymiotował. Rana na brzuchu to zasklepiała się to otwierała pod wpływem gwałtownych ruchów we śnie, albo szarpaniny z medykami. Zmieniany nader często bandaż zbyt szybko nasiąkał krwią, a chłopak z każdą godziną bladł coraz bardziej. Siły go opuszczały, ale walczył dalej.

____________________________________
Mam nadzieję, że wam się podoba. Przepraszam za moją nieregularność i zapraszam do komentowania i gwiazdkowania.

Dusza SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz