Rozdział 11

240 21 3
                                    

Akcja ruszyła zgodnie z planem na godzinę po północy. Alan przy pomocy swoich smoków wszczął zamieszanie na plaży, paląc wyciągnięte na piasek łodzie, suszące się na sieci i najbliższe zabudowania. Jasna łuna wzniosła się nad tą częścią wioski alarmując wikingów. Rozległy się dzwony. Ogłoszono alarm.

Ash już czekała na skraju lasu niedaleko twierdzy. Dygoczący ze zdenerwowania Felix stał obok niej niepewny co ze sobą począć.
- Weź się w garść. - Syknęła na niego, na co przełknął nerwowo ślinę. Przestał jednak dygotać.
- Wchodzę pierwsza, jasne? Trzymasz się blisko i nie zostajesz w tyle. Przy odrobine szczęścia powinno się udać. - Udzieliła mu ostatnich instrukcji.
- Przy odrobinie szczęścia? - Wrzasnął nienaturalnie wysokim głosem. Stłumiła jego krzyk dłonią.
- Zamknij się, albo osobiście przywiążę cię do drzewa i zostawię na pastwę tych barbarzyńców. - Obiecała złowrogim szeptem, na co on potulnie skinął głową.

Czuł już od dłuższego czasu, że dziewczyna jest bardziej zdenerwowana niż zwykle, ale nie potrafił rozgryźć co jest tego powodem. Zresztą nie miał teraz czasu na takie rozważania. Ash pociągnęła go do przodu.

Dobiegli do twierdzy niezauważeni. Smoki podążały za nimi starając się czynić jak najmniej hałasu. Zgodnie z przewidywaniami wielkie żelazne wrota były otwarte. Wybiegali z nich wikingowie biegnący na pomoc towarzyszom an plaży. Jeźdźcy przystanęli kryjąc się za jednym z ogromnych posągów strzegących wejścia z obu stron. Czekali aż wszyscy przejdą by następnie niepostrzeżenie wkraść się do środka.

Pomieszczenie było ogromne, strop tak wysoki, że niknął w cieniu. Wszystkie okna były zasłonięte, a jedynie światło dawały dwa rzędy pochodni umocowanych wzdłuż głównego przejścia. Jeźdźcy nie biegli jednak tamtędy. Trzymali się lewej ściany skrytej w mroku.

- Jeden... Dwa... Trzy... - Liczył szeptem Felix mijane przez nich drzwi. - Tutaj. - Szepnął chwytając Ash za ramię by ją powstrzymać od dalszego biegu. Zatrzymała się śląc mu w półmroku pytające spojrzenie.
- To te drzwi. - Wyjaśnił zwięźle wskazując w ich kierunku. Dziewczyna skinęła głową i dała znać ręką by chłopak zaczynał.

Felix ostrożnie sięgnął do pasa gdzie tkwił flakonik z kwasem zmiennoskrzydłego i począł wlewać go w szparę pomiędzy drzwiami a framugą. Ich uszu dobiegł cichy syk gdy kwas zaczął przepalać zamek. Kwaśny odór podrażnił ich nozdrza.
- Szybciej. - Ponagliła go towarzyszka, ale on tylko spojrzał na nią wymownie. Zamilkła nerwowo przygryzając wargę. Była to najbardziej widoczna i prawdę mówiąc jedyna oznaka jej zdenerwowania.

Wreszcie zamek ustąpił i drzwi stanęły otworem. Wyślizgneli się do środka pozostawiając smoki po tamtej stronie drzwi, które były dla nich zwyczajnie za małe.

Korytarz najpierw prowadził na wprost, a potem opadał gwałtownie w dół. Wzdłuż niemal całej jego długości ciągnęły się cele. Podobnie jak sam korytarz wykute były w skale, a ich wejść strzegły identyczne kraty.
- Ja sprawdzę lewą stronę, a ty patrz na prawo. - Rozkazała Ash i szybkim krokiem ruszyła wzdłuż swojego rzędu zaglądając po drodze do każdej celi. Po chwili zwłoki Felix również zabrał się do roboty.

- Nic. - Stwierdził oblizując wyschłe ze strachu wargi.
- U mnie też. - Przyznała niechętnie dziewczyna. - Sprawdziłam dwa razy. - W jej głosie słychać było wściekłość pomieszaną z rozgoryczeniem.
- Co w takim razie robimy? - Zapytał chłopak przestępując z nogi na nogę.
- Wychodzimy. Nie ma czasu by przeszukać całą twierdzę. - Odparła Ash i ruszyła do wyjścia. Podążył za nią.

Wychodząć jeszcze raz przebiegł spojrzeniem cele, ale nie dostrzegł tam tego, którego szukał. Większość z nich była pusta, a więźniowie, których było najwyżej kilkunastu nie byli skłonni odpowiadać na ich pytania. Na ewentualne środki perswazji nie mieli natomiast czasu.

****

Nataniel dostrzegł wylatujących z twierdzy przyjaciół jako pierwszy. Razem z siostrą miał zabezpieczać odwrót. Na razie jednak niemal wszyscy wikingowie zajęci byli na plaży. Chłopak musiał przyznać, że Alan nad wyraz skutecznie odwraca ich uwagę. Oni nie mieli praktycznie nic do roboty poza krążeniem nad wioską i wypatrywaniem Ash i Feliksa.

Zauważywszy towarzyszy zwolnił nieco by zrównać się z Arią.
- Widzę ich. - Wskazał na niebo po ich prawej stronie gdzie zmiennoskrzydły u boku vandersmoka szybko oddalały się w kierunku lasu.
- Lecę za nimi. - Odparła na to jego siostra.
- Daj znać Felixowi, że zbieramy się z tej wyspy. Niech czeka w umówionym miejscu.- Nataniel kiwnął głową i zawrócił swojego zębacza kierując się w stronę plaży.

Wrzeńce radziły sobie całkiem nieźle. Wrzące strumienie wody zrujnowały całkowice większość zabudowań będących w zasięgu smoków. Wikingowie zupełnie zdezorientowani i niezdolni podjąć żadnej sensownej akcji biegali we wszystkie strony kryjąc się tylko za łupinami rozerwanych na strzępy łodzi i fragmentami obalonych ścian domów. Jednym słowem panował chaos. Natan musiał przyznać, że było w nim coś pięknego i poczuł ukłucie żalu na myśl, że będzie musiał zakończyć to przedstawienie.

- Alan! - Krzyknął zwracając na siebie uwagę chłopaka. - Zabieramy się z tej przeklętej wyspy. Odwołaj smoki. - Przekazał używając języka południa. Nie chciał informować przeciwnika, że oto został pierwszorzędnie wyrolowany. Chociaż teraz to i tak pewnie nie miało większego znaczenia.
- No to spadamy stąd bracie. Mam już serdecznie dość tego miejsca. - Po tych słowach gwizdnął głośno, a jego smoki natychmiast wycofały się w głąb oceanu. Nataniel zatoczył jeszcze koło nad pobojowiskiem i również skierował się do punktu zbornego gdzie mieli się wszyscy spotkać po zakończeniu akcji.

****

- Jak to go tam nie było? - Wrzasnął Nataniel gdy tylko Ash skończyła zdawać im sprawę z przebiegu ich misji.
- Czy ja wyraziłam się niejasno Natan? Czy może twój mózg wyrzarły mole? - Zdenerwowała się dziewczyna, a on wiedział już że przesadził.

- Myślmy racjonalnie... - Próbowała załagodzić sytuację Aria, ale kiepsko jej szło. Jako pierwsza dowiedziała się o porażce ich przedsięwzięcia i dlatego zdążyła już przetrawić tę informację. Musiała przy tym przyznać, że jej początkowa reakcja była identyczna jak jej brata. Westchnęła ciężko pocierając dłońmi skronie.

- Przynajmniej już wiemy gdzie go nie ma. - Stwierdził Alan bardziej zasępiony niż zwykle. Ash próbowała zmiarzdrzyć go wzrokiem, ale nawet nie zwrócił na nią uwagi zaaferowany innym zagadnieniem.
- Nie uda nam się już powtórzyć tego podstępu. Tym razem będą na to przygotowani, a to na zaskoczeniu w głównej mierze opierał się nasz plan. - Dodał przytomnie Felix. Zapadło ciężkie milczenie.

Nagle Pogrom zawarczał dziko wskakując pomiędzy swoją panią, a pobliskie krzewy, w których coś się poruszyło. Dziewczyna w jednej chwili dobyła jednego z bliźniaczych ostrzy umocowanych na jej plecach.
- Kim jesteś? - Warknęła we wskazaną przez jej smoka stronę. - Wyjdź z rękami na widoku.

Krzaki ponownie się poruszyły i wyszła z nich młoda kobieta w stroju uzdrowicielki. Szła lekko bokiem aby jeźdźcy widzieli, że nie ma broni. Za sobą ciągnęła natomiast drzwi, na których ktoś leżał. Wyglądał okropnie.

____________________________________
Hej oto następny rozdział dla was mam nadzieję, że wam się podoba. Do następnego!

Dusza SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz