Rozdział 1

633 31 5
                                    

Czkawka od zawsze był geniuszem. W wieku 7 lat rozpoczął swoją naukę w kuźni u przyjaciela swojego ojca, Pyskacza. Był on umięśnionym blondynem o ciętym języku i jedynym kowalem na wyspie Berk. Mężczyzna stracił rękę i nogę w starciu ze smokami, ale brak kończyn zdawał mu się nie przeszkadzać. Jak nikt potrafił tworzyć wyśmienitą broń i z zadziwiającą zręcznością naprawiać tą zniszczoną. Polubił on bardzo skrytego w sobie, ale niesamowicie zdolnego chłopaka. Cieszył się z jego zapału i rzetelności. Pochwalał pomysłowość młodego czeladnika nieustannie zdumiony jego nowatorskimi projektami. Czkawka jednak rzadko dzielił się z kimkolwiek swoimi projektami. A i tak widząc je kowal często niewiele potrafił wywnioskować bowiem wszystkie objaśnienia i zapiski chłopak sporządzał z pomocą kodu, który tylko on potrafił odczytać.

Pyskacz był jedynym przyjacielem chłopaka, a raczej kimś w rodzaju mentora. Jego rówieśnicy pomiatali nim i naśmiewali się z niego. Nierzadko bili go także przez co niemal nieustannie chodził posiniaczony. 12'latek nie zwracał jednak uwagi na poniżanie i wyzwiska. Czasami kowal miał wrażenie, że zamknął się we własnym umyśle tak głęboko, że nie zauważa już otaczającego go świata.

Pozostawała jeszcze sprawa ojca, jego nowej żony i drugiego dziedzica. Elizabeth szczerze nienawidziła pasierba. Głównie dlatego, że stał na drodze jej skarbowi do zostania wodzem, choć w zasadzie chłopak i tak wypadał marnie w porównaniu z przyrodnim bratem. Chłopak od zawsze wyglądał jak rybi szkielet, był chudy i zbyt mizerny jak na wikinga. Niewiele osób zwracało uwagę na siłę i sprawność fizyczną jaką posiadał. Nikt nie zawracał sobie głowy analizowaniem umiejętności Czkawki (no, może poza Pyskaczem), większość skreślała go już po pierwszym rzucie oka. Beck natomiast był całkowicie inny. Szeroki w barkach i umięśniony, słowem taki jaki powinien być wiking i przyszły wódz plemienia wandali. Był o 5 lat młodszy od Czkawki więc w zasadzie był jeszcze dzieckiem. Nie rozumiał pokładanych w nim nadziei ani niechęci matki do brata. Przyzwyczajony do bycia w centrum uwagi, rozpieszczanym przez dorosłych w zasadzie nie zauważał zawsze skrytej w mroku sylwetki, cienia przemykającego za plecami wszystkich.
Co do samego Stoika to nie mógł patrzeć na pierworodnego. Jego język ciała, mimika, a nade wszystko szmaragdowe, zamyślone oczy przywodziły mu na myśl tę którą prawdziwie kochał, a którą stracił, przypominały mu Valkę. Drugiej żony nie kochał wcale. To było małżeństwo z obowiązku, nie z miłości. Niemniej bardziej niż cokolwiek innego na świecie kochał Becka. Był on jego dumą i radością życia dlatego spędzał z nim każdą wolną od obowiązków chwilę. Marzył, że zostanie on kiedyś jego następcą. I tu właśnie pojawiał się kolejny powód jego niechęci do pierwszego syna. W mniemaniu Stoika Czkawka do niczego się nie nadawał, a co dopiero do bycia wodzem. Prawo stanowiło jednak, że to najstarsze dziecko wodza dziedziczy tytuł i stanowisko.

To wszystko jednak zdawało się spływać po Czkawce jak woda po impregnowanym płótnie. Nie zwracał uwagi na ojca, ani resztę jego nowej rodziny. Rówieśników unikał jak tylko mógł, a innych mieszkańców wioski zwyczajnie ignorował.
Czkawka przez jakiś czas starał się poprawić swoją reputację. Nie na wiele zdały się jednak jego wysiłki. Prawdę mówiąc nikt nie zauważył różnicy. Chłopak zrezygnował więc, skrył się w cieniu i starał się nie dawać po sobie znać jak bardzo dotyka go takie traktowanie. Przez długi czas zatracał się w sobie, staczał się coraz niżej, mało brakowało, a naprawdę stałby się taki za jakiego wszyscy go uważali. Uratował go od tego przyjaciel.
Szczerbatek, czyli nocna furia, którą poznał w lesie po jednym z ataków smoków był jego bratnią duszą. Patrząc w jego ogromne zielone oczy czkawka dostrzegał odbicie swojej duszy. Od ich pierwszego spotkania minął rok, od tego czasu spotykali się niemal codziennie na kruczym urwisku. Była to śliczna kotlina otaczająca małe, dobrze zarybione jeziorko, gdzie oboje lubili odpoczywać i wspólnie się bawić.
Ta przyjaźń pozwoliła Czkawce trwać. Wreszcie miał dla kogo żyć, a mieszkanie na Berk po raz pierwszy nie wydawało mu się takie złe. Dalej pozostał obojętny i unikał ludzi, choć teraz głównie przez wzgląd na Szczerbatka. Bardzo nie chciał by ich tajemnica wyszła na jaw, a co za tym idzie, żeby smok znalazł się w niebezpieczeństwie.

Chłopak nie wiedział jeszcze, że cały znany mu świat ulegnie niedługo zmianie, a on będzie musiał uciekać z rodzinnej wyspy.

____________________________________
Na koniec krótkie info żeby was nie zanudzać. To moja pierwsza opowieść więc bardzo proszę o wyrozumiałość. Wszystkie rozdziały będą sprawdzane przed publikacją, ale jestem tylko człowiekiem więc z góry przepraszam za wszelkie błędy. Rozdziały będą miały około 1000 słów i postaram się je wstawiać dwa razy w tygodniu.
1 rozdział wstawię jeszcze dzisiaj.
Życzę miłej lektury!

Dusza SmokaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz